"W sytuacji, w której mamy trudne rozmowy ze Skandynawami o korytarzu norweskim (jego częścią jest gazociąg Baltic Pipe - PAP) pojawia się afera w PGNiG i ryzyko usunięcia zarządu, który obiecywał, że korytarz norweski tym razem realizujemy na poważnie, to jest jasny sygnał do krajów skandynawskich, że ten projekt jest zagrożony" - powiedział.
Dodał, ze PGNiG prowadzi obecnie również trudne negocjacje cenowe z rosyjskim Gazpromem, z którym jednocześnie zasiada w zarządzie EuRoPol Gazu. "Afera PGNiG podkopuje pozycję negocjacyjną obecnego zarządu, ale także generalnie firmy. Utrudnia negocjacje, wydłuża te negocjacje, szkodzi interesom spółki, a przez to także Skarbowi Państwa i obywatelom. Obecnie należy działać na rzecz uspokojenia sytuacji. Jeżeli należy wyciągnąć jakieś konsekwencje personalne, to należy to zrobić szybko, aby ustabilizować sytuację w spółce" - powiedział Jakóbik.
Jakóbik przyznał jednocześnie, że choć nagrody przyznane w spółce EuRoPol Gaz były wysokie, należy zadać sobie pytanie, czy pojawienie się tej sprawy w tym momencie jest "przypadkowe". "Takie nagrody zawsze będą budzić niechęć społeczną, bo w odczucia zwykłego obywatela to wielkie pieniądze i niesprawiedliwość. To całkowicie zrozumiałe. Abstrahując od tego, informacje na temat nagród w EuroPol Gazie były jednak znane już od 23 czerwca 2016 r., kiedy interpelacje w tej sprawie zgłosił jeden z posłów Platformy Obywatelskiej" - powiedział.
Dodał, ze działania PGNiG na rzecz budowy gazociągu Baltic Pipe należy odebrać pozytywnie. "Gaz z Norwegii może całkowicie zmienić status quo w Europie Środkowej. Jego los ma się rozstrzygnąć na przełomie 2016 i 2017 roku, ponieważ wtedy poznamy studium wykonalności projektu" - powiedział. Dodał, ze wcześniej Polska już dwa razy podchodziła do tego projektu i dwa razy z niego rezygnowała, bo następowały zmiany polityczne w kraju.
W ubiegłym tygodniu Rzeczpospolita napisała, że blisko 2 mln zł nagrody z zysku zarządzającego polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego EuRoPol Gazu za 2015 r. rozdzieliły między siebie władze spółki - w tym dwóch nowych prezesów i pięcioosobowy polski skład rady nadzorczej EuRoPol Gazu, którego współwłaścicielem jest PGNiG. Decyzję w tej sprawie podjęło w czerwcu walne zgromadzenie spółki, w praktyce - również władze PGNiG. "Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że nowi prezesi w spółce w 2015 r. nie przepracowali ani jednego dnia, a członkowie rady nadzorczej - tydzień" - napisała gazeta.
Już po tej publikacji szef polskiego udziałowca tej spółki (PGNiG) Piotr Woźniak ocenił, że na zamieszaniu wokół nagród w EuRoPol Gazie korzysta wyłącznie Gazprom. Wskazał, że w ostatnim czasie Polacy zyskali kilka przewag w tej polsko-rosyjskiej spółce, a nagrody jej polskich przedstawicieli zostały przeznaczone na cele charytatywne.
"Jak Państwo wiecie toczymy bardzo ostry spór z Rosjanami o jak najniższe ceny gazu dla Polski. Spółka EuRoPol Gaz jest przez stronę rosyjską wykorzystywana instrumentalnie jako narzędzie w tym sporze" - oświadczył w piątek Woźniak. Wyjaśnił, że Europolgaz to spółka w połowie polska w połowie rosyjska, która jest pozostałością po polsko-rosyjskiej umowie międzyrządowej z lat 90. "I jest miejscem dość brutalnego ścierania się interesów energetycznych Polski i Rosji" - mówił.
W jego ocenie wydarzenia ostatnich dni nie są przypadkowe. "To jest próba storpedowania skutecznie prowadzonej polityki uniezależnienia się od wpływów rosyjskich w naszej energetyce. Z tej destabilizacji, która teraz powstała, korzysta wyłącznie Gazprom" - podsumował.
"Każdy z trzech członków zarządu PGNIG-u, który zasiadał w radzie nadzorczej Europolgazu, otrzymał średnio po 124 tysiące (złotych) nagrody. Te kwoty w pełnej wysokości zostały przeznaczone na cele charytatywne" - poinformował wtedy.
EuRoPol Gaz to spółka zarządzająca polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego. Jej główni udziałowcy, czyli Gazprom i PGNiG mają po 48 proc. udziałów, pozostałe 4 proc. należy do spółki Gas-Trading. Głównym źródłem przychodów EuRoPol Gazu są wpływy z opłat za przesyłanie gazu rurociągiem jamalskim. Otrzymują je główni udziałowcy spółki - Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które z Jamału odbiera gaz, oraz Gazprom, który tym gazociągiem przesyła swój surowiec tranzytem przez Polskę do Niemiec.