Ponad tysiąc osób wzięło w piątek udział w swoistym wiecu poparcia dla ulokowania drugiej elektrowni w rejonie bełchatowskiego zagłębia czy, jak chcą władze PGE, w sercu polskiej energetyki. To właśnie ta spółka ma być, według naszych ustaleń, inwestorem w drugim projekcie atomowym rządu.
Choć oficjalnie na wyłonienie ostatecznej lokalizacji drugiej wielkoskalowej elektrowni jądrowej (EJ2) mamy czekać jeszcze 1,5–2 lata, Polska Grupa Energetyczna wskazała już swojego faworyta. Spośród dwóch lokalizacji preferowanych przez rząd (Bełchatów i Konin), oraz dwóch rezerwowych (Kozienice i Połaniec), największy polski koncern elektroenergetyczny jednoznacznie stawia na tę pierwszą. – Jako Grupa PGE widzimy Bełchatów jako miejsce, w którym może zostać zlokalizowana druga elektrownia jądrowa w Polsce – z uwagi na unikalne zaplecze infrastrukturalne, doświadczoną kadrę i silne poparcie lokalnych społeczności – powiedział na piątkowej konferencji „Od węgla do atomu. Bełchatów przyszłości” Maciej Górski, wiceprezes spółki.
Drugi inwestor dla drugiej jądrówki
Z naszych informacji, potwierdzonych w dwóch niezależnych od siebie źródłach, wynika tymczasem, że w rządzie zapadła już decyzja o wskazaniu PGE jako wiodącego podmiotu przy budowie kolejnej, po nadmorskim projekcie w Lubiatowie-Kopalinie jądrówki (o tym, że to ta spółka wyrasta na faworyta do poprowadzenia tego przedsięwzięcia, pisaliśmy w DGP w minionych tygodniach). Inwestorem przy EJ2 nie będą więc odpowiedzialne za budowę elektrowni na Pomorzu Polskie Elektrownie Jądrowe. PEJ do ostatniej chwili nie traciły jednak nadziei, że otrzymają chociaż częściowe udziały w przedsięwzięciu. W otoczeniu spółki można było usłyszeć m.in., że atutem realizacji projektu przez firmę należącą w stu procentach państwową, jest fakt, że ewentualna dywidenda będą zasilać budżet i wspierać realizację celów publicznych.
Wybór inwestora może zostać, mniej lub bardziej wprost, przypieczętowany w ramach planowanej aktualizacji Programu polskiej energetyki jądrowej, który mamy w całości poznać lada tydzień. Docelowo trzonem zespołu do poprowadzenia projektu miałaby się stać spółka PGE PAK Energia Jądrowa. Pierwotnie powołana była ona do poprowadzenia tzw. projektu konińskiego (miał być realizowany we współpracy koreańskiej grupy KHNP z PGE i energetyczną spółką Zygmunta Solorza ZE PAK. Teraz ta ostatnia ma być przejęta przez PGE).
Ojciec chrzestny bełchatowskiego atomu
Na kluczową postać projektu wyrasta jednak Jacek Kaczorowski, wpływowy szef PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (PGE GiEK) – spółki, w której skupiają się aktywa górnicze i wytwórcze PGE. Kaczorowski jest głównym promotorem idei ulokowania elektrowni jądrowej w Bełchatowie. To on zorganizował piątkową konferencję i w jej kuluarach nazywany był „kapitanem” drużyny walczącej o ten projekt.
Wydarzenie, które przyciągnęło setki pracowników bełchatowskiego kompleksu, lokalnego i regionalnego establishmentu (wśród obecnych byli m.in. prezydent Łodzi Hanna Zdanowska oraz szef regionu łódzkiego Platformy i b. minister infrastruktury Cezary Grabarczyk), a także okolicznych mieszkańców, miało być pokazem siły i jedności społeczności w kontekście szansy na pozyskanie prestiżowej inwestycji. Licznie zgromadzona publiczność reagowała żywiołowo na wszelkie wypowiedzi, które wskazywały na szanse i atuty Bełchatowa w rywalizacji o drugi atom.
Mimo kilkukrotnie powtarzanych przez uczestników konferencji apeli o jedność także w wymiarze politycznym grono zaproszonych mówców zdominowała wyraźnie Koalicja Obywatelska – zabrakło przedstawicieli opozycji czy nawet mniejszościowych partnerów koalicyjnych KO. Jedyny wyjątek zrobiono dla prezydenta Bełchatowa Patryka Marjana z Konfederacji.
Faworyt jest jeden? Rząd: konieczne analizy
Przed naciskami gospodarzy bronił się Paweł Gajda, który jako dyrektor departamentu energii jądrowej ministerstwa Przemysłu odpowiada za przeprowadzenie procesu wyboru lokalizacji dla EJ2. – Podjęcie tej decyzji wymaga przeprowadzenia wszystkich analiz – mówił urzędnik. Dodał, że ważne jest równoległe prowadzenie badań w obu wiodących lokalizacjach. Jak deklarował, proces ma być prowadzony „w porozumieniu z inwestorem” i w powiązaniu z wyborem technologii. – My widzimy coraz bardziej, że na drugiej elektrowni prawdopodobnie się nie skończy. Będziemy patrzeć na kwestię technologii SMR-owych (małych modułowych reaktorów jądrowych – DGP). Życzyłbym sobie, żeby w wyścigu o drugą lokalizację nie było przegranego – dodał Gajda, sugerując, że ostatecznie jądrówki w jakiejś formie mogą być budowane zarówno w Bełchatowie, jak i Koninie.
Druga z lokalizacji nie zamierza łatwo rezygnować z walki. Na początku marca podczas konferencji Repower World Summit w Katowicach wiceprezydent Konina Paweł Adamów przekonywał, że jego miasto ma wszystkie zalety lokalizacji bełchatowskiej – m.in. infrastrukturę, poparcie mieszkańców i konsensus lokalnych polityków. Jednocześnie, jak dodał, Konin ma „więcej wody i ziemia się nam nie trzęsie”.