Jeszcze w tym tygodniu poznamy zaktualizowaną strategię rządu dla energetyki jądrowej, a przygotowania do realizacji drugiej elektrowni nabiorą tempa. Postępowanie w sprawie drugiego atomu ma ruszyć jeszcze w tym roku, tymczasem na horyzoncie widać już problemy z utrzymaniem w ryzach budżetu pierwszej elektrowni na Pomorzu.

W czwartek, z ponad kwartalnym poślizgiem względem pierwotnych zapowiedzi, mamy poznać szczegóły aktualizacji rządowego programu energetyki jądrowej. Silny akcent w dokumencie ma być postawiony na drugą elektrownię, która – w przeciwieństwie do inwestycji w Lubiatowie-Kopalinie (EJ1), której zręby zaprojektowali poprzednicy – ma być koncepcyjnym „dzieckiem” obecnej ekipy.

Koszt pierwszej elektrowni jądrowej już jest wyższy niż zakładano

Znaczenie tego projektu rośnie wraz z wątpliwościami narastającymi wokół elektrowni na Pomorzu. Ich źródłem jest, z jednej strony, geopolityka, a więc przede wszystkim newralgiczny stan relacji transatlantyckich, ale także ekonomiczny wymiar przedsięwzięcia. Według naszej wiedzy aktualnie zakładany koszt przedsięwzięcia jest już o ponad 70 proc. wyższy niż wynikało z pierwotnej oferty amerykańskiego Westinghouse’a, a mówimy wciąż o sytuacji sprzed podpisania wiążącego kontraktu na budowę elektrowni oraz o kwotach nieobejmujących komplikacji, które mogą się pojawić na etapie budowy.

– Dopiero w momencie wykonania obecnie realizowanej umowy na prace projektowe uzyskamy rzeczywistą wiedzę o koszcie inwestycji i czasie jej realizacji. Na razie wszystko, co komunikowaliśmy, to są założenia, które mają charakter szacunkowo-życzeniowy – słyszymy od osoby z administracji rządowej. Zgodnie z przyjętym modelem biznesowym elektrowni wszystkie ryzyka, na jakie narażony będzie projekt na kolejnych etapach, znajdą swoje odbicie w – zabezpieczanej kontraktem, do którego, w miarę potrzeb, dopłacać będzie rząd lub odbiorcy – cenie energii z elektrowni.

Zbyt duże zaufanie do USA ? "To był tryb pozakonkurencyjny"

Według obecnych władz ten stan rzeczy to efekt niewłaściwego ułożenia relacji z Amerykanami przez poprzedników. – Przed wyłonieniem partnera w taki sposób, w jaki to zrobiono, a więc w trybie pozakonkurencyjnym, należało wymóc od niego konkretne zobowiązania. Tego kompletnie zaniechano. Nasza pozycja w tych rozmowach jest bardzo trudna – uważa jeden z naszych rozmówców.

Opiekunów projektu czeka ponadto wiele miesięcy trudnych negocjacji z Komisją Europejską, która w grudniu wszczęła formalne dochodzenie w sprawie zaproponowanych przez stronę polską mechanizmów wsparcia. W ramach decyzji otwierającej KE wyłączyła tryb wyboru amerykańskich partnerów projektu z postępowania. Nie wykluczono jednak pochylenia się nad tą kwestią w przyszłości – to kolejne ryzyko, które unosić się będzie jeszcze przez pewien czas nad projektem pierwszej elektrowni, czyli w skrócie EJ1.

Na samą unijną notyfikację pomocy publicznej, według Wojciecha Wrochny, rządowego pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, możemy czekać 1,5–2 lat. A jej ostateczny kształt – a więc warunki, na jakich ostatecznie rząd będzie mógł wesprzeć inwestycję – jest kwestią otwartą. Bez decyzji KE, co przyznają otwarcie osoby zaangażowane w projekt, nie ma z kolei mowy ani o pozyskaniu przez spółkę inwestorską poważniejszych pieniędzy, ani o podpisaniu najważniejszej umowy z Amerykanami.

Postępowanie ws. drugiego atomu jeszcze w tym roku

Ale również druga elektrownia, nad którą prace inicjuje resort przemysłu, już u zarania mierzy się z wyzwaniami. Osoba z branży jądrowej mówi nam, że problemem jest czas. Wojciech Wrochna, czyli wiceminister przemysłu i rządowy pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, chce, żeby postępowanie, które wyłoni m.in. technologię dla elektrowni oraz jej lokalizację, ruszyło jeszcze w tym roku, a zostało rozstrzygnięte do końca roku 2026. – Żeby taki harmonogram był możliwy do zrealizowania, strona polska musiałaby działać naprawdę szybko. Ustalenie warunków postępowania, które będą akceptowalne dla obu stron, będzie procesem wymagającym. Powinniśmy też jak najszybciej uzyskać jasność, kto będzie inwestorem w tym projekcie – Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) czy Polska Grupa Energetyczna (PGE) – i ewentualnie, kto będzie dostarczał mu wsparcia merytorycznego – wylicza nasz rozmówca. – Przygotowanie ofert wymaga czasu, a zanim dojdziemy do tego etapu, naprawdę sporo kwestii szczegółowych trzeba będzie wyjaśnić. Godne ubolewania jest, w tym kontekście, że już w przedbiegach straciliśmy 3 miesiące, kiedy mogły toczyć się takie rozmowy – dodaje.

Z poglądem, że rząd powinien jak najszybciej wskazać inwestora, zgadza się Maciej Lipka z firmy doradczej Nuclear PL. – Bardzo ważne jest, żeby ta decyzja została podjęta jeszcze w tym roku, tak by na początku 2026 r. wiodący w tym projekcie podmiot miał opracowane podstawowe wymagania odnośnie do dostawcy technologii jądrowej, generalnego wykonawcy oraz – o czym właściwie nie słychać w przypadku EJ1 – offsetu – mówi ekspert. Kryterium wyboru inwestora – zdaniem Lipki – powinny być zasoby i doświadczenie w przygotowaniu oraz realizacji dużych inwestycji energetycznych. – W takim scenariuszu, jaki przedstawiłem, teoretycznie możliwe będzie zakończenie pierwszego etapu postępowania konkurencyjnego jeszcze przed wyborami w październiku 2027 r. – dodaje.

Pewniacy w wyścigu o budowę elektrowni jądrowej w Polsce

Pewniakami do udziału w postępowaniu na drugą elektrownię są na dziś Amerykanie z Westinghouse’a – do rozstrzygnięcia pozostanie, czy będą mogli liczyć na jakieś dodatkowe punkty jako partner pierwszego projektu jądrowego – oraz Francuzi z EDF. Sytuacja nie jest równie klarowna w przypadku trzeciego pretendenta, koreańskiego koncernu KHNP. W zeszłym roku do realizacji nowych bloków elektrowni Dukovany wskazali go Czesi i to ta inwestycja, jak słyszymy w dobrze poinformowanych źródłach, jest dziś dla Koreańczyków priorytetem. Obecnie trwa najbardziej newralgiczny etap negocjacji kontraktu na wykonanie czeskich reaktorów. W sobotę minister przemysłu Lukáš Vlček poinformował, że w ramach rozmów udało się już zagwarantować co najmniej 20 proc. udziału w inwestycji dla czeskiego przemysłu. W zakładach na terenie Czech zbudowana ma zostać m.in. cała hala turbin elektrowni. Ale Praga ma nadzieję, że uda się wynegocjować więcej, a local content już na wstępie ustalony zostanie na minimum 30 proc.

W styczniu Koreańczycy podpisali porozumienie kończące wieloletni spór z Westinghousem dotyczący praw do eksportu technologii i umożliwiające ograniczenie ryzyka prawnego dla realizacji projektu w Czechach. Niewiele później KHNP wycofało się z rywalizacji o budowę reaktora w Słowenii, co stało się przyczynkiem do spekulacji, iż zawarta z Amerykanami umowa mogła podzielić wpływy lub wręcz zobowiązać koreański koncern do porzucenia planów dalszej ekspansji na Starym Kontynencie. Z naszych informacji wynika jednak, że Koreańczycy mogą być w dalszym ciągu zainteresowani inwestycją w Polsce – także ze względu na potencjalne synergie z elektrownią w Dukovanach – a ustalenia zawarte z Westinghousem nie przesądzają losu wszystkich europejskich projektów. - Z tego co mi wiadomo kolejne rozstrzygnięcia mają być ustalane na zasadzie "case by case", czyli wszystko zależeć będzie od rozmów biznesowych - słyszymy.