Przy realizacji drugiej elektrowni jądrowej największy polski koncern elektroenergetyczny może zagrać pierwsze skrzypce. Ale ryzyko takiej inwestycji jest równie duże co zalety.

W tym roku ma ruszyć proces zmierzający do budowy kolejnej elektrowni jądrowej. Założenia co do tej inwestycji będzie zawierać aktualizacja rządowego programu energetyki jądrowej, którą mamy poznać na początku lutego. Bardziej szczegółowe ramy postępowania mają zostać wyznaczone po cyklu rozmów z potencjalnymi oferentami: amerykańskim Westinghousem – dostawcą technologii wybranym w przypadku pierwszej elektrowni, realizowanej na Pomorzu, francuską grupą EdF oraz Koreańczykami z KHNP. Kluczowa dla wyniku rywalizacji będzie waga przyznana poszczególnym kryteriom, do których mogą należeć m.in. cena, udział kapitałowy, zaangażowanie lokalnego przemysłu (local content) czy transfer technologii. Coraz więcej znaków zapytania pojawia się także wokół tego, kto będzie prowadził inwestycję po polskiej stronie. Pozycję naturalnego faworyta tracą Polskie Elektrownie Jądrowe, odpowiedzialne za projekt w gminie Choczewo.

PGE przymierza się do lokalizacji atomu

W zeszłym tygodniu PGE podpisała porozumienie w sprawie warunków ewentualnego przejęcia od należącego do Zygmunta Solorza ZE PAK projektu elektrowni gazowej w Adamowie oraz udziałów we wspólnej spółce PGE PAK, odpowiedzialnej za zamrożony w ostatnich miesiącach projekt jądrówki w Koninie.

Jak zauważył w czwartek Wojciech Wrochna, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, jeśli negocjacje te przebiegną pomyślnie i zakończą się podpisaniem umowy, państwowa spółka stanie się wyłącznym dysponentem dwóch lokalizacji powęglowych pod potencjalną jądrówkę. Trzeba podkreślić, że Konin i Bełchatów były wskazane wcześniej – oprócz lokalizacji nadmorskich – jako najkorzystniejsze do posadowienia elektrowni jądrowej.

Wprawdzie w dyskusjach branżowych pojawiają się czasem alternatywne typy – np. Kozienice, Połaniec czy Opole – jednak właśnie dwie lokalizacje związane dziś z najbardziej emisyjnym węglem brunatnym są wskazywane najczęściej. Oprócz możliwości wykorzystania istniejącej infrastruktury sieciowej niebagatelną rolę odgrywają tutaj także uwarunkowania społeczne. Zagłębia węgla brunatnego uznawane są za najbardziej zagrożone procesem transformacji i – co za tym idzie – najbardziej potrzebują alternatywnych motorów rozwojowych. Sama PGE wolałaby, żeby elektrownia powstała w Bełchatowie. Kontrola nad spółką, która dysponuje prawami do lokalizacji konińskiej, dałaby jej jednak możliwość odegrania czołowej roli w projekcie także w przypadku, gdyby sytuacja Bełchatowa się skomplikowała, co nie jest wykluczone ze względu m.in. na warunki wodne i sejsmiczne.

Prezes PGE rozmawia z Francuzami

Dzień po podpisaniu porozumienia z ZE PAK prezes PGE spotkał się z kolei w Warszawie z szefem EdF Lukiem Rémontem. Dariusz Marzec poinformował później, że tematem rozmowy były możliwości współpracy obu spółek w zakresie energetyki jądrowej, podkreślając bliskie relacje łączące jego spółkę z francuskim partnerem.

Aktywna postawa PGE w sprawie drugiego atomu wyraźnie kontrastuje z niepewnością, jaka otacza PEJ, która jest obciążona m.in. spekulacjami o nadciągających zmianach w kierownictwie spółki oraz krytyką zasadzającą się na tym, że niezbyt dobrze radzi sobie nawet z pierwszym projektem.

Na mocy uchwalonej nowelizacji specustawy jądrowej PEJ dostanie – pod warunkiem uzyskania zgody Komisji Europejskiej na pomoc publiczną – 60 mld na budowę elektrowni na Pomorzu. Wiadomo jednak, że powstanie kolejnych jądrówek w modelu zakładającym tak duży wkład finansowy państwa – zarówno z punktu widzenia premiera, jak i kluczowych resortów (przede wszystkim przemysłu i finansów) – nie wchodzi w grę. PEJ na razie nie chce się do spekulacji o rywalizacji z PGE odnosić. Nieformalnie w otoczeniu spółki słyszymy jednak, że prowadzi już analizy w sprawie możliwych lokalizacji dla drugiej elektrowni i w każdej chwili gotowa jest je kontynuować. – Czekamy na zielone światło rządu, z nikim się nie ścigamy – słyszymy.

Kto da radę dowieźć atom?

Mimo upływu prawie czterech lat od wykupienia przez Skarb Państwa i wydzielenia PEJ ze struktur PGE, głównego gospodarza projektu jądrowego do 2021 r., w branży nie milkną też głosy, że to PGE dysponuje w dalszym ciągu zasobami i know-how dającymi największe szanse na „dowiezienie” skomplikowanej inwestycji. – PGE ma coś, czego PEJ nie ma – doświadczoną organizację, która umie budować projekty energetyczne – mówi nam, zastrzegając anonimowość, specjalista doradzający przy projektach jądrowych.

Zdaniem Macieja Lipki, eksperta Nuclear PL, PGE to „jedna z niewielu spółek energetycznych w Polsce, która ma realne i świeże doświadczenia w realizacji inwestycji energetycznych – bloków parowo-gazowych w Dolnej Odrze i Rybniku”. – Wykorzystując to, spółka zapewne byłaby w stanie szybko stworzyć profesjonalną strukturę zarządzającą procesem przygotowania inwestycji, a następnie nadzoru inwestorskiego nad budową elektrowni jądrowej – uważa. A dodatkowym ułatwieniem – jak dodaje – byłoby też przejęcie zrębów takiego zespołu utworzonego już w ramach spółki PGE PAK. Te argumenty, jak wynika z naszych informacji, trafiły do przekonania stronie rządowej.

Minusy elektrowni jądrowej w PGE

PGE jako potencjalny inwestor ma też istotne słabości. Wątpliwości budzi w szczególności ograniczona skala możliwych do zaangażowania w projekt środków własnych spółki oraz perspektywy pozyskania wsparcia zewnętrznego. Obciążeniem są przede wszystkim posiadane przez grupę aktywa węglowe. – Brak ich wydzielenia praktycznie zamyka temat zaangażowania zachodnich banków i funduszy w projekt prowadzony przez PGE – wskazuje jeden z rozmówców DGP, ekspert z doświadczeniem w nadzorze nad spółkami Skarbu Państwa. Możliwości PGE radykalnie ograniczyłoby także – jego zdaniem – dyskutowane w rządzie wydzielenie ze spółki gałęzi odpowiedzialnych za dystrybucję.

Inna osoba z branży podkreśla: – Zarówno PEJ, jak i PGE nie mają doświadczenia w przemyśle jądrowym. Są też podatne na ewentualne zmiany polityczne. W przypadku tej drugiej grupy komplikacją byłaby też rywalizacja pomiędzy poszczególnymi jej gałęziami. Na przykład z punktu widzenia PGE Energia Odnawialna atom to konkurencja. ©℗