W przyszłym tygodniu opublikujemy aktualizację „Programu polskiej energetyki jądrowej”. Druga elektrownia stanie w regionie powęglowym, a wyboru dokonamy najwcześniej w przyszłym roku - mówi w rozmowie z DGP wiceminister przemysłu i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

Jak pan się odnosi do spekulacji mówiących o tym, że premier Donald Tusk przy najbliższej reorganizacji swojego gabinetu może chcieć zlikwidować ministerstwo przemysłu?

To są jedynie spekulacje w przestrzeni medialnej, do których podchodzę bardzo spokojnie. Jesteśmy w stałym kontakcie z KPRM i premierem Tuskiem i w żaden sposób na razie nie dano nam odczuć tego, że miałoby się coś zmienić. Mija rok funkcjonowania ministerstwa, jesteśmy w tej chwili na etapie podsumowania tego, co się udało zrobić, a co jeszcze jest przed nami. Nie mam żadnych informacji, żeby zadania, którymi się zajmujemy – czy jako ministerstwo przemysłu, czy jako pełnomocnik do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej – miały przestać nas dotyczyć.

Po co ogóle Polsce ministerstwo przemysłu? Mamy resort klimatu, który zajmuje się transformacją energetyczną, mamy resort aktywów państwowych, gdzie są spółki energetyczne, dodatkowo mamy resort rozwoju, dbający o przedsiębiorstwa przemysłowe.

Wrażliwość i specyfika obszarów, którymi zarządza ministerstwo przemysłu powoduje, że słusznie uznano, że powinny one być wydzielone. Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) odpowiada za politykę energetyczną, a my zarządzamy górnictwem węgla kamiennego, ropy, gazu oraz atomem. Dbamy o interesy innych grup społecznych, często ze sobą współpracując, choć i tak finalnie wszystko jest dyskutowane na poziomie Rady Ministrów, gdzie zapadają najważniejsze decyzje kierunkowe.

Skoro i tak podejmujecie kolegialne decyzje, to nie lepiej, żeby powstał super-resort energetyczno-surowcowo-klimatyczny?

Uważam, że obecny układ daje największe szanse na dobrą współpracę, a tworzenie super-resortu pozbawiłoby nas pewnego elementu dyskusji i wymiany argumentów. Nie wydaje mi się, żeby teraz był właściwy moment na zmiany i reorganizację obecnej struktury. My jesteśmy zadowoleni ze współpracy z minister Hennig-Kloską i ministrem Jaworowskim i uważam, że zbyt częste zmiany wcale nie przyczyniają się do poprawy decyzyjności i sprawczości. To, że czasem występuje sprzeczność interesów między naszymi resortami, nie wynika z miejsca usytuowania danego departamentu, tylko ze sprzeczności interesów konkretnych grup społecznych.

Rozmawiamy w rocznicę powstania resortu przemysłu. Co się udało przez ten rok osiągnąć?

Możemy być zadowoleni ze stałego dialogu z sektorem górniczym i rozmowami o modelu transformacji, jaki czeka naszą gospodarkę. To potwierdzenie sensowności lokowania naszego urzędu w Katowicach. Sukcesem jest przyjęcie przez Sejm ustawy zapewniającej finansowanie programowi energetyki jądrowej na kwotę ponad 60 mld zł. Dodałbym jeszcze projekt ustawy o rynku mocy realizowany wspólnie z MKiŚ, który dzięki mechanizmowi aukcji dogrywkowych zapewni Polsce bezpieczeństwo energetyczne do 2029 r.

Czego się nie udało dowieźć przez rok?

Największym wyzwaniem pozostaje doszczegółowienie planu transformacji polskiej energetyki. To bardzo trudne zadanie, i choć postawione przed całą Radą Ministrów, to jednak w dużej mierze spoczywające na nas. Mam poczucie, że musimy przyspieszyć prace nad transformacją.

Liczyłem, że przyzna pan, że fiaskiem zakończyły się zapowiedzi minister Marzeny Czarneckiej dotyczące uzyskania zgody KE na pomoc publiczną dla polskich kopalń. To miał być priorytet, a sprawa utknęła w martwym punkcie.

To jest element planu transformacji, o którym powiedziałem. Natomiast nie powiedziałbym, że sprawa utknęła w martwym punkcie, wciąż jesteśmy w dialogu z Komisją Europejską. Mamy opóźnienia i walczymy, by je zminimalizować.

Nie czas wycofywać się z planów dofinansowania kopalń i szukać alternatywnego rozwiązania?

To byłoby zbyt szybkie złożenie broni. Liczymy, że znajdziemy rozwiązanie, które zaakceptuje Komisja Europejska i będzie to z korzyścią też dla sektora górniczego.

A jeśli nie? Jaki jest plan B dla polskich kopalń?

Są pewne rozwiązania, które bierzemy pod uwagę. Rozmawiamy o nich i na poziomie europejskim, i wewnętrznie z sektorem górniczym i związkami zawodowymi w Polsce.

Czy lepiej niż z notyfikacją wniosku pomocowego dla kopalń idzie nam z notyfikacją wniosku o zgodę na finansowanie budowy elektrowni jądrowej?

Wniosek notyfikacyjny złożony został we wrześniu ubiegłego roku, natomiast w grudniu wydana została tzw. decyzja otwierająca, która we wtorek została opublikowana w dzienniku urzędowym, czyli rozpoczęta została spodziewana przez nas formalna procedura dochodzenia. Teraz czekamy na zakończenie postępowania, które zwykle trwają półtora roku, a nawet dwa lata. Choć Czesi na swoją zgodę czekali jeszcze dłużej - My chcemy jednak uzyskać finalną decyzję jeszcze w tym roku i jesteśmy z Komisją Europejską w dialogu mającym na celu wyjaśnienie wszystkich wątpliwości i wypracowanie finalnego kształtu mechanizmu wsparcia. Czekając na zgodę na finansowanie, realizujemy przygotowawczy zakres prac przy budowie elektrowni. W tej chwili spółka Polskie Elektrownie Jądrowe ma jeszcze pieniądze i cały czas prowadzone są prace projektowe oraz przygotowywana jest tzw. infrastruktura towarzyszącą. Od treści decyzji notyfikacyjnej i tego, kiedy zostanie wydana, zależy kiedy będziemy mogli rozpocząć dalsze prace nad polskim atomem i na jakich warunkach ta elektrownia jądrowa będzie działać. Nie widzę ryzyka, by tej zgody finalnie nie otrzymać, natomiast potencjalnie jest ryzyko dodatkowych opóźnień w wydaniu decyzji, które będziemy mitygować tak, by nie przełożyło się ono na opóźnienie w realizacji projektu.

We wniosku wpisaliście koszt budowy elektrowni w Choczewie na 192 mld zł. W budżecie państwa zabezpieczonych jest 60 mld zł. Co z pozostałą kwotą?

Reszta to finansowanie zewnętrzne dłużne – zakładamy, że spora część finansowania pochodzić będzie z agencji kredytów eksportowych, a pozostała kwota – z banków komercyjnych. Kredyty będą udzielane bezpośrednio spółce Polskie Elektrownie Jądrowe i gwarantowane przez Skarb Państwa. Od grudnia zeszłego roku spółkę wspiera doradca finansowy - konsorcjum firm BNP Paribas France i KPMG Advisory - który pomoże opracować całościowy plan finansowania tej inwestycji. Jesteśmy zaawansowani, jeżeli chodzi o projektowanie elektrowni i uzyskiwanie pozwoleń na jej budowę. Na dziś kluczową kwestią jest dotrzymanie kroku również w kwestii finansowania.

Lada dzień będziecie publikować aktualizację Programu Energetyki Jądrowej. Co się znajdzie w tym dokumencie?

Aktualizację przedstawimy w przyszłym tygodniu. Znajdą się w niej m.in. odniesienia dotyczące potencjalnych lokalizacji drugiej elektrowni. Chcemy, żeby druga elektrownia odpowiadała w dużo większym stopniu na wyzwania transformacji i wniosła istotny komponent społeczny. Dlatego elektrownia powstanie w regionie powęglowym. Mamy wytypowane cztery opcje: dwie podstawowe to Bełchatów i Konin, a także dwie dodatkowe – Kozienice i Połaniec. Finalną lokalizację dopasujemy do wybranej technologii, w porozumieniu z partnerem, którego wskażemy do realizacji tego projektu. Wybór lokalizacji musi być oparty o obiektywne kryteria - porównamy warunki geologiczne, potencjał chłodzenia, ryzyka sejsmologiczne, współpracę z samorządami czy przychylność mieszkańców dla tej inwestycji.

Kiedy poznamy lokalizację tej drugiej elektrowni?

To kwestia najwcześniej przyszłego roku. W aktualizacji Programu Energetyki Jądrowej znajdzie się też zapis, aby z budowy drugiej elektrowni w jak najszerszym stopniu korzystał polski przemysł i polskie firmy budowlane. Trzeci istotny punkt, który znajdzie się w dokumencie, dotyczyć będzie procesu wyboru partnera do postawienia tego obiektu. Mówiąc wprost, chcemy tak poprowadzić ten proces, żeby koszt budowy drugiej elektrowni dla Skarbu Państwa był mniejszy niż przy elektrowni budowanej na Pomorzu.

Budżet państwa nie udźwignąłby drugiej takiej inwestycji?

W przypadku budowy drugiej elektrowni mówimy już o nakładającym się ciężarze wydatków na obie instalacje. To są olbrzymie kwoty, których nie jesteśmy w stanie pokryć z budżetu państwa. Podjęliśmy więc decyzję, żeby budowa drugiej polskiej elektrowni jądrowej odbyła się z udziałem finansowym partnerów, których wybierzemy do tego wspólnego projektu. To mógłby być partner prywatny, który w zamian za pokrycie części kosztów, objąłby udziały. Głównym udziałowcem na pewno pozostałby Skarb Państwa, natomiast chcemy szukać elastycznych i kreatywnych form, w których może się pojawić również finansowanie prywatne.

To byłby kapitał zagraniczny?

Te kwestie pozostawiamy otwartą. Zainteresowanie wyraził już francuski EDF, który zapowiedział, że dysponuje odpowiednią technologią do budowy elektrowni i że jest zainteresowany współfinansowaniem tej inwestycji. O podobnej formie współpracy rozmawiamy też z Westinghouse. Jesteśmy jednak otwarci na każdy podmiot amerykański, który w tym projekcie mógłby się pojawić jako partner finansowy, niekoniecznie powiązany z branżą energetyczną.

A międzynarodowe instytucje finansowe jak EBI czy EBOR?

Z takimi podmiotami również rozmawiamy, natomiast jeśli chodzi o Europejski Bank Inwestycyjny, musi być ich zgoda na finansowanie projektów jądrowych, bo póki co realizują jedynie inwestycje w energetykę zieloną. Choć patrząc z perspektywy emisyjności, atom niczym nie różni od energii zielonej.

Ostatnie tygodnie nie dają do myślenia, że w kwestii tak strategicznej współpracy lepiej postawić na Francuzów czy Koreańczyków, a nie Amerykanów?

Śledzimy to, co się dzieje w relacjach polsko-amerykańskich i europejsko-amerykańskich, natomiast pomimo wszelkich turbulencji politycznych, nasze relacje gospodarcze pozostają bardzo dobre. Jestem w stałej łączności z moimi odpowiednikami w Departamencie Energii w Waszyngtonie i wszystkim nam zależy, żeby ten polsko-amerykański projekt zakończył się sukcesem i umacniał bilateralne relacje gospodarcze. Nie ma żadnych dyskusji, by podważać tę umowę czy zaniechać współpracy z Amerykanami. Natomiast wybór partnera do drugiej elektrowni pozostaje otwarty. Odpowiednimi technologiami dysponują również Francuzi i Koreańczycy, i to w gronie tych trzech opcji wybierzemy najlepszą i najtańszą ofertę.