Ministerstwo Aktywów Państwowych i Ministerstwo Finansów nie zgadzają się z propozycją resortu środowiska, co do skali wsparcia morskiej energetyki wiatrowej. A pierwsza aukcja jest zaplanowana już na ten rok.

Kamienie milowe KPO wymagają przyjęcia przepisów dotyczących maksymalnej ceny za energię z morskich farm wiatrowych. Pierwsza aukcja jest zaplanowana już na 2025 r. a ministerstwo klimatu i środowiska (MKiŚ) w ocenie skutków regulacji zaznaczyło: „niezbędne jest wejście w życie rozporządzenia nie później niż w IV kwartale 2024 r.”. Tak się jednak nie stało. Z najnowszą propozycją MKiŚ co do wysokości tej ceny nie zgadza się ani ministerstwo aktywów państwowych (MAP) ani ministerstwo finansów (MF). Pierwsze uważa, że w niektórych przypadkach cena maksymalna powinna być wyższa, drugie, że zaproponowane ceny są za wysokie.

Jak działa wsparcie dla energetyki wiatrowej

Aukcje na sprzedaż energii są zaplanowane na lata 2025, 2027, 2029 i 2031 r. Pierwsze dwie – na 4 GW energii, kolejne – na moc 2 GW. Firmy składają w nich oferty, niewidoczne dla pozostałych uczestników aukcji, a następnie wygrywa oferta z najniższą ceną. Ta jednak nie może być wyższa niż cena maksymalna wskazana w rozporządzeniu MKiŚ. W aukcji muszą zostać zgłoszone co najmniej trzy oferty.

Cena maksymalna to więc rządowe wsparcie inwestycji w morskie farmy wiatrowe. W Polsce jest ono oparte na modelu kontraktu różnicowego. - Inwestor, który wygrywa aukcję, przez następne lata ma zagwarantowaną cenę sprzedaży energii. Jeśli jego oferta to 100 euro za MWh, a cena na rynku jest niższa i wynosi np. 80 euro, rząd dopłaca mu 20 euro. Jeśli cena rynkowa jest wyższa, np. 120 euro, inwestor i tak zarabia tylko 100 euro i oddaje 20. To system, który jest sprawiedliwy i stosunkowo tani dla rządu, ponieważ czasem to on płaci inwestorowi, a czasem to inwestor musi mu zapłacić – tłumaczył w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną Giles Dickson, prezes branżowej organizacji WindEurope.

Ile chce dopłacić rząd do morskich farm wiatrowych?

  • Propozycja ministerstwa klimatu i środowiska z 20 grudnia jest już czwartą z kolei.
  • Pierwsza, sierpniowa wersja rozporządzenia zakładała cenę nie wyższą nić 471,83 zł za MWh.
  • W październiku została podniesiona do 512,32 zł za MWh.
  • W grudniu MKiŚ zaproponował zróżnicowanie cen w zależności od obszaru, na którym znajduje się inwestycja – dla tych położonych bliżej brzegu miało to być nie więcej niż 479,1 zł za MWh, a dla bardziej odległych – 512,32 zł za MWh.

Ministerstwo aktywów państwowych: „Przepisy proponowanego w aktualnym brzmieniu projektu rozporządzenia uniemożliwią rentowną realizację projektów morskich farm wiatrowych rozwijanych przez inwestorów i uzyskanie dla nich finansowania”

Kto skorzysta na propozycji ministerstwa aktywów państwowych?

Resort chciał podwyższenia ceny maksymalnej do 512,32 zł na obszarach, na których mają powstać projekty Baltica 7 i Baltica 9, w których inwestorem jest PGE (w przypadku Baltica 7 – wspólnie z Tauronem). MKiŚ planował tam cenę maksymalną 479,1 zł.

  • Najnowsza propozycja MKiŚ zakłada więc już teraz aż trzy ceny maksymalne. Nie zmieniła się wartość tylko najwyższej z nich (512,32 zł) ani obszar, którego dotyczy.
  • Podniesiona została jednak wartość dla obszarów położonych najbliżej brzegu (do 485,71 zł),
  • Dla obszarów, na których mają powstać projekty Baltica 7 i Baltica 9 zaproponowano nową cenę – 499,33 zł.

Więcej dla PGE i Taurona?

Według MAP, jest to jednak nadal za mało i nie ma uzasadnienia, aby na obszarach pod Baltica 7 i Baltica 9 wskazywać cenę niższą niż na obszarach położonych dalej od brzegu, gdzie obowiązuje cena 512,32 zł.

Dla odmiany ministerstwo finansów uważa, że to wcześniejsza wersja rozporządzenia „należycie wyważała uzasadniony interes potencjalnych inwestorów i gospodarki polskiej”, a nowy projekt może negatywnie wpłynąć na sytuację gospodarki i finanse publiczne przez podwyższone ceny energii.

Do wcześniejszej wersji rozporządzenia ministerstwo finansów nie więc zgłosiło uwag, za to w piśmie z 13 grudnia zaznaczyło, że mając na względzie m.in. „sygnalizowane przez potencjalnych inwestorów możliwe trudności w realizacji morskich farm wiatrowych w skali i w czasie spójnym z procedowanym KPEiK”, „większą uwagę zwrócić należy na rozwój lądowej odmiany tej technologii wytwarzania” i pilnie przyjąć regulacje ułatwiające jej rozwój, w tym zmianę zasady „10H”. Tymczasem nowelizacja tzw. ustawy wiatrakowej również nadal nie została przyjęta, o czym piszemy TUTAJ

Za mało źle, za dużo jeszcze gorzej

Ustalenie zbyt niskiej ceny maksymalnej może grozić tym, że w aukcji nie zostaną zgłoszone co najmniej trzy oferty, co z kolei nie pozwoli na przeprowadzenie aukcji.

Według Michała Hetmańskiego, prezesa Fundacji Instrat, istnieje jednak także ryzyko nadmiernego wsparcia morskich farm wiatrowych. - Mechanizm, zgodnie z którym przez 25 lat ceny będą indeksowane o inflację jest ponadprzeciętnie korzystny dla branży. Budowa morskiej elektrowni wiatrowej, tych z II fazy, potrwa od 5 do 15 lat i tylko w tym okresie wartość powinna być indeksowana – mówi.

Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych, który znajduje się w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów, MKiŚ planuje ograniczyć indeksację do wartości nie większej niż cel inflacyjny Rady Polityki Pieniężnej. Według rządu, indeksacja średniorocznym wskaźnikiem cen „jest problematyczna z punktu widzenia długofalowej przewidywalności przepływów pieniężnych morskich farm wiatrowych” oraz „może być potencjalnie niekorzystna i nieadekwatna z punktu widzenia finansów publicznych i odbiorców końcowych, włączając ryzyko wystąpienia nadmiernego, nieuzasadnionego wsparcia dla inwestora”.

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej jeszcze dodaje:- Dla rozwoju offshore kluczowa jest obecnie odpowiednia ustawa, która umożliwi skuteczne przeprowadzenie aukcji. Chodzi m.in. o zasady uczestnictwa w aukcji przed uzyskaniem decyzji środowiskowej – mówi.