W pierwszej połowie 2024 r. Unia Europejska po raz pierwszy w historii sforsowała pułap 50 proc. odnawialnych źródeł energii w wytwarzaniu energii elektrycznej – wynika z danych Eurelectric, stowarzyszenia europejskiej branży elektroenergetycznej.
Łącznie z atomem zapewnia jej to już niemal trzy czwarte miksu ze źródeł uznawanych za bezemisyjne.
Kurczy się zarazem przestrzeń na rynku energii dla paliw kopalnych, odpowiadających za pozostałą część produkcji prądu. W okresie od początku roku odpowiadały one za jedyne 26 proc. miksu, z czego większość stanowiły elektrownie gazowe. Wahania cen surowca i koszty opłat za emisje w systemie ETS sprawiają, że coraz szybciej z sieci wypychany jest węgiel, który odpowiada już za mniej niż 10 proc. energii elektrycznej we Wspólnocie.
Trendy te widoczne są również w Polsce. W ostatnim półroczu po raz pierwszy ponad 30 proc. energii pochodziło z OZE. Bloki węglowe odpowiadały za niespełna 56 proc. Rok wcześniej dominacja węgla w energetyce sięgała 63 proc., a w pierwszej połowie 2022 r. – 72 proc. Choć proces żegnania się z energetyką węglową nabiera u nas tempa, nasz miks pozostaje w skali europejskiej ewenementem. Dość powiedzieć, że Polska odpowiadała w minionym półroczu za 44 proc. całej energii wyprodukowanej w minionym półroczu w elektrowniach węglowych na terenie UE.
Statystyki te potwierdzają, że elektroenergetyka – do niedawna odpowiedzialna za największą część śladu węglowego UE – jest pierwszym w kolejce sektorem do osiągnięcia neutralności klimatycznej. To ona, dzięki szeroko rozpowszechnionym technologiom bezemisyjnym, może się poszczycić najbardziej dynamiczną dekarbonizacją. W latach 1990–2022 w Unii zredukowano emisje związane z wytwarzaniem prądu o 43,5 proc. A kolejne miesiące przyniosły dalsze przyspieszenie tego procesu. Aby wypełnić zobowiązania klimatyczne UE, konieczne będzie jednak – jak się szacuje – wyeliminowanie do końca dekady ok. 90 proc. obecnych emisji związanych z produkcją energii. ©℗