Poznaliśmy główne założenia nowej ustawy wiatrakowej, nad którą pracuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Odległość od zabudowań to niejedyna zmiana.

Przyjęta w marcu zeszłego roku ustawa wiatrakowa de facto nie zniosła zasady 10H, czyli zakazu budowy turbin wiatrowych w mniejszej odległości od budynków niż 10-krotność wysokości turbiny. To społeczności lokalne zyskały możliwość zgody na taką inwestycję, ale w odległości 700 m od zabudowań. To się zmieni – zasada 10H zostanie całkowicie zniesiona, a minimalna wymagana odległość turbin od budynków zostanie zmniejszona do 500 m.

Zasada 10H zostanie też więc zniesiona w sąsiedztwie parków narodowych. Zastąpi ją jednolita minimalna odległość farm wiatrowych, wyrażona w metrach. Jaka? Jeszcze nie wiadomo. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że parki narodowe są jedyną formą ochrony przyrody, która będzie miała taką regulację, podczas gdy znakomita większość przyrody chronionej w Polsce to właśnie nie parki narodowe, ale obszary Natura 2000, rezerwaty, parki krajobrazowe itp. W istocie parki narodowe zajmują tylko 1 proc. powierzchni kraju. Ostatni park narodowy – „Ujście Warty” – został utworzony w 2001 r. Potem ta forma ochrony przyrody została skutecznie zablokowana przez tzw. weto samorządowe.

W przypadku lokalizacji wiatraków na terenach przyrodniczo cennych szczególnie wrażliwymi gatunkami są ptaki i nietoperze. To argumenty, które wielokrotnie podnosiły stowarzyszenia przyrodnicze w Polsce i Europie. – W ustawie powinny być uwzględnione nie tylko parki narodowe, lecz także bufory wokół nich czy obszary Natura 2000, ponieważ to tam są szczególnie wrażliwe gatunki ptaków – mówi dr Jarosław Krogulec, dyrektor ds. ochrony przyrody w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Ochrony Ptaków.

Lokalizowanie elektrowni wiatrowej ma być też umożliwione na podstawie szczególnego rodzaju miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, jakim jest zintegrowany plan inwestycyjny. Jest to nowe pojęcie wprowadzone w 2023 r. na mocy ustawy o planowaniu przestrzennym. Oznaczać to będzie, że w zamian za pewne ułatwienia administracyjne przy okazji budowy farmy wiatrowej inwestor będzie musiał porozumieć się z gminą ws. towarzyszących inwestycji, ważnych z punktu widzenia społeczności lokalnej, np. wyremontowania fragmentu drogi na jego koszt.

W obowiązującej obecnie ustawie jest zapis, który określa minimalną odległość turbin wiatrowych od linii energetycznych jako co najmniej trzykrotność wirnika wraz z łopatami lub dwukrotność wysokości elektrowni wiatrowej. Nie jest jasne, czy podobna zasada zostanie utrzymana. Jest to kość niezgody pomiędzy Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi a branżą wiatrową. Operator chce utrzymania takiego przepisu ze względów bezpieczeństwa – w przypadku ekstremalnych warunków pogodowych wiatrak mógłby przewrócić się na linię, w mroźne dni mogłyby one ucierpieć przez odrywające się od łopat bryły lodu, ponadto praca turbin wprawia kable w drganie, co przyspiesza ich erozję.

Piotr Czopek, ekspert Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, jest jednak innego zdania. – Z naszej perspektywy podwyższenie odległości turbin wiatrowych od linii energetycznych to złe rozwiązanie. Nie dochodziło do wypadków, kiedy przepisy te nie obowiązywały. Takie rozwiązanie może też zadziałać w dwie strony i uniemożliwić budowę linii w pobliżu farmy wiatrowej. Wolelibyśmy inne rozwiązania – jeżeli turbina mogłaby powodować drgania linii, linie te można zabezpieczyć – mówi DGP. Dodaje on, że inwestor powinien móc indywidualnie uzgadniać takie kwestie bezpośrednio z operatorem sieci przesyłowej.

Resort klimatu przekazał nam też, że nowa ustawa „usprawni funkcjonowanie mechanizmu udostępnienia co najmniej 10 proc. mocy elektrowni wiatrowej zainteresowanym mieszkańcom korzystającym z wytwarzanego prądu w formule prosumenta wirtualnego lub kooperatyw energetycznych”. Idea ta została zawarta w już obowiązującej ustawie, ale nie było jeszcze przypadku jej zastosowania. Pojawiały się też wątpliwości interpretacyjne dotyczące tych przepisów, bo nie został określony sposób, w jaki moc farmy miałaby zostać udostępniona mieszkańcom, ani to, w jaki sposób miałoby to zostać rozliczone.

Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami resortu projekt miał być pokazany do końca czerwca, choć możliwe, że stanie się to kilka tygodni później. – Bez skrócenia procedur nie możemy mówić o odblokowaniu rozwoju energetyki wiatrowej. Dopiero wtedy można będzie powiedzieć, że zmieni to zasady gry dla branży wiatrowej w Polsce. Wiemy jednak, że nowa ustawa wiatrakowa nie będzie zawierać takich rozwiązań, zostaną one zawarte w innej ustawie, nad którą rząd będzie pracował jesienią. Dopiero wtedy można będzie powiedzieć, że zmieni to zasady gry dla branży wiatrowej w Polsce – mówi Piotr Czopek. ©℗