Tchórzewski, który uczestniczył w środę w okrągłym stole energetycznym powiedział dziennikarzom w kuluarach spotkania, że rozmowy na temat wprowadzenia tzw. mechanizmów mocowych, trwają od dłuższego czasu nie tylko w Polsce, ale i innych krajach europejskich. Wynika to z tego, że przy niskich cenach energii, spowodowanych m.in. dynamicznie rozwijającą się niestabilną "zieloną energetyką" jest coraz trudniej o finansowanie koniecznych inwestycji w energetykę konwencjonalną, która zapewnia stabilne funkcjonowanie systemu.
Rynek mocy (ang. CRM - Capacity Reliability Mechanism) to mechanizm, którego zadaniem jest tworzenie zachęt finansowych dla wytwórców energii. Płaci im się nie tylko za wytworzoną i sprzedaną energię, ale za gotowość do zapewnienia w danej chwili określonej mocy. W praktyce oznacza to utrzymywanie w gotowości określonych bloków. Jak wynika z opublikowanego niedawno raportu francuskich i niemieckich stowarzyszeń energetyki konwencjonalnej - UFE i BDEW, już w ciągu najbliższych 10 lat część krajów europejskich nie będzie w stanie pokryć swego zapotrzebowania na energię. Remedium na to może być wprowadzenie właśnie rynku mocy.
"Obecnie realizowane inwestycje +wymuszone+ na spółkach energetycznych powodują, że ich możliwości finansowe się kończą, a ich sytuacja finansowa jest coraz gorsza, bo ceny energii nie generują możliwości nowych inwestycji" - mówił szef resortu energii.
Jak powiedział, po przygotowaniu założeń do projektu ustawy, Polska zwróci się do Komisji Europejskiej o opinię na ten temat. Dodał, że eksperci, którzy będą pracowali nad projektem są przygotowani, więc - jego zdaniem - praca ta "nie musi długo potrwać". "Myślę, że taki projekt będziemy w stanie przedstawić po wakacjach" - dodał.
Podczas konferencji poświęconej problemom polskiej energetyki prezes GK PGE Henryk Baranowski powiedział, że jeśli chcemy, by w Polsce były nowe inwestycje w energetykę konwencjonalną, a jak podkreślił - są one konieczne, o ile chcemy prowadzić niezależną politykę gospodarczą, to trzeba "jak najszybciej uruchomić rynek dwutowarowy", czyli taki, w którym jednym elementem jest energia, a drugim moc, czyli gotowość do dostarczenia jej wtedy, gdy jest niezbędna. "To oczywiście musi kosztować, ale z naszych analiz wynika, że koszty te nie będą odczuwalne dla przeciętnego Kowalskiego - powiedział.
Tymczasem - jak dodał - polska energetyka stanie niebawem przed poważnym problemem związanym z tzw. konkluzjami BAT (Best Available Technology), które - według zapowiedzi KE musimy spełnić do 2021 r. BAT-y to unijne regulacje dotyczące nowych standardów emisyjnych. Są one ostrzejsze niż obowiązujące od 1 stycznia 2016 r.; dotyczą większej niż dotąd liczby zanieczyszczeń, zaostrzają normy emisji SO2, NOx (tlenków azotu) i pyłów. Zaczną obowiązywać po czterech latach od decyzji KE o ich zastosowaniu.
Jak mówił Baranowski spełnienie wymagań BAT może z jednej strony skutkować szybszym wyłączeniem mocy, bo nie będzie się opłacała ich modernizacja, z drugiej strony koszty dostosowania tych instalacji, które będą niezbędne do dalszego funkcjonowania systemu są ogromne. Jak mówił w zależności od tego, jak szeroka byłaby ich modernizacja może chodzić o sumy od 12 do 60 mld.
Szef resortu energii Krzysztof Tchórzewski odniósł się też do planów budowania polskiej elektrowni jądrowej. Powiedział, że choć powinniśmy być przygotowani do rozpoczęcia projektu w każdej chwili, to jednak finansowanie takiej inwestycji musi być "optymalne" i energia z elektrowni atomowej "z punktu widzenia odbiorcy nie będzie za droga". Jego zdaniem mechanizm tzw. kontraktu różnicowego jest "nie do przyjęcia", bo jest zbyt kosztowny. Zdaniem Tchórzewskiego, alternatywny sposób finansowania takiej inwestycji to taki, w którym również inwestor podejmie ryzyko inwestycyjne. Pytany o to, czy w polski projekt jądrowy, jako inwestorzy mogliby wejść Chińczycy zauważył, że strona chińska finansowanie wiąże z dostarczeniem technologii. Powiedział, że "w tej dziedzinie nie ma na dziś decyzji".
Na początku czerwca ministerstwo energii informowało, że trwają również prace nad takimi modyfikacjami projektu jądrowego, aby był on oparty na możliwie efektywnych założeniach technicznych, organizacyjnych i finansowych, które umożliwią jego rzeczywiste wdrożenie i zdynamizowanie. Jest to jednak obecnie etap koncepcyjny i trudno obecnie deklarować konkretne daty zakończenia prac, tym niemniej chcemy te prace zamknąć w najbliższych miesiącach.
PPEJ zakładał, że do końca 2015 r. zostanie ogłoszony tzw. przetarg zintegrowany, w ramach którego wybrane zostaną kluczowe elementy projektu jądrowego, w tym technologia reaktora generacji III/III+, generalne wykonawstwo elektrowni, usługi wsparcia, prowadzenia i utrzymania jej ruchu, dostawy paliwa jądrowego oraz program transferu kompetencji do PGE EJ 1. Rozstrzygnięcie przetargu zintegrowanego miało nastąpić w roku 2019.
Spółka PGE EJ 1, która ma być odpowiedzialna za realizację projektu jądrowego, już dość dawno otrzymała deklaracje o przystąpieniu do postępowania zintegrowanego od czołowych koncernów dysponujących technologiami atomowymi, tj. od Arevy, GE Hitachi, Westinghouse, SNC Lavalin i Kepco. Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, postępowanie ma być prowadzone na podstawie przyjętego regulaminu, a nie na podstawie prawa zamówień publicznych.
W PPEJ założono, że uruchomienie pierwszego bloku jądrowego w Polsce nastąpi w roku 2024. W ubiegłym roku PGE w korespondencji technicznej z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi (PSE) zapowiedziała, że pierwszy blok jądrowy ruszy w roku 2029.(PAP)