W ustawie największe kontrowersje budzi zapis, że farmy wiatrowe nie będą mogły powstawać w mniejszej odległości od budynków mieszkalnych niż 10-krotność ich wysokości wraz z wirnikiem i łopatami. W praktyce to 1,5-2 km. Według opozycji przyjęcie tego przepisu doprowadzi do całkowitego zahamowania rozwoju energetyki wiatrowej.
Ta sama odległość miałaby być zachowana przy budowie nowych wiatraków przy granicach m.in. parków narodowych, rezerwatów, parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000. Istniejące wiatraki, które nie spełniają kryterium odległości, nie mogłyby być rozbudowywane, dopuszczalny ma być jedynie ich remont i prace niezbędne do eksploatacji. Ponadto lokalizacja elektrowni wiatrowej byłaby możliwa tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Wiceminister infrastruktury i budownictwa Tomasz Żuchowski tłumaczył w Senacie, że ustawa zawiera uwarunkowania m.in. wynikające z raportów Najwyższej Izby Kontroli, która zalecała ustanowienie konkretnej odległości od zabudowań i siedlisk ludzkich. "Np. w Szkocji są to 2 km, jeśli zaś chodzi o Bawarię, to jest to w zasadzie dziesięciokrotność wysokości, a więc jest przykład tożsamy z uregulowaniem w tym projekcie ustawy" - zaznaczył.
Grzegorz Peczkis (PiS) argumentował, że w innych krajach europejskich np. w Danii czy Holandii uregulowania są dużo bardziej wymagające, jeżeli chodzi o stawianie wiatraków. Jego zdaniem polskie przepisy są "ustawą minimalną", która jest wprowadzana "w stan absolutnej nicości". "Bo z takim stanem mieliśmy do tej pory do czynienia" - mówił. "Teraz w stan tej dowolności, przypadkowości, wprowadzamy uregulowanie, uregulowanie dość precyzyjnie sformułowane" - dodał senator PiS.
Według wicemarszałka Senatu Bogdana Borusewicza (PO) tą ustawą rząd wskazuje kierunek polityki energetycznej jaki chce obrać. "Dla mnie jest jasne, że ustawa, nad którą procedujemy, oznacza zakończenie inwestycji wiatrowych na lądzie. Będą możliwości na morzu, gdzieś tam po roku 2020. To są znacznie większe inwestycje. Inwestycje na lądzie zostaną zakończone. Możliwości takich inwestycji będą minimalne, ta ustawa takie inwestycje wręcz uniemożliwi" - podkreślił.
W opinii Borusewicza oznacza to, że nie nastąpi wzrost inwestycji z energii odnawialnej wiatru, a inne źródła, takie jak elektrownie wodne, fotowoltaika czy geotermia nie są przystosowane do warunków panujących w Polsce. "Czyli kończąc te inwestycje wiatrowe, zostajemy z węglem. I taki jest cel tej ustawy" - ocenił.
Ustawa spowoduje też wzrost opłat za eksploatację wiatraków. Jednocześnie zakłada, że można będzie rozbudowywać lub przebudowywać domy, znajdujące się w najbliższym sąsiedztwie wiatraków, jeśli pozwala na to miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Przedstawiciele opozycji przekonywali jednak, że przyjęte zapisy uniemożliwią budowę nowych domów w sąsiedztwie wiatraków.
W ustawie zapisano też, że wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego będzie mógł nakazać rozbiórkę wiatraka wybudowanego bez zezwolenia, na koszt inwestora, chyba że inwestor uzyska nowe pozwolenie.
Ustawa zakłada również, że postępowanie w sprawie wydania decyzji o warunkach zabudowy, rozpoczęte przed wejściem w życie ustawy, można będzie prowadzić w ciągu trzech lat od wejścia ustawy w życie na podstawie dotychczasowych przepisów.
Za ustawą - bez poprawek - głosowało 50 senatorów, 31 było przeciw, a 3 wstrzymało się od głosu. Ustawa trafi teraz do podpisu prezydenta. Wchodzi w życie po upływie 14 dni od ogłoszenia.