W 2024 roku ma ruszyć program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej "Moja Elektrownia Wiatrowa", którego celem jest wsparcie instalacji przydomowych wiatraków. Eksperci wyrażają jednak swoje wątpliwości.

Budżet programu "Moja Elektrownia Wiatrowa" ma wynieść 400 mln zł, a pojedyncze dopłaty do ich zakupu mogą sięgnąć nawet 30 tys. zł. Niektórzy eksperci określają jednak program jako "zbyt hojny", a przedsiębiorcy proponują wstrzymać jego wdrożenie w obecnej formie.

Wsparcie energetycznych turbin wiatrowych mniejszej mocy

Program dotacji na przydomowe wiatraki zapowiedziała minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska. Osoby, które zgłoszą się do programu, będą mogły uzyskać wsparcie na instalację małych przydomowych wiatraków w postaci dofinansowania do 50 proc. kosztów kwalifikowanych obejmujących zakup i montaż turbiny wiatrowej, systemu magazynowania energii oraz niezbędnego wyposażenia. Dostępne mają być dwa rodzaje dotacji:

  • do 30 tys. zł na instalację wiatrową (maksymalnie 5 tys. zł za 1 kW)
  • oraz do 17 tys. zł na magazyn energii elektrycznej (do 6 tys. zł za 1 kWh).

Z dofinansowania mogą skorzystać prosumenci, czyli osobą wytwarzającą energię elektryczną z odnawialnych źródeł energii na własne potrzeby, z możliwością oddawania nadwyżek do sieci lub korzystania z taryfy gwarantowanej.

Ekspert wyraża swoje wątpliwości. "Przedwczesne" działania

Jak uważa ekspert Konfederacji Lewiatan Jan Ruszkowski, którego wypowiedzi przytacza serwis Interia Biznes, "program dopłat do małych wiatraków nie powinien być wdrażany bez gruntownych analiz rynku i szerokich konsultacji". Zwraca uwagę, że na początku lutego zakończyły się sześciodniowe konsultacje, które – w jego opinii – trwały zbyt krótko.

Ruszkowski zaznaczył, że jego zdaniem program powinien zostać przeanalizowany pod kątem efektywności tej technologii odnawialnych źródeł energii, jej rynkowego i gospodarczego potencjału, a także dostępności rozwiązań - nie tylko turbin, ale i niezbędnej elektroniki, szczególnie falowników.

Mikroinstalacje wiatrowe jeszcze mało popularne

Jego zdaniem, sprawdzony powinien zostać również potencjalny popyt na takie instalacje. Jak podkreślił, małe mikroinstalacje wiatrowe nie zyskały dotychczas dużej popularności w żadnym europejskim kraju, choć są interesującym segmentem OZE. "Uruchamianie tak ogromnego wsparcia publicznego, tak hojnego, przy pomocy pośpiesznych konsultacji publicznych ogłaszanych dopiero na etapie gotowego projektu programu oraz wobec innych, dużo pilniejszych potrzeb, uważamy za przedwczesne, oparte na nietransparentnych przesłankach i nieuzasadnione" – stwierdził Ruszkowski.

Zwrócił uwagę, że organizacja, którą reprezentuje apeluje o rozważenie opracowania programu wsparcia w późniejszym terminie w oparciu o rzetelną, technologiczną i rynkową wiedzę. Ruszkowski zaznaczył przy tym, że wykorzystanie środków z Funduszu Modernizacyjnego, mającego zasilać ten program, będzie możliwe w stosunkowo długim okresie.

Również inni przedsiębiorcy widzą możliwość uruchomienia programu w przyszłości. Jak mówi Ruszkowski, zarówno środowiska Konfederacji Lewiatan, jak i przedstawicieli przedsiębiorców tworzących Radę OZE, w tym banków finansujących projekt czy przedstawicieli centrum badawczego KEZO Polskiej Akademii Nauk, deklarują otwartość na rozpoczęcie testów tej technologii.