Rząd zapowiada, że decyzja o zamrożeniu cen na przyszły rok zapadnie pod koniec października.

Obecna ustawa o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej w 2023 r. przestanie obowiązywać wraz z końcem grudnia. Bez odpowiednich regulacji od przyszłego roku czekałyby nas podwyżki. Wczoraj rząd przyjął rozporządzenie, które zobowiązuje sprzedawców energii elektrycznej do przyznania gospodarstwom domowym jednorazowego upustu od cen z początku 2023 r. Zniżka ta ma stanowić równowartość jednego przeciętnego miesięcznego rachunku. Poseł Polski 2050 Michał Gramatyka komentuje w rozmowie z DGP, że rząd nie patrzy na to, kto to sfinansuje. – Nie istnieją darmowe obiady. Za wszystko będziemy musieli sami zapłacić, w taki lub inny sposób – przekonuje.

Ile kosztowałby prąd bez osłon?

W dalszym ciągu nie jest jasne, czy przepisy mrożące ceny prądu zostaną przedłużone na przyszły rok. Rząd zapowiadał, że decyzja w tej sprawie ma zapaść pod koniec października, czyli po wyborach. Tymczasem eksperci ostrzegają, że bez interwencji czekają nas podwyżki. Gdyby ceny na 2023 r. nie zostały zamrożone, za kilowatogodzinę płacilibyśmy teraz 1,89 zł. Dzięki osłonie gospodarstwa domowe płacą 90 gr. Według analityków Forum Energii, jeśli ustawa mrożąca ceny energii nie zostanie przedłużona na przyszły rok, za kilowatogodzinę zapłacimy 1,57 zł, czyli o ok. 80 proc. więcej niż obecnie. Według rządu dzięki mrożeniu cen gospodarstwo domowe jest w stanie zaoszczędzić ok. 1700 zł rocznie.

W przypadku innych odbiorców wzrosty te są mniej drastyczne – według analityków dla małych i średnich przedsiębiorstw ceny wzrosną z 1,24 zł/KWh obecnie do 1,40 zł/KWh, dla samorządów będzie to wzrost z 1,51 zł/KWh do 1,78 zł/KWh.

Inne rozwiązania osłonowe

Według Bernarda Swoczyny, eksperta Instrat, chociaż bez osłon gospodarstwa domowe zapłacą znacznie więcej, to obecne podejście rządu, polegające na zamrożeniu cen energii dla wszystkich odbiorców, nie zachęca do oszczędzania prądu. – Warto pomyśleć o innym rozwiązaniu, na przykład o rekompensatach dla najbardziej potrzebujących. Na przykład rządowe dopłaty do cen paliw, co zostało wprowadzone w Wenezueli czy Egipcie, przyczyniły się do wzrostu zużycia, zamiast do ochrony uboższych obywateli – przekonuje rozmówca DGP.

– Mrożenie miało być doraźną reakcją na kryzys energetyczny, a teraz, jak wychodzimy z kryzysu, lepsze byłyby bardziej celowane instrumenty: wsparcie dla niezamożnych rodzin oraz finansowanie transformacji i efektywności energetycznej – dodaje.

Pomysły opozycji

Koalicja Obywatelska w swoich „100 konkretach na 100 dni” przewidziała zamrożenie cen gazu w 2024 r. dla gospodarstw domowych i odbiorców wrażliwych na poziomie cen z 2023 r. Lewica również chce ograniczenia cen prądu przez „wprowadzenie tańszej taryfy do poziomu przeciętnego zużycia energii w gospodarstwach domowych o podobnej charakterystyce”. Zapowiada też „ograniczenie wysokości podwyżek cen energii”. Inaczej podchodzi do tej kwestii Trzecia Droga – poseł tej partii Michał Gramatyka mówi w komentarzu dla DGP, że mrożenie cen nic nie da. – Rząd może się chwalić, że mamy najtańszy prąd w Europie, fakty natomiast są takie, że dopłacamy do tego rocznie ponad 30 mld zł. Składanie populistycznych obietnic nie ma sensu – argumentuje.

Wraz z początkiem października będą obowiązywać nowe limity zużycia energii objętego zamrożeniem cen. Wolumen energii objęty zamrożoną ceną wyniesie do 3000 kWh rocznie dla wszystkich gospodarstw domowych, do 3600 kWh rocznie dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami i do 4000 kWh rocznie dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny i rolników. ©℗