Firmy, które chcą budować farmy wiatrowe na Bałtyku, skarżą się, że Ministerstwo Klimatu nie uwzględniło w kalkulacji ceny maksymalnej m.in. kosztów związanych z koniecznością ochrony infrastruktury. Wsparcie uzyskały m.in. od resortu aktywów państwowych.

Według Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wprowadzenie do polskiego miksu energetycznego 18 GW mocy z wiatraków na morzu może pozwolić na obniżenie rachunków za prąd dla odbiorców końcowych nawet o połowę. Oszczędności te mają wynikać przede wszystkim z braku konieczności zakupu paliw takich jak węgiel czy gaz oraz związanych z tym uprawnień do emisji CO2. Pierwsza farma ma zacząć dostarczać prąd od 2026 r. Eksperci wyliczają, że do 2040 r., po włączeniu wszystkich planowanych mocy, koszt zakupu prądu przez odbiorców wyniesie 841,9 mld zł. W scenariuszu minimum – gdyby powstały projekty tylko I fazy o mocy 5,9 GW – byłoby to 1033,3 mld zł.

Cena prądu dla producentów jest ustalana przez rząd

Model wsparcia państwa dla morskiej energetyki wiatrowej został określony w dedykowanej jej ustawie. Producenci prądu mogą uzyskać prawo do pokrycia różnicy pomiędzy rynkową ceną energii a ceną umożliwiającą wytwórcom pokrycie kosztów wytwarzania energii elektrycznej na morzu. Cena ta jest jednak ustalana przez rząd – w przypadku projektów I fazy jest to 319,6 zł/MWh. Pomoc ma być rozdzielana w procedurze aukcyjnej, którą przeprowadzi Urząd Regulacji Energetyki. Do tego konieczne jest, by wzięły w niej udział co najmniej trzy podmioty. Wygrywa ten, który zaproponuje najniższą cenę (a państwo wyrównuje różnicę między nią a ustaloną wcześniej ceną maksymalną). Okres wsparcia, z którego mogą korzystać wytwórcy energii, wynosi 25 lat.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowało więc w zeszłym miesiącu projekt rozporządzenia, na podstawie którego cena maksymalna dla projektów II fazy ma wynieść 471,83 zł. Aukcje mają się odbywać w latach 2025, 2027, 2029 i 2031 i mają dotyczyć projektów o mocy odpowiednio 4, 4, 2 i 2 GW. Jeśli nie znajdzie się co najmniej trzech inwestorów chętnych do udziału w przyszłorocznej aukcji, zostanie ona przełożona na następny rok, co może przełożyć się na opóźnienia w inwestycji.

Bartosz Fedurek, prezes PGE Baltica, spółki zależnej Polskiej Grupy Energetycznej, odpowiedzialnej za budowę morskich farm wiatrowych, zwraca uwagę, że poziom ceny maksymalnej nie odpowiada współczesnym realiom. „Żyliśmy wtedy w zupełnie innych czasach – czasach pokoju. W tamtych warunkach, przy kalkulacji ceny maksymalnej, nie zostały uwzględnione nakłady na ochronę infrastruktury offshore. W międzyczasie doszła pandemia i rosyjska inwazja na Ukrainę” – mówi Fedurek. Od 2022 r. wszystkie koszty technologii OZE i rynki surowcowe znalazły się też pod presją inflacji. – Naszym zdaniem nie zostało to wszystko uwzględnione w kalkulacji ceny maksymalnej. Na infrastrukturze na Bałtyku zainstalowane zostaną dodatkowe czujniki i radary, które pozwolą nam uniknąć ewentualnych zagrożeń. Nakłady inwestycyjne wzrosną przez to o ok. 40 proc. – dodaje Fedurek.

Na farmach na Bałtyku zainstalowane zostaną dodatkowe czujniki i radary

Jaka cena prądu?

Zdaniem prezesa PGE Baltica powinna kształtować się na poziomie ok. 570 zł/MWh. – Taki poziom znalazł się w naszych uwagach do rozporządzenia w Rządowym Centrum Legislacji – mówi. To o ok. 100 zł więcej, niż proponuje resort klimatu i środowiska, oraz ok. 120 zł więcej, niż obecnie wynosi cena 1 MWh prądu na Towarowej Giełdzie Energii.

Po stronie branży offshore stanął resort aktywów państwowych, który w swojej ocenie projektu ministerstwa klimatu potwierdził obawy inwestorów odnośnie do wzrostu kosztów związanych z pandemią, wojną w Ukrainie i inflacją. MAP zaleca ponadto, by ostateczna cena maksymalna prądu z offshore uwzględniała również dodatkowe koszty, które ponoszą inwestorzy w związku ze zwiększeniem bezpieczeństwa infrastruktury. Te nie były uwzględniane przy projektach I fazy.

Anna Wiosna, partner praktyki Renewable Energy& Project Finance w CRIDO i ekspert sektora offshore wind podkreśla w rozmowie z DGP, że inwestorzy mierzą się ze wzrostem nakładów inwestycyjnych. – Cena ta jest inna dla każdego projektów, gdyż nakłady różnią się między nimi z uwagi na uwarunkowania posadowienia poszczególnych farm jak również kontraktowanie z dostawcami głównych komponentów farm w różnym czasie, a tym samym na innych warunkach – mówi. – Kluczowym jest określenie takiego poziomu ceny maksymalnej, aby gwarantowała ona koszty realizacji wszystkich projektów startujących do tej aukcji w 2025r. czy poziom 560 zł/Mw zaproponowany przez PGE Baltica jest wygórowany? Pewnie jest adekwatny do kosztów realizacji szacowanych przez tego dewelopera i dla pozostałych będzie on inny.

Zgodnie z założeniami Planu Rozwoju Sieci Przesyłowej opracowanego przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne do 2034 r. moc wiatraków w polskiej części Bałtyku może wynieść 11 885 MW. Operator sieci przesyłowej opierał te szacunki na podstawie lokalizacji farm wiatrowych, które wynikały z zawartych umów o przyłączenie oraz z samych wniosków o wydanie warunków przyłączenia. PSE oceniają jednak, że ten potencjał może być znacznie większy i sięgnąć ok. 18 GW.

Z kolei branża szacuje, że całkowity potencjał polskiej części Morza Bałtyckiego pod względem budowy morskich farm wiatrowych wynosi 33 GW, czyli ok. 30 proc. potencjału Bałtyku. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie. ©℗

ikona lupy />
Lokalizacje offshore / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe