Joanna Leoniewska-Gogola, liderka zespołu circular economy w Deloitte, oraz Jacek Pietrzyk, starszy specjalista ds. circular economy w Deloitte, wyliczają, ile i na co trzeba wydać w planowanym systemie kaucyjnym
Największą opisywaną przez was pozycją kosztową związaną z wejściem w życie systemu kaucyjnego są remonty i modernizacje sklepów – w sumie szacowane na ponad 14,2 mld zł. Skąd tak duże kwoty? I jaki zakres prac będzie potrzebny w takim „statystycznym” sklepie, który dopiero się przygotowuje do startu systemu?
ikona lupy />
fot. materiały prasowe

Joanna Leoniewska-Gogola: Rzeczywiście nie są to małe wydatki, a warto zauważyć, że w naszym raporcie i tak przyjęliśmy założenie, że remonty będą potrzebne jedynie w połowie obowiązkowych punktów. Duże jednostki handlowe na pewno muszą liczyć się z koniecznością rozbudowy przedsionka sklepu, aby konsumenci mogli w wygodnych warunkach poczekać z odpadami, lub też przebudową jednego z regałów, by w jego miejsce zainstalować panel do wrzucania opakowań wpadających do maszyny zainstalowanej za ścianą. Kolejnym wyzwaniem będzie też rozbudowa zaplecza magazynowego, w którym musi się znaleźć mechanizm sortowania (szkło) oraz zgniatania dla tworzyw i puszek, a także miejsce na ich zmagazynowanie. W statystycznym sklepie powyżej 200 mkw., który spodziewa się przyjmować więcej niż tysiąc sztuk opakowań na godzinę, trzeba będzie zainstalować automaty do zbiórki wraz z całym zapleczem na ich opróżnianie. Może też być potrzebna prasa do belowania opakowań i przygotowywania do dalszego transportu. Nie są to więc małe inwestycje i nieznaczące wydatki.

ikona lupy />
fot. materiały prasowe

Jacek Pietrzyk: Należy się też spodziewać, że swoje wymagania postawi też m.in. sanepid, straż pożarna czy Państwowa Inspekcja Pracy. Pierwsi poproszą, żeby wyjętych z automatu butelek nie przenosić przez salę sprzedaży. Drudzy nakażą doprowadzenie dodatkowego hydrantu i przebudowę drogi przeciwpożarowej. Trzeci zaś zalecą zbudowanie pomostu, który w bezpieczny sposób pozwoli czyścić maszyny.

Niektórzy jednak uznają te szacunki za zawyżone, przekonując, że w wielu krajach kaucjomaty nie muszą być umiejscawiane w sklepach, ale np. w zabudowanych kontenerach obok budynku. Czy uwzględnialiście taki wariant?

Joanna Leoniewska-Gogola: Tak, ale od pewnych kosztów i tak nie uciekniemy. Na potrzeby naszych analiz odbyliśmy rozmowy z kilkudziesięcioma kluczowymi interesariuszami, w tym sieciami handlowymi, które często mają swoje punkty handlowe w krajach, gdzie system kaucyjny działa od wielu lat. Ich obserwacje, doświadczenia i wyliczenia były często bardzo zbieżne. Uwzględniając wymagania wszystkich wyżej wymienionych służb i liczne uwarunkowania bezpieczeństwa oraz przepisy bhp, przygotowanie nawet jednego punktu o dużym potencjale zbiórki wymaga istotnych nakładów inwestycyjnych, które w zależności od lokalizacji wynoszą od 200 tys. zł do nawet 1 mln zł.

Jacek Pietrzyk: Oczywiście słyszymy na rynku, że dla ułatwienia procesu przygotowawczego można wdrożyć „rozwiązania kontenerowe”. Obawiam się jednak, że ze względu na klimat w Polsce, zwłaszcza okres jesienno-zimowy, ani klienci, ani pracownicy sklepów nie będą z takiego rozwiązania szczególnie zadowoleni.

Joanna Leoniewska-Gogola: Ja osobiście również testowałam to rozwiązanie – w dodatku w sklepie, w którym pracownicy nie byli automatycznie powiadamiani, że recyklomat jest przepełniony i nie przyjmuje kolejnych opakowań. Z tą informacją należało się udać do sklepu oraz znaleźć odpowiedniego pracownika, który się tym zajmie. Nie uważam, by było to wygodne.

Jacek Pietrzyk: Poza tym kontenery tylko pozornie rozwiązują problem, bo takie obiekty też przecież należy zakupić i zamontować na odpowiednio do tego przygotowanym i zaprojektowanym podłożu. W polskich warunkach bez pozwolenia na budowę i tak się w większości przypadków nie obędzie.

23 mld zł w ciągu dekady – tyle z kolei ma kosztować już samo utrzymanie systemu, czyli zliczanie opakowań, magazynowanie, transport, rozliczenia. Która z tych pozycji będzie najwięcej kosztować?

Joanna Leoniewska-Gogola: Bez względu na to, czy system będzie opierał się w większym stopniu na zbiórce manualnej czy automatycznej, to i tak koszty utrzymania personelu będą stanowić największy udział ze wszystkich wydatków związanych z bieżącą obsługą systemu. Nie można pomijać też milionów worków, kosztów transportu i wielu innych, które szczegółowo zdefiniowaliśmy w raporcie. Automaty będą zużywać energię, a po pewnym czasie będą wymagały wymiany podzespołów zgniatająco-niszczących. Każdy producent automatów inaczej określa też ich żywotność. Średnio mówi się o ośmiu latach, co sprawia, że w ciągu analizowanej przez nas dekady musieliśmy założyć jeszcze wydatki na odtwarzanie infrastruktury, która powstała na początku startu systemu.

Jacek Pietrzyk: To wszystko oczywiście przy założeniu, że operatorzy wzorowo współpracują i nie mnożą usług w tym samym miejscu, co wcale – biorąc pod uwagę mnogość podmiotów reprezentujących interesy producentów – nie musi być takie oczywiste.

Jakie wnioski płyną z tych wszystkich rozmów? Czy jest coś, co wyróżnia Polskę na tle innych krajów, które już wdrożyły system kaucyjny? Coś wyjątkowego, co w jakiś sposób wpłynęło na koszty systemu?

Jacek Pietrzyk: Zacznijmy od tego, że jesteśmy jedynym krajem, który wdraża system kaucyjny bez zaimplementowanej odpowiednio Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta. I ten fakt nie pozwala tak naprawdę porównywać już jakichkolwiek innych kosztów i efektów systemów kaucyjnych. Bo, że są efektywne, to nie ulega wątpliwości, natomiast powinny stanowić narzędzie do ROP, a nie ją wyprzedzać.

Joanna Leoniewska-Gogola: Zwróćmy też uwagę, że w innych krajach systemy kaucyjne rozwijały się w czasach, gdy jeszcze niewiele mówiło się o selektywnej zbiórce, o instalacjach do mechaniczno-biologicznego przetwarzania czy ich efektywności. Polska poszła inną drogą. Przez kilkanaście lat stworzyliśmy system oparty na ponad 180 sortowniach, które naprawdę efektywnie wysortowują frakcje odpadów objęte kaucją, czyli puszki aluminiowe i butelki plastikowe PET. To zresztą jedne z nielicznych opakowań, które mają realną wartość na rynku. I dlatego z powodzeniem wyciągamy je zarówno z „żółtego worka”, jak i z odpadów zmieszanych – nawet w instalacjach z manualnymi stanowiskami sortowniczymi.

To naturalnie rodzi pytania, czy lepszym rozwiązaniem jest zainwestować 23 mld zł w budowę i utrzymanie nowego systemu kaucyjnego, czy też doinwestować istniejące sortownie oraz instalacje do recyklingu, gdzie nakłady na poszczególne instalacje mogą, według naszych badań, sięgać od 5 do 200 mln zł. To pytanie, na które każdy będzie miał swoją równie dobrą odpowiedź, ale zawsze musimy mieć na względzie głównego beneficjenta systemu, czyli środowisko.

ikona lupy />
Ile i kto za to płaci? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe