Po ośmiu latach rządów koalicji PO-PSL, która nie zrobiła w zasadzie nic w kwestii reformy sektora węglowego, górnicze związki zawodowe w większości zaufały PiS. Jednak tym razem cierpliwość zaczyna im się kończyć bardzo szybko. Miodowego miesiąca po tym mariażu nie będzie.
Gdy słucham przedstawicieli resortu energii, to nie wiem już, czy mam rozdwojenie, czy roztrojenie jaźni. Odnoszę wrażenie, że minister Tchórzewski i jego zastępcy (wiceministrowie Tobiszowski i Kowalczyk) mówią zupełnie o czym innym i innymi językami. Ale najbardziej w tym wszystkim bawi mnie to, że dla ratowania Kompanii Węglowej realizowany będzie plan ministra Wojciecha Kowalczyka, który był także wiceministrem gospodarki, a potem Skarbu Państwa w rządzie Ewy Kopacz. Wtedy PiS zrównał jego plan z ziemią. W zasadzie „bawi” to złe określenie, bo sytuacja górnictwa węgla kamiennego jest tragiczna. I nie jest to wcale przesadzone słowo. Wszyscy patrzą na największą Kompanię Węglową, która ledwo zipie, ale nie każdy wie, że o być albo nie być walczy Jastrzębska Spółka Węglowa. Kilkuset milionów złotych brakuje też Katowickiemu Holdingowi Węglowemu.
Tymczasem co jest głównym tematem newsów węglowych? A na przykład to, że nowa KW będzie się nazywać Polska Grupa Górnicza, a z KHW może powstać Polski Holding Węglowy (w który ma zainwestować energetyka – zresztą podobnie jak w KW). Szyldy. Mniej więcej jak zmiana nazwy Ministerstwa Gospodarki na Ministerstwo Energii (które jak na razie z energią niewiele ma wspólnego).
I temat numer dwa – czyli: „Jak to, nie będzie czternastki w terminie?!”. Podczas gdy przynajmniej kilka kopalń naprawdę będzie się musiało bronić przed likwidacją, co moim zdaniem raczej się im nie uda (w KW to Sośnica, Rydułtowy-Anna, Pokój i Halemba-Wirek; w JSW – Krupiński, w KHW – Ruch Śląsk kopalni Wujek), związki zawodowe mają czelność zajmować się wypłatą czternastej pensji. Świadomie piszę „mają czelność”, bo po pierwsze, rok ma 12 miesięcy, a nie 14, a po drugie, słynna czternastka w założeniu była jednak nagrodą z zysku. A nagród nie płaci się ze strat, co słusznie zauważył minister energii Krzysztof Tchórzewski w niedawnej rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. W JSW porozumienie podpisano (spółka zapłaci górnikom później, będzie musiała jednak sprzedać jakieś swoje aktywa oraz zapłacić ustawowe odsetki). W KW i KHW związkowcy nie zgodzili się natomiast na rozłożenie czternastki na raty (w KHW na dwie, w KW na trzy). Godny podziwu jest ten upór maniaka, z jakim działa tzw. strona społeczna w górnictwie. „Titanic” tonie, ale orkiestra gra dalej.
Przypomnę tylko, że ci sami związkowcy czy to temu rządowi, czy poprzedniemu zarzucają niepodejmowanie strategicznych działań w górnictwie na rzecz obrony miejsc pracy. A ja się pytam: panowie, co WY robicie w tej kwestii? Związkowcy byli i niestety nadal są głównym hamulcowym jakichkolwiek reform w branży. A politycy jak potulne baranki latami tylko ulegali presji palenia opon w stolicy czy zatrzymywania pracy kopalń.
Związkowcy w górnictwie zepsuli ideę związków zawodowych. Pokazali, że dla nich liczy się tylko to, by zgadzały się związkowe etaty – i to wcale nie miejsca pracy w kopalniach. Widzą to zresztą sami górnicy, wystarczy poczytać branżowe fora czy komentarze do jakichkolwiek artykułów o górnictwie. Spytacie państwo: to dlaczego uzwiązkowienie kopalń wynosi ponad sto procent? Sama się zastanawiam. Bo górnicy coraz bardziej widzą, że związkowcy wcale nie walczą o nich, tylko o siebie. Przykładem niech będzie ubiegłoroczny strajk w JSW. Co zyskała załoga, poza dymisją znienawidzonego prezesa Jarosława Zagórowskiego? Zasadniczo nic, bo w sumie większość cięć, jakie zaproponował ówczesny zarząd, została w porozumieniu przez związkowców zaakceptowana. A górnicy znów obudzili się z ręką w nocniku (w JSW powstał wtedy nowy związek zawodowy – w opozycji do dotychczas tam istniejących).
Dziś związki zaczynają podnosić larum, że PiS ich oszukał. A ja się nie zgadzam. Czy od wyborów ktoś zamknął/wyciszył/wygasił (proszę wybrać najodpowiedniejsze dla siebie słowo) jakąś kopalnię? Nie. Czy ktoś podjął decyzję o tym, że w kopalniach nie będzie czternastek, barbórek, kredkowego, deputatu węglowego albo flapsów (tak określa się bony za posiłki regeneracyjne)? Nie. Czy ktoś zaczął zwalniać górników? Nie. Czy ktoś podjął decyzję o prywatyzacji kopalń? Nie.
Czyli mamy status quo. A że ceny węgla na świecie są coraz niższe i szans na odbicie nie widać i będzie tylko gorzej... Kto by się tam takimi bzdurami przejmował. Najwyżej zrobi się strajk.