Podobnie jak na Zachodzie innowacyjność staje się osią, wokół której skupia się działalność koncernów energetycznych w Polsce. Poszukiwanie nowoczesnych rozwiązań przynosi imponujące efekty już dzisiaj, ale prawdziwy przełom dopiero przed nami - uważa Marek Woszczyk.
Już dziś krajowa energetyka w niczym nie przypomina sektora sprzed choćby kilkunastu lat. Pod względem wykorzystywanych w produkcji technologii, poziomu emisji i technik zagospodarowania terenów, na których prowadzimy swoją działalność, należymy do światowej czołówki. Sojusze firm z branży, alianse z ośrodkami badawczo-naukowymi i początek wielkiej gry o środki publiczne są kolejnymi krokami w kierunku wypracowania nowego, innowacyjnego kształtu sektora.
PGE ma coraz więcej argumentów, aby aspirować do miana lidera rynku także pod względem poszukiwań i wykorzystywania nowych rozwiązań. Innowacyjność umieściliśmy w centralnym miejscu opublikowanej w ubiegłym roku strategii biznesowej Grupy Kapitałowej PGE. Dla każdego elementu łańcucha wartości grupy, od wydobycia przez wytwarzanie i dystrybucję do sprzedaży, wskazaliśmy strategiczne obszary biznesu, w ramach których chcemy inicjować i realizować projekty badawczo-rozwojowe.
Poszukiwanie innowacyjności stanowi wyzwanie w przedsiębiorstwie o naszej skali, zatrudniającym 40 tys. pracowników i prowadzącym działalność w pięciu liniach biznesowych. Dla efektywnego zarządzania działalnością B+R opracowaliśmy więc zasady jednolitego podejścia do identyfikacji, selekcji oraz prowadzenia takich projektów. Obecnie realizujemy ich ponad 40, dotyczą między innymi: redukcji emisji związanych z wytwarzaniem energii ze źródeł konwencjonalnych i zwiększenia efektywności wytwarzania ze źródeł odnawialnych. Nie wahamy się także sięgać dalej. Wspólnie z partnerami poszukujemy paliwa przyszłości i nowatorskich start-upów. A te wsparte kapitałem mogą przynieść rozwiązania, o których dziś nikt nawet głośno nie mówi.
Tym, na co warto zwrócić uwagę, jest podział ryzyk i przyszłych korzyści płynących z projektów prowadzonych przez branżę energetyczną wspólnie z ośrodkami badawczymi i naukowymi. Obecnie te ośrodki nie ponoszą ryzyka niepowodzenia rozwoju technologii, ponieważ wynagradzane są wyłącznie za pracę nad rozwiązaniami i w wypadku braku możliwości komercjalizacji nic nie tracą.
Natomiast biznes, ponosząc koszty rozwoju technologii, której nie może wprowadzić w życie, zostaje z pustymi rękami. I tylko na nim spoczywa całkowite ryzyko braku powodzenia. Ten model na razie się nie zmienia, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że podobnie jest też w innych krajach.
Jestem przekonany, że prawdziwa fala podejmowanych dzisiaj inicjatyw, którą obserwujemy w sektorze, przyniesie wymierne efekty i komercjalizacja choćby części z nich da branży mocne instrumenty do rozwoju z korzyścią dla akcjonariuszy, naszych klientów i środowiska naturalnego.