Polska transformacja mogłaby przebiegać o wiele szybciej, gdyby nie stan sieci dystrybucyjnych. Nowa ustawa ma ułatwić ich modernizację.
Przedstawiciele branży energetycznej powtarzają, że sukces transformacji zależy od inwestycji w sieć dystrybucyjną, bo to ona bierze na siebie ciężar szybkiego rozwoju odnawialnych źródeł energii. Jego siłą napędową jest w Polsce domowa fotowoltaika, która stanowi dominujący element polskiego miksu OZE, jeśli wziąć pod uwagę samą moc zainstalowaną. Łączna moc przydomowych instalacji wzrosła z 8,5 GW w lutym 2022 r. do 12,3 GW rok później. Dla polskich sieci, których wiek nierzadko przekracza 40 lat, stanowi to zagrożenie, które skutkuje wyłączeniami znacznych ilości zielonych mocy.
Między innymi z tego powodu do Sejmu wpłynął projekt ustawy o zmianie ustawy o przygotowaniu i realizacji strategicznych inwestycji sieci przesyłowych oraz niektórych innych ustaw. Ma ona zapewnić polskim dystrybutorom energii elektrycznej istotne uproszczenia administracyjne, które pozwolą skrócić czas inwestycji mających przygotować krajowy system na wyzwania, jakie pojawią się w nadchodzących latach. Chodzi o dalszy rozwój OZE, rozbudowę sieci stacji ładowania samochodów elektrycznych, niezbędną modernizację już istniejących sieci czy wymianę liczników energii na inteligentne. Jak zauważa ekspert Instytutu Jagiellońskiego Sebastian Pogroszewski, pod względem gęstości sieci Polska w porównaniu z zachodnią Europą nie wypada korzystnie, co ma zmienić proponowana ustawa. – Rozwój sieci niskiego oraz średniego napięcia umożliwi również kontynuację trendu wzrostu instalacji fotowoltaicznych, który obecnie może być przyhamowany przez ograniczoną moc przyłączeniową sieci – tłumaczy Pogroszewski w rozmowie z DGP. Dodał, że inwestycje umożliwią również odpowiednie bilansowanie popytu oraz podaży, poprzez potencjalny rozwój magazynów energii niezbędnych w przypadku dynamicznego rozwoju OZE.
Inwestycje w sieć dystrybucyjną w następnych latach będą miały niespotykany dotąd wymiar. Według danych Urzędu Regulacji Energetyki projekty mają na celu zwiększenie możliwości przyłączania nowych mocy ze źródeł odnawialnych o ponad 230 proc. w perspektywie 2030 r., kiedy to udział OZE w produkcji energii elektrycznej w Polsce ma osiągnąć 50 proc. Problem ten jest o tyle palący, że, jak przypomina organizacja Client Earth w swoim raporcie „Sieci – wąskie gardło polskiej transformacji energetycznej”, w latach 2015–2021 operatorzy wydali ponad 6 tys. odmów przyłączenia do sieci instalacji wytwórczych (głównie OZE) o łącznej mocy ok. 30 GW. Stanowi to ponad 50 proc. zainstalowanej mocy wytwórczej wszystkich rodzajów źródeł (konwencjonalnych i odnawialnych) w Polsce (stan na koniec kwietniu 2022 r.).
Przyspieszyć ma też cyfryzacja i automatyzacja sieci i usług, sama sieć ma być bardziej elastyczna, a prosumenci mają uzyskać większą podmiotowość na rynku energii – zgodnie z zapowiedziami sieć ma być też lepiej przystosowana do przesyłania energii w dwie strony – od producenta do odbiorcy i od prosumenta do sieci – i to na znacznie większą skalę niż obecnie. Do końca dekady zainstalowane zostanie 18 mln liczników zdalnego odczytu, do tego czasu sieć ma być także przygotowana na przyłączenie 2 mln nowych odbiorców energii. Ogromnej skali inwestycji odpowiada także ich ogromny koszt: 130 mld zł do 2030 r. Sygnatariusze podpisanej w listopadzie 2022 r. Karty Efektywnej Transformacji Sieci Dystrybucyjnych Polskiej Energetyki, podpisanej przez URE, resorty klimatu i środowiska, aktywów państwowych, funduszy i polityki regionalnej oraz rozwoju i technologii, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, oraz pięciu operatorów sieci dystrybucyjnej w Polsce (Enea Operator, Energa-Operator, Stoen Operator, PGE Dystrybucja i Tauron Dystrybucja) zapewniają, że dzięki planowanym zmianom nie dojdzie do dalszych wzrostów cen energii dla odbiorców końcowych, do czego w dużej mierze doprowadziła wojna za naszą wschodnią granicą.
Jednak zmiany legislacyjne to nie wszystko. Aby transformacja sieci przebiegła pomyślnie, będzie musiała być poddana stałemu monitoringowi, dzięki czemu procesy inwestycyjne będą odpowiednio nadzorowane, i w razie potrzeby korygowane. Zadanie to miałoby zostać powierzone specjalnemu organowi powołanemu przez operatorów i stronę rządową. ©℗