Wicekanclerz Robert Habeck proponuje dopłaty do cen prądu dla firm, które zużywają go najwięcej, w zamian za transformację. Eksperci ostrzegają przed wyścigiem subsydiów.
Kolejne dziesiątki miliardów euro dla przemysłu energochłonnego i gwarantowane ceny prądu na poziomie 6 centów za kilowatogodzinę – to clou inicjatywy wicekanclerza Niemiec. W zamian za wsparcie firmy miałyby: postawić na dekarbonizację, utrzymać produkcję w kraju i zaoferować wysokiej jakości miejsca pracy. Promowane byłoby oszczędzanie energii – dopłaty przysługiwałyby do 80 proc. przeciętnego zużycia.
Z punktu widzenia części przemysłu oferta jest atrakcyjna. Dość powiedzieć, że według danych związku przedsiębiorców sektora energetyki i gospodarki wodnej BDEW średnia cena 1 kWh prądu dla biznesu (nie licząc podatków i opłat) przekracza 25 eurocentów, a dla największych odbiorców przemysłowych sięga 15 eurocentów. Stowarzyszenie przemysłu chemicznego VCI przyjęło pomysł z entuzjazmem. – Gwarantowana cena energii pozwoli zabezpieczyć miejsca pracy i miejsce Niemiec w łańcuchu wartości – przekonuje lider związku Wolfgang Entrup. Przychylnie odnosi się do niego również skupiający ponad 600 tys. pracowników branż chemicznej, surowcowej i energetycznej związek zawodowy IG BCE.
W zamyśle niemieckiego resortu klimatu i gospodarki ma to być rozwiązanie na okres przejściowy – subsydia obowiązywałyby do końca dekady. Po 2030 r. niskie ceny energii dla przemysłu mają zapewniać już własne moce odnawialne oraz rozwiązania rynkowe, w tym korzystne umowy długoterminowe i kontrakty różnicowe zawierane bezpośrednio z operatorami OZE.
Fory dla bogatych
Zdaniem Kamila Lipińskiego z Polskiego Instytutu Ekonomicznego kolejny zastrzyk rządowego wsparcia dla niemieckiego przemysłu energochłonnego może stanowić zagrożenie dla spójności Unii Europejskiej – jej rynku wewnętrznego, ale też polityki klimatycznej i przemysłowej.
– Luźniejsze zasady pomocy publicznej są korzystne przede wszystkim dla największych gospodarek, niemieckiej i francuskiej. Poszerzenie możliwości działania miało pewne uzasadnienie w sytuacji kryzysowej, ale nie byłoby dobrze, żeby to stała się „nowa normalność”. Polsce ciężko będzie podjąć rywalizację na subsydia, a to oznacza, że naszym firmom będzie na unijnym rynku trudniej. KE powinna bardzo ostrożnie podchodzić do dalszej liberalizacji pomocy publicznej. Jeżeli zwyciężą partykularyzmy i Unia nie będzie mówić jednym głosem, będzie też trudniej o współpracę klimatyczną na poziomie globalnym – komentuje ekspert.
– Wsparcie dla przemysłu energochłonnego w okresie transformacji jest potrzebne, ale powinno być wypracowywane na poziomie unijnym, na jasnych zasadach. Warto też rozważyć, czy pomoc nie powinna być precyzyjniej kierowana na inwestycje zgodne z polityką UE, np. wspierające efektywność energetyczną – podkreśla, kwestionując skuteczność dosypywania firmom coraz większych kwot pieniędzy.
Pytania o politykę
Nie jest jasne, czy i w jakiej formie inicjatywę Habecka podejmie rząd Olafa Scholza. Relacje w trójkolorowej koalicji są napięte. Najmocniej iskrzy między Zielonymi a liberalną FDP. Lider FDP, minister finansów Christian Lindner, wprost opowiedział się przeciw propozycjom wicekanclerza na łamach dziennika „Handelsblatt”, przekonując, że bezpośrednie subsydia od państwa to kierunek nieroztropny i sprzeczny z zasadami społecznej gospodarki rynkowej. Bliskie liberałom stanowisko zajął też wstępnie Olaf Scholz, choć – według Michała Kędzierskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich – nie da się wykluczyć, że ostatecznie szef niemieckiego rządu zgodzi się na jakąś formę dopłat dla przemysłu, ponieważ ta koncepcja cieszy się przychylnością znacznej części opinii publicznej, w tym elektoratu SPD. Sam Scholz ma na koncie wypowiedzi przychylne wobec tego rozwiązania, jego zwolenników nie brakuje też w strukturach partyjnych socjaldemokratów (należy do nich m.in. współprzewodniczący SPD Lars Klingbeil).
– Ale Scholz dba o to, żeby nie pozwolić Zielonym na odzyskanie politycznego impetu, a ten projekt mógłby im to ułatwić – tłumaczy Kędzierski. Ale nawet wówczas – jak dodaje ekspert – do nadania biegu konkretnemu projektowi wiedzie daleka droga przez procedury rządowe, rozmowy koalicyjne i negocjacje z Komisją Europejską.
Bruksela nie chce na razie komentować propozycji Habecka. Rzeczniczka prasowa Komisji Europejskiej zaznacza jedynie, że każde rozwiązanie, które spełnia kryteria pomocy publicznej – o ile nie podlega regulacyjnym wyjątkom – musi być poddane notyfikacji zanim pieniądze popłyną do beneficjentów.
Ale – jak słyszymy od osoby zbliżonej do KE – dyskusja o granicach uzasadnionej pomocy publicznej trwa, a dotychczas ogłoszone elementy planu wpisują się w myślenie, które jest obecne w Brukseli. – Idea, która stoi za ogłoszonym kilka tygodni temu planem na rzecz zielonego przemysłu, jest taka, żeby zatrzymać go w Europie. Żeby tak się stało, musimy poprawić warunki jego funkcjonowania, a jedną z proponowanych form wsparcia jest bardziej elastyczna pomoc publiczna dla firm, których działalność wpisuje się w cele zielonego ładu – choć na pewno Komisja będzie dbała także o spójność wspólnego rynku – mówi, zastrzegając, że nie sposób przesądzić o stanowisku Brukseli, dopóki na stole nie ma szczegółowych rozwiązań.
Założenia projektu zielonej polityki przemysłowej KE obejmują m.in. podniesienie limitów pomocy dla inwestycji sprzyjających redukcji emisji gazów cieplarnianych i ułatwienia w przypadku wsparcia strategicznych technologii. – Kierunek myślenia wydaje się zbieżny, ale diabeł tkwi w szczegółach – dodaje źródło DGP.
Unijna cena?
Widać też, że na ewentualne zarzuty protekcjonizmu szykuje się Habeck. Jego resort zapowiada „konstruktywny dialog” z Komisją na tematy związane z konkurencją i proponuje wprowadzenie podobnych rozwiązań na szczeblu UE – „tymczasowej pomostowej ceny energii”.
Na ten aspekt planu zwraca uwagę Ben McWilliams z brukselskiego instytutu Bruegel. – Jeśli ostatecznie forsowana będzie tylko na poziomie niemieckim, będzie miała znaczące konsekwencje dla konkurencyjności – przyznaje. Za pozytywne uznaje natomiast to, że w proponowanym kształcie inicjatywa Habecka będzie zachęcała przemysł do „elektryfikacji”. ©℗