Dziekoński pytany przez PAP, czy prezydent podpiszę ustawę o OZE mimo że zawiera ona zapis. tzw. prosumencki, który nie jest po myśli rządu, zaznaczył, że prezydent analizuje tę kwestię.
"Badamy w tej chwili, jakie były głosy, jak to wszystko wygląda, ale wydaje się, że po pierwsze prezydent wielokrotnie stwierdzał już od czterech lat na kolejnych Forach Debaty Publicznej, że energetyka prosumencka, energetyka obywatelska jest bardzo ważna dlatego, że buduje niezależność systemu energetycznego i wsparcie tej niezależności" - powiedział prezydencki minister.
"Wydaje się, że to jest zgodne z pewną logiką funkcjonowania i gospodarki i bezpieczeństwa energetycznego państwa, bo w sposób ewidentny zwiększa i stabilizuje poziom bezpieczeństwa energetycznego państwa" - dodał Dziekoński.
Zwrócił uwagę, że panele fotowoltaiczne, popularnie zwane słonecznymi, mogą wesprzeć system energetyczny wtedy, kiedy ma miejsce największe zapotrzebowanie dobowe na energię elektryczną, czyli w ciągu dnia.
Według prezydenckiego ministra należy też pamięć o tym, że wiele polskich firm produkuje panele fotowoltaiczne, które mają nowe technologie, własne wynalazki opatentowane wielu krajach europejskich. "Myśmy te firmy zbierali, konsultowaliśmy się z nimi, one uczestniczyły w Forach Debaty Publicznej" - dodał.
Jak zaznaczył, energetyka prosumencka z pewnością będzie wpływała na rozwój krajowego rynku nowych technologii.
Sejm w połowie stycznia uchwalił ustawę o odnawialnych źródłach energii. Podczas głosowania przyjęty został wniosek mniejszości, przede wszystkim PSL, który wprowadził do ustawy obowiązek zakupu energii i gwarantowane taryfy na odsprzedaż energii elektrycznej przez prosumentów.
Przeciwko takiemu rozwiązaniu był rząd. Przedstawiciele resortu gospodarki tłumaczyli, że jeżeli takie rozwiązanie pozostanie, nastąpi gwałtowny rozwój mikroinstalacji, co pociągnie za sobą dodatkowe koszty. MG przekonywało, że dzięki taryfom gwarantowanym instalacje będą służyć celom zarobkowym - czyli produkcji energii na sprzedaż, a nie na własne potrzeby.
Z kolei zwolennicy energetyki prosumenckiej uważają, że wprowadzenie tych zachęt pozwoli "rozruszać segment mikroinstalacji", co w efekcie umożliwi obniżenie ich ceny i doprowadzi do spopularyzowania takich instalacji w Polsce. Ponadto wskazywali, że korzystając z taryf, nie można dostać dotacji z NFOŚ, więc cała inwestycja i tak będzie mało rentowna, a prosumenci będą w stanie produkować marginalne ilości energii w skali kraju.
Podczas prac w Senacie zaproponowano kompromisowe, w intencji jego autorów, rozwiązanie polegające na zastąpieniu taryf gwarantowanych prawem do odsprzedaży nadwyżek energii za 210 proc. hurtowej ceny - limit mocy instalacji mógł wynieść do 800 MW. Poprawki miały poparcie rządu. Jednak pod koniec lutego Sejm, wbrew rządowi odrzucił senacką propozycję.
Zatem w ustawie, która trafiła do prezydenta znajduje się tzw. zapis prosumencki, który dzieli prosumentów (jednocześnie producentów energii i jej konsumentów) na dwie grupy - najmniejsze instalacje do 3 kW i te od 3kW do 10 kW. W przypadku tych pierwszych wsparcie miałoby wynieść ok. 75 gr na kWh w ciągu piętnastu lat, w przypadku drugiej 40 - 70 gr/ kWh.
OZE to jeden z priorytetów polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Jednym z jej celów jest 20-proc. udział tych źródeł w finalnym zużyciu energii. Dla Polski ten cel jest nieco niższy - średnio 15,5 proc. Źródła odnawialne na razie są droższe od konwencjonalnych, i aby się rozwijały, trzeba je wspierać, czyli dotować. Ustawa m.in. kompleksowo reguluje te kwestie.
Jedną z podstawowych zmian wobec obecnie obowiązujących przepisów dot. wspierania OZE jest zmiana systemu świadectw pochodzenia energii na system aukcyjny. System wyboru najlepszej oferty w tych samych warunkach ma być tańszy dla budżetu państwa o ponad 7 mld zł. Po zmianach do 2020 r. w budżecie ma pozostać 20 mld zł.