W dobie obecnego kryzysu energetycznego, niezbędna jest reforma systemu ETS, wprowadzenie stałych cen uprawnień do emisji na minimum dwa lata, bądź tymczasowe zawieszenie obowiązku ich rozliczeń – podkreśla minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.

W piątek w Brukseli odbędzie się szczyt unijnych ministrów ds. energii, którzy będą dyskutować na temat kryzysu energetycznego oraz rosnących cen energii. Będzie to również okazja do przedyskutowania propozycji szefowej KE związanych z oszczędnością energii i regulacji, mających na celu ograniczenie cen energii.

PAP: Pani minister, jakie postulaty przedstawi Polska na piątkowym szczycie?

Anna Moskwa: Przygotowaliśmy konkretne i skuteczne propozycje środków, które pomogą rozwiązać obecny kryzys cenowy. Należy je niezwłocznie wdrożyć w celu obniżenia cen energii na szczeblu UE.

Zdaniem Polski, konieczne jest rozwiązanie problemu wysokich cen gazu u jego podstaw, czyli wprowadzenie limitu cenowego na gaz importowany do UE. W zakresie elektroenergetyki, kluczowym dla Polski jest podkreślenie, że skutki podejmowanych przez nas działań muszą jak najszybciej przełożyć się na obniżkę cen energii elektrycznej na rachunkach odbiorców końcowych. Proponujemy zatem wprowadzenie limitu cenowego na rynkach krótkoterminowych, tak aby osiągnąć obniżenie cen energii elektrycznej na rynku hurtowym.

Ponadto, proponujemy m.in.: wprowadzić stałą cenę uprawnień ETS, alternatywnie tymczasowo zawiesić obowiązek rozliczania uprawnień. Będziemy postulować też o tymczasowe zwiększenie przydziału bezpłatnych uprawnień dla niektórych sektorów, w celu złagodzenia ryzyka upadłości i zamknięcia instalacji. W szczególności chodzi nam tu o dostawców ciepła i energii elektrycznej. Dodatkowo proponujemy zmniejszenie rezerwy stabilności rynkowej, która i tak okazała się nieskuteczna.

PAP: Czy poprzemy podpozycje przedstawione ostatnio przez szefową KE m.in. ws. ograniczenia cen prądu, capu cenowego na gaz?

A.M.: Rosyjski szantaż gazowy doprowadza do nieuzasadnionego wzrostu cen na rynkach energii w Europie. Cap cenowy na importowany gaz pozytywnie wpłynie na obniżenie cen energii na europejskich rynkach, jednak nie rozwiązuje on w pełni problemu uzależnienia UE od rosyjskich węglowodorów. Powinniśmy działać bardziej zdecydowanie, aby przestać finansować machinę wojenną Putina.

Wprowadzenie limitów cen na cały gaz importowany do UE oraz na rynku hurtowym energii elektrycznej jest rozwiązaniem, który zdaniem Polski przyniesie efekt oczekiwany przez odbiorców w Polsce i UE.

PAP: Czy Polska zgodzi się na obowiązkowe ograniczenie zużycia energii elektrycznej bez zamrożenia cen w ETS? Jakie jest pole do kompromisu?

A.M.: Ceny energii elektrycznej znacząco wzrosły, dlatego zachęcamy wszystkich do oszczędności. Nie będziemy natomiast wprowadzać obowiązku ograniczeń. Jesteśmy otwarci na solidarność i dyskusję nt. proponowanych rozwiązań, ale na zasadzie dobrowolności, a nie przymusowych ograniczeń. Bezpieczeństwo energetyczne czy kształtowanie miksu energetycznego, to suwerenna decyzja państw członkowskich. KE nie ma mandatu do wprowadzania odgórnych ograniczeń.

PAP: Jaka jest zatem nasza konkretna propozycja ws. ETS?

A.M.: Przede wszystkim należy wprowadzić stałą cenę uprawnień ETS w wysokości 32 euro na okres dwóch lat, z możliwością przedłużenia. Byłaby to jednolita cena dla wszystkich uczestników systemu handlu uprawnieniami do emisji. Cena 32 euro jest spójna z oceną skutków i scenariuszami KE zawartymi w oficjalnych dokumentach. Taki środek ustalenia ceny uprawnień pozwoli podmiotom gospodarczym odciążyć bazę kosztową funkcjonowania i dokonać niezbędnych inwestycji, aby umożliwić bezpieczny i płynny przepływ energii w nadchodzącej zimie, unikając bankructw i zawirowań gospodarczych. Przedsiębiorstwa i obywatele potrzebują taniego ciepła i energii, aby działać i przetrwać miesiące zimowe. Stała stawka w ETS może wspierać ten cel.

PAP: KE proponuje obowiązkowe ograniczenie zużycia energii elektrycznej i gazu. Informowała pani wcześniej, że Polska już zredukowała zużycie gazu. Jak to teraz wygląda?

A.M.: Polska od początku roku dobrowolnie ograniczyła zużycie gazu. Zgodnie z postanowieniami rozporządzenia o ograniczeniach zużycia gazu, te poczynione już oszczędności zostaną zaliczone do realizacji obowiązkowych redukcji, gdyby takie miały miejsce po decyzji państw członkowskich w Radzie. Na razie cel 15 proc. redukcji ma charakter dobrowolny. W pierwszym miesiącu obowiązywania rozporządzenia, czyli w sierpniu, wg najnowszych danych, Polska przekroczyła ten cel ponad dwukrotnie.

Jeśli chodzi o ograniczenie zapotrzebowania na energię elektryczną, to proponujemy jedynie dobrowolne działania i nie popieramy obowiązkowych celów redukcji.

PAP: Dlaczego nie chcemy zgodzić się na obowiązkowe oszczędności, skoro i tak osiągniemy ten skutek z powodu wysokich cen na rynku?

A.M.: Komisja Europejska nie zdołała przeforsować obowiązkowej redukcji zapotrzebowania na mocy samego rozporządzenia. Jest ona dobrowolna do momentu ewentualnego ogłoszenia stanu alarmowego, co musiałoby zostać przegłosowane przez państwa członkowskie. Uważamy, że oburzający jest sam fakt, że Komisja przygotowała plan, narzucający konkretne obowiązki krajom Wspólnoty bez wcześniejszego rozeznania sytuacji w sektorze energetycznym i gospodarce każdego z nich.

Każde z państw ma inny miks energetyczny, korzysta z innych surowców i musi być to brane pod uwagę. Przy każdej decyzji dotyczącej miksu energetycznego obowiązuje procedura jednomyślności, a nie większości. Dlatego głosowaliśmy przeciwko temu rozporządzeniu. Niemniej, w związku z trwającym niezależnie od działań KE spadkiem popytu, nie będziemy musieli wprowadzać żadnych dodatkowych ograniczeń. (PAP)

autor: Michał Boroń

mick/ drag/