Obniżki cen na giełdach oznaczają, że inwestorzy liczą się ze spadkiem popytu, ale też mają nadzieję na wygaszanie konfliktu w Ukrainie

Cena europejskiej ropy typu Brent spadła we wtorek do niewiele ponad 100 dol. za baryłkę. To o jedną piątą mniej niż w szczycie notowań w ubiegłym tygodniu. Podobną skalę spadków odnotowuje ropa WTI, która w ciągu kilku dni potaniała z niespełna 125 dol. do niecałych 97 dol. za baryłkę. To najniższe ceny w tym miesiącu.
Spadki widoczne były również na rynku gazu. Na holenderskiej giełdzie TTF ceny w poniedziałek były już prawie o połowę niższe niż tydzień temu. To następstwo poprawiającej się pogody i oddalenia ryzyka powrotu mroźnej zimy, ale także korzystnych informacji z Ukrainy. W poniedziałek Jurij Witrenko, prezes Naftohazu, operator sieci gazociągów, zapewnił, że tamtejsza infrastruktura nie została uszkodzona w dotychczasowych działaniach wojennych. Nadal płynie przez nią rosyjski gaz, a strona ukraińska nie planuje wstrzymania tranzytu. Spadku cen nie powstrzymują nawet bardzo niskie stany magazynowe w Europie (w Austrii, Holandii czy we Francji wynoszą już mniej niż 20 proc.).
Niewykluczone są jednak dalsze wstrząsy. Gazprom wstrzymał dostawy gazociągiem jamalskim. We wtorek rano niemiecki operator Gascade informował, że w ramach tzw. rewersu gaz znów płynął w odwrotnym kierunku – z zachodu na wschód. To kolejny raz, gdy Gazprom nie rezerwuje przepustowości w aukcjach dziennych – ostatnio podobnie postąpił na początku marca. Brak przesyłu zbiegł się z kolejnymi przyjmowanymi przez Komisję Europejską sankcjami na Rosję zakazującymi inwestycji w tamtejszy sektor energetyczny. Stąd ceny na rynku dostaw natychmiastowych wróciły na ścieżkę wzrostu (o ok. 5 proc.).
Rynek ropy z nadzieją przyjmuje trwające negocjacje między Ukrainą i Rosją w oczekiwaniu na zawieszenie broni. Taka perspektywa oznacza też mniejsze ryzyko europejskiego embarga na rosyjski surowiec. – Rynek dziś nie wycenia embarga na dostawy surowców z Rosji. Stany Zjednoczone już zaprzestały importu, a Wielka Brytania zapowiedziała, że zrobi to do końca roku. Inwestorzy spodziewają się, że Unia Europejska nie będzie działać w ten sam sposób. Rosja też zdaje się niezainteresowana odcięciem dostaw – mówi Rafał Zywert, analityk ds. rynku paliw w BM Reflex.
– Pojawia się coraz więcej prognoz twierdzących, że wysoka inflacja, szok produkcyjny czy niepokój związany z wojną będą prowadziły do dekoniunktury gospodarczej. To sprawia, że nieuchronna wydaje się globalna obniżka popytu na ropę – wskazuje Zywert. Gorsze prognozy makroekonomiczne wiążą się też z informacjami o rosnącej liczbie zakażeń COVID-19 w Chinach. Może to obniżyć zapotrzebowanie na surowce w tym kraju.
W poniedziałek Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, zapowiadał, że ceny diesla i benzyny spadną do ok. 7,55 zł i 6,79 zł za litr. Na dalsze spadki cen trzeba będzie jednak poczekać. – Ceny w hurcie szybko spadają, ale pamiętajmy, jak dziś wygląda sprzedaż paliw. W pierwszych dniach wojny wybuchła panika, w czasie której ludzie gromadzili zapasy. Teraz popyt spadł, a na stacjach pełno jest drogiego paliwa zakupionego jeszcze przed spadkami na światowych rynkach. Dalszych obniżek można spodziewać się zatem dopiero w przyszłym tygodniu, oczywiście jeśli ceny ropy utrzymają się na obecnym poziomie. Wówczas diesel mógłby kosztować ok. 6,90 zł za litr, a benzyna 6,50 zł – mówi analityk BM Reflex.
Jak dodaje, do obecnych prognoz należy podchodzić z dużym dystansem. – Jeszcze w zeszłym tygodniu, gdy ropa kosztowała ok. 130 dol. za baryłkę, mówiono, że niebawem może osiągnąć 200 dol. Teraz coraz więcej analityków twierdzi, że ceny mogą jednak spadać. Rynek jest bardzo rozchwiany, a ropa równie dobrze może drożeć, jak i tanieć. Długoterminowe analizy nie mają sensu, bo jedno nagłe wydarzenie może całkowicie zmienić sytuację – twierdzi rozmówca DGP.
Obecne duże spadki cen ropy mają miejsce pomimo oddalania się wizji szybkiego porozumienia na linii Stany Zjednoczone – Iran. Mogłoby ono doprowadzić do zwiększenia dostaw ropy nawet w obliczu wykluczenia zakupów surowca z Rosji. Rozmowy zostały jednak zawieszone, a w poniedziałek 49 republikańskich senatorów USA zapowiedziało, że nie poprze nowej umowy. Stany Zjednoczone wycofały się też z rozmów z Wenezuelą – po krytyce republikańskiej opozycji wstrzymano sondowanie ewentualnych dostaw z tego kraju.