Rośnie presja na mocne kroki UE i nadzieje na pozbawienie Rosji surowcowych dochodów
Rośnie presja na mocne kroki UE i nadzieje na pozbawienie Rosji surowcowych dochodów
Ponad 400 mln dol. dziennie - tyle wynosiła w zeszłym roku wartość kupowanych przez Europę ropy i gazu z Rosji według najnowszych wyliczeń think tanku Transport & Environment. Te dwa surowce odpowiadały w 2021 r. za 30 proc. całego rosyjskiego eksportu. A obecnie, gdy ich ceny na światowych giełdach są rekordowe, rośnie także ich znaczenie dla rosyjskiego budżetu.
Unia Europejska to największy na świecie rynek zbytu dla rosyjskich kopalin i dlatego uwaga Kremla będzie w najbliższych dniach skupiona na decyzjach, jakie zostaną ogłoszone na szczycie UE w Wersalu. Jeszcze wczoraj z nieoficjalnych doniesień wynikało, że projekt konkluzji spotkania nie zakłada objęcia sankcjami kolejnych sektorów rosyjskiej gospodarki, w tym lukratywnego eksportu surowców, mówiąc jedynie o gotowości do rozszerzania restrykcji „w razie potrzeby”. Wyczekiwane propozycje KE w sprawie limitowania dostaw z Rosji ograniczają się z kolei do gazu, gdzie w perspektywie najbliższych miesięcy miałoby dojść do wyrugowania dwóch trzecich obecnego importu ze Wschodu.
Kwestia czasu
Dynamikę mogą jednak zmienić decyzje ogłoszone we wtorek przez USA i Wielką Brytanię. Prezydent USA Joe Biden ogłosił embargo na ropę naftową i gaz z Rosji. Londyn zapowiada całkowite wyeliminowanie rosyjskich dostaw do końca roku. Sankcjom na rosyjskie surowce sprzeciwiają się Niemcy. Politycy w Berlinie straszą, że tego typu działania grożą Europie „zgaszeniem świateł”. Niechętne zaostrzaniu sankcji tradycyjnie są także Węgry. - Potępiamy rosyjski atak i wojnę, ale nie pozwolimy, by cenę wojny płaciły węgierskie rodziny - mówił premier Viktor Orbán, tłumacząc swoje stanowisko ogromnym udziałem Rosji w dostawach ropy i gazu dla Węgier.
Zdaniem Bena McWilliamsa z brukselskiego Instytutu Bruegla katastroficzne wizje kreślone przez polityków nie mają uzasadnienia w kontekście dyskusji na temat ropy naftowej, która w ogromnej większości wykorzystywana jest w transporcie. - W odniesieniu do gazu ziemnego, który jest wykorzystywany w europejskiej energetyce i który ze względów infrastrukturalnych jest trudniejszy do zastąpienia surowcem z innych kierunków, sankcje będą kosztowne ekonomicznie, mogą uderzyć m.in. w energochłonny przemysł. Ale - przy odpowiedniej koordynacji - nie powinny spowodować blackoutów - mówi nam ekspert.
Koszty rezygacji z rosyjskich dostaw nie muszą być nie do udźwignięcia dla europejskiej gospodarki. Analitycy z zespołu badawczego ECONtribute szacują, że - w zależności od zastosowanych instrumentów - koszt gazowego embarga dla Niemiec zmieściłby się w widełkach od 0,5 do 3 proc. PKB. W ocenie McWilliamsa choć Berlin jednoznacznie sprzeciwia się dziś sankcjom na rosyjskie surowce energetyczne, można wątpić, czy to stanowisko będzie do utrzymania na dłuższą metę. - To może być kwestia czasu. Im dłużej trwa wojna i im większe jej koszty humanitarne, tym trudniejsze będzie kontynuowanie przez Europę „business as usual” w sektorze energii - przekonuje.
Embargo to najbardziej radykalna, ale niejedyna opcja, jaka jest na stole. W grę wchodzi przyspieszanie zaprezentowanych już planów wygaszania dostaw ze Wschodu i deklaracja - podobna jak ta brytyjska - całkowitego wyrugowania rosyjskich surowców do końca roku. Jeżeli UE zgodzi się na uderzenie w rosyjskie surowce, kolejnym krokiem w stronę odcięcia finansowego tlenu Kremlowi mogłyby stać się tzw. sankcje pośrednie, czyli wymierzone w te kraje, które zapewnią Rosji alternatywne rynki zbytu. Innym rozwiązaniem byłoby nałożenie wysokich ceł, co ograniczyłoby marżę rosyjskich eksporterów. - Wszystkie te rozwiązania są do rozważenia, każde z nich ma swoje zalety - ocenia McWilliams.
Spółki gotowe na sankcje
Nadzieję na działania przywódców UE zmierzające do ograniczenia importu rosyjskiej ropy wyraża też Marcin Korolec, były minister środowiska. - Nasze uzależnienie od tego surowca i tego źródła być może jest tak wielkie, że zakaz importu okazałby się zbyt trudny dla naszego normalnego funkcjonowania, ale najmniej, co europejscy przywódcy powinni zrobić, to wprowadzić cła importowe, dzięki czemu obniżymy chociaż marżę, jaką na eksporcie ropy mają jej rosyjscy producenci - stwierdził.
Z kolei według Lauriego Myllyvirty z Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem najlepszym rozwiązaniem byłoby embargo na ropę oraz cła na gaz i węgiel. Jak wskazuje, Unia dysponuje strategicznymi zapasami ropy, które wystarczą na 90 dni, co daje jej czas niezbędny na zastąpienie dostaw. Z kolei same plany stopniowego wygaszania dostaw gazu nie zapewnią - według niego - szybkich efektów, które uderzyłyby w rosyjski budżet i wpłynęły na losy wojny.
O gotowości na sankcje zapewniają czołowe polskie spółki. PKN Orlen deklaruje, że dotyczy to także scenariusza całkowitego wstrzymania dostaw ze Wschodu. Koncern podkreśla, że od lat zmienia swoją strukturę odbiorców. W 2013 r. aż 98 proc. surowca stanowiła ropa rosyjska. Teraz to niecała połowa.
PGNiG również wskazuje, że będzie stosować się do ewentualnych wytycznych i „pozostaje w kontakcie zarówno z dostawcą, jak i z instytucjami odpowiedzialnymi za międzynarodowe przepływy finansowe”. Spółka informuje, że zintensyfikowała odbiór LNG w terminalu w Świnoujściu. W marcu odbierze pięć ładunków skroplonego gazu ziemnego, co jest miesięcznym rekordem. „Jest to możliwe m.in. dzięki rezerwacji przez spółkę dodatkowych, rozbudowanych przepustowości terminala, którego moce regazyfikacyjne wynoszą od tego roku 6,2 mld m sześc. gazu (dotychczas 5 mld m sześc.)” - podkreślono w odpowiedzi przesłanej DGP.
Od czasu rosyjskiej inwazji firma zwiększa też stopniowo zapasy magazynowe.
PGNiG nie obawia się ewentualnych zmian w polityce unijnej. Zdaniem firmy zaprezentowany we wtorek przez Komisję Europejską plan ograniczenia zależności UE od dostaw gazu z Rosji opiera się na podobnych założeniach co strategia dywersyfikacji dostaw gazu PGNiG. „Również zaproponowane przez KE konkretne rozwiązania, takie jak obowiązek zapełniania magazynów gazu przed sezonem grzewczym do poziomu min. 90 proc. czy zwiększenie importu LNG, są tożsame z działaniami realizowanymi przez PGNiG” - deklaruje koncern.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama