Półtora roku – tyle zgodnie z uzyskanymi przez nas informacjami daje sobie resort klimatu na rewizję polityki energetycznej

To termin ustawowy, który narzuca rządowi prawo energetyczne. Oznacza to, że nie ma na razie mowy o szybkiej korekcie kursu, który w ocenie ekspertów, biorących udział w zeszłotygodniowej sondzie DGP dotyczącej strategii transformacyjnej Polski, mocno rozjeżdża się z rzeczywistością. Chodzi m.in. o ceny pozwoleń na emisje, które są już w tej chwili niemal o 50 proc. wyższe, niż prognozowano w najbardziej radykalnym scenariuszu rządowym na rok 2030.
Na razie ministerstwo nie chce mówić o kierunkach ewentualnych zmian. Zapewnia jedynie, że uwzględnią one nowe czynniki, takie jak wyższe cele klimatyczne UE czy dynamika cen CO2. Odnosząc się do planów budowy bezemisyjnego miksu energetycznego, resort podkreśla znaczenie dla tych zamiarów energetyki jądrowej oraz offshore’u, czyli turbin wiatrowych budowanych na morzu. Zasadnicza rozbudowa tych mocy planowana jest jednak dopiero na lata 30. Zgodnie z obecną Polityką Energetyczną Polski (PEP2040) po 2030 r. powstać ma kilkanaście gigawatów mocy w obu tych technologiach, a do końca obecnej dekady nie więcej niż sześć. „Do czasu uzyskania dojrzałości ekonomicznej i technologicznej dyspozycyjnych źródeł zeroemisyjnych, istotną rolę dla stabilizacji systemu pełnić będzie gaz ziemny” – podkreśla Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Resort przekonuje, że obowiązująca strategia realizuje znaczną część rekomendacji ekspertów, m.in. w zakresie sprawiedliwego przebiegu transformacji, ochrony regionów węglowych oraz grup najsilniej narażonych na ubóstwo energetyczne. Kolejnym postulatem uwzględnionym w PEP2040 jest, według resortu, potrzeba stopniowego dostosowywania infrastruktury gazowej do wykorzystania gazów zdekarbonizowanych, takich jak zielony wodór.
Resort nie odnosi się jednak do najpilniejszych – według specjalistów – postulatów, dotyczących wcześniejszego odejścia od węgla (według ankietowanych w optymalnym scenariuszu powinno to nastąpić już w 2030 r., a najpóźniej do końca następnej dekady) i rozwoju OZE. W ich ocenie kluczową rolę w dekarbonizacji polskiej energetyki powinny odegrać fotowoltaika i naziemne moce wiatrowe, ponieważ tylko one dają możliwość znaczącego obniżenia emisyjności polskiego miksu jeszcze w tej dekadzie.
Resort klimatu nie odpowiedział również na podnoszone przez uczestników sondy DGP obawy przekroczenia w najbliższych latach zakładanego okresu eksploatacji przez większość naszej floty elektrowni węglowych, co bezpośrednio przekłada się na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Tymczasem potwierdzenia obawom dotyczącym niedostatecznych rezerw mocy w naszym systemie dostarczyły ostatnie wydarzenia. W poniedziałek – jak informował portal WysokieNapiecie.pl – Polskie Sieci Elektroenergetyczne poprosiły operatorów z Niemiec, Szwecji, Litwy i Ukrainy o awaryjny import, który w szczytowym momencie miał sięgnąć 1,2 GW. Na skutek dynamiki cen na europejskich rynkach nasze rezerwy mocy okazały się bowiem niewystarczające. Tąpnięcie w naszym systemie to także efekt niskiej elastyczności bloków węglowych, które wracają do pracy po weekendzie, kiedy zapotrzebowanie na prąd jest obniżone.
– Terminy ustawowe to jedno, nie powinny one powstrzymywać rządu przed pracą już teraz nad poszczególnymi elementami naszej strategii: przyszłością aktywów węglowych i harmonogramem ich wygaszania, transformacją regionów węglowych czy rozwojem OZE, które na końcu można wpisać do odpowiednich dokumentów – komentuje Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Forum Energii.
Według niej rząd powinien jak najszybciej pokazać drogowskaz dla nowej ścieżki transformacji Polski, który będzie spójny z konsensusem panującym wśród specjalistów. Jak zaznacza, nie musi to być aktualizacja PEP2040. – Do pokazania aktualnego scenariusza zmian może posłużyć Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu czy zapowiadany program wygaszania energetyki węglowej wydzielonej do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Polityka Energetyczna może być poprawiona w dalszej kolejności – uważa.
Z kolei zdaniem Roberta Tomaszewskiego z serwisu Polityka Insight dalsza zwłoka ze zmianami w energetyce oznaczać będzie dla Polski wymierne koszty. – Na przykład każdy miesiąc obowiązywania zasady 10H dla turbin wiatrowych to wyższe rachunki za prąd i mniej bezpieczeństwa energetycznego. Brakuje nam bowiem mocy, które zapewniałyby tani prąd w momentach krytycznych – mówi. Jak dodaje, czas nas goni, bo już w drugiej połowie dekady skonfrontujemy się z sytuacją, w której jednostki węglowe będą nierentowne, a ich dotowanie – niemożliwe.
Za problematyczne uznał w tym kontekście wprowadzenie mniej korzystnych zasad rozliczeń dla prosumentów. – Wychładzamy rozwój mikroinstalacji fotowoltaicznych, gasząc część transformacyjnego silnika, który działa. Nie uruchamiamy dla niej alternatywy. A tych megawatów będziemy już niedługo bardzo potrzebować – podkreśla.
Nasi rozmówcy zgadzają się też, że półtora roku na rewizję polityki energetycznej to szansa na wypracowanie długofalowego ponadpolitycznego konsensusu. – Potrzebny jest duży okrągły stół wszystkich sił politycznych i społecznych – przekonuje Tomaszewski. – Wtedy można będzie kształtować rzeczywistość zgodnie z założonymi celami państwa, a nie ciągle ją gonić – dodaje Gawlikowska-Fyk.