Związki i rząd nadal nie mogą dogadać się w sprawie szczegółów dopłat dla kopalń i osłon dla górników. Negocjacje mają być wznowione pod koniec tygodnia.

Grudniowy termin na dopięcie negocjacji górniczych związków z Ministerstwem Aktywów Państwowych już minął, a teraz zagrożony może się wydawać termin marcowy, choć wiceminister Artur Soboń zapowiada, że jeszcze w tym miesiącu chciałby złożyć Komisji Europejskiej wstępny wniosek dotyczący przewidywanej pomocy publicznej dla wygaszanego górnictwa węgla kamiennego w Polsce. Według Sobonia wynegocjowano już 95 proc. umowy społecznej w tej sprawie. Pozostało „pewnie najtrudniejsze” 5 proc.
Także strona związkowa uznaje osiągnięcie porozumienia za realne. Po czwartkowo-piątkowym maratonie negocjacyjnym załogi mają przedyskutować możliwe opcje w spornych punktach. We wrześniu 2020 r. doszło do wstępnego porozumienia górniczych działaczy z MAP w sprawie harmonogramu wygaszania kopalń węgla na potrzeby energetyki. Ostatnia ma być zamknięta w 2049 r. Od tego czasu trwają negocjacje w sprawie szczegółów, m.in. osłon dla górników i sposobu dotowania deficytowej obecnie działalności wielu kopalń do czasu ich wygaszenia. Chodzi zasadniczo o wyrównywanie polskim zakładom luki między ich kosztami a światowymi cenami węgla.
Mechanizm ten jest najdelikatniejszym punktem umowy. Są duże wątpliwości, czy dotowanie górnictwa zaakceptuje KE, która zasadniczo zgadza się już tylko na wsparcie państwa związane z zamykaniem kopalń. Soboń od początku wskazuje, że Polska liczy na pozytywną decyzję Brukseli. – Idziemy zupełnie nową drogą – powiedział w czwartek dziennikarzom. Jak wskazuje organizacja ClientEarth, w wyjątkowych sytuacjach Komisja może zatwierdzić pomoc bezpośrednio na podstawie Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Jednak zdaniem jej prawnika Wojciecha Kukuły jest to założenie ryzykowne i lepiej się skupić na dobrych osłonach socjalnych dla zwalnianych pracowników.
Ale na to raczej już za późno, bo rząd negocjuje mechanizm nazywany dopłatą do redukcji produkcji, a związkowcy chcą dołożyć doń swoje warunki. Nie chcą, by kopalnie można było łatwo zamykać wcześniej, niż przewidziano w harmonogramie, gdy nie spełnią określonych parametrów dotyczących efektywności ich działania. Wskaźniki miałaby weryfikować Agencja Rozwoju Przemysłu. – Musimy uszczegóławiać zapisy, żeby nie było tak, że np. nie są realizowane kontrakty, tak jak w tej chwili (na odbiór węgla przez energetykę – przyp. red.) i spółka nie spełnia wyznaczonych wskaźników, i będzie można ją zamknąć wcześniej – tłumaczył dziennikarzom szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek. Jak wyjaśniał, po zaplanowanej wcześniej likwidacji ruchów Pokój i Wujek, kolejna kopalnia, przynajmniej według harmonogramu, miałaby zostać zlikwidowana za osiem lat.
Związki chcą także rozszerzenia osłon, które po akceptacji KE miałyby przysługiwać górnikom zamykanych kopalń, aby były one dostępne także dla odchodzących z zakładów z przerostem zatrudnienia. Górnicy zamykanych kopalń mieliby zaś możliwość dopracowania do emerytury dzięki przeniesieniu do innej kopalni albo skorzystania z osłon. Te osłony to m.in. maksymalnie czteroletnie urlopy przedemerytalne z 80-proc. wynagrodzeniem oraz jednorazowe odprawy w wysokości 120 tys. zł. Gwarancje zatrudnienia w kopalniach do emerytury to kolejna sporna kwestia, bo rząd nie zgadza się, by były one zapisane w ustawie, czego domagają się związkowcy.
W tym tygodniu mają się oni spotkać się z zarządami poszczególnych spółek węglowych, by omówić, jak zapisać je na poziomie porozumień załóg ze spółkami, np. w aneksach do układów zbiorowych pracy. Ewentualne łagodzenie parametrów efektywnościowych dla wygaszanych kopalń czy dopuszczenie do przerostów zatrudnienia w sektorze mogłoby postawić całe porozumienie pod znakiem zapytania. Trudno sobie wyobrazić, by na takie warunki pomocy państwa zgodziła się Bruksela.
Związki chcą rozszerzenia osłon, które miałyby przysługiwać górnikom zamykanych kopalń