Polska energetyka może dodatkowo skorzystać z funduszu odbudowy: Bruksela właśnie dała światło inwestycjom związanym z przestawianiem elektrociepłowni z węgla na gaz.

Polska pozostaje w gronie zaledwie kilku państw członkowskich, które do tej pory nie pokazały w Brukseli krajowego planu odbudowy. W dokumencie tym nasz rząd przedstawi, w jaki sposób zamierza wydać w nadchodzących latach wsparcie z funduszu mającego pomóc europejskim gospodarkom podnieść się z kryzysu. Źródła UE w zeszłym tygodniu informowały, że planów nie przesłało osiem państw. Prócz nas są to: Luksemburg, Holandia, Irlandia, Austria, Litwa, Estonia i Malta. Polska, jako trzeci największy beneficjent funduszu w UE, otrzyma 25 mld euro w dotacjach oraz 34 mld euro ewentualnych pożyczek.
W rządzie słyszymy, że krajowy plan odbudowy jest już na ukończeniu i w przyszłym tygodniu powinien zostać zaprezentowany. Nieoficjalna data to 26 lutego. Na ostatniej prostej zyskać może polska energetyka. Jak słyszymy w Brukseli, opublikowane w piątek przez Komisję Europejską techniczne wytyczne dotyczące zasady „nie czyń poważnych szkód” dla środowiska otwierają drogę do sfinansowania z funduszu odbudowy projektów przestawiających polskie elektrociepłownie z węgla na gaz. Pakiet pomocowy ma posłużyć do przestawiania europejskich gospodarek na zielone tory i realizowania przyjętego w grudniu celu klimatycznego, który zakłada zmniejszenie ilości emitowanego dwutlenku węgla o 55 proc. w stosunku do 1990 r. Dlatego założono, że 37 proc. środków z funduszu odbudowy zostanie przeznaczone na inwestycje przeciwdziałające zmianom klimatu, przy czym wszystkie pieniądze mają być wydawane tak, by nie powodowały dalszych szkód dla środowiska. KE dostrzegła jednak, że niektóre inwestycje z wykorzystaniem gazu ziemnego mogą przyczynić się do szybkiego ograniczenia CO2.
Co do zasady pieniędzy z funduszu odbudowy nie będzie można przeznaczyć na inwestycje w paliwa kopalne, ale w wytycznych zapisano, że od tej reguły będzie można stosować wyjątki dotyczące wytwarzania energii lub ciepła z wykorzystaniem gazu ziemnego oraz związanej z nim infrastruktury przesyłowej i dystrybucyjnej. Ma to szczególne znaczenie dla państw mających przed sobą wyzwanie odchodzenia od wysokoemisyjnych źródeł, w tym węgla. – To oznacza, że gaz co do zasady nie będzie mógł być finansowany, ale już przechodzenie z węgla na gaz w elektrociepłowniach tak – mówi nasze źródło w UE. Przy czym nie będą to „przepalone pieniądze”, bo finansowana z funduszu odbudowy infrastruktura gazowa ma być realizowana tak, by w przyszłości mogła być wykorzystana pod wodór. Negocjacje nad ostatecznym kształtem technicznych wytycznych trwały trzy miesiące.
Polska zabiegała, by eurofundusze mogły być kierowane na inwestycje w gaz jako paliwo przejściowe, walczyło o to kilka podmiotów, w tym PGE, PGNiG oraz Gaz System. – Tłumaczyliśmy, że przechodząc z węgla na gaz w elektrociepłowniach, będzie można łatwo zaoszczędzić na emisjach dwutlenku węgla. KE sygnalizowała, że będzie musiała się w jakimś miejscu posunąć i wyszło – mówi nasz rozmówca. Nieoficjalnie potwierdza to resort klimatu, ale nasz rozmówca zauważa, że diabeł tkwi w szczegółach. – Ten dokument zaostrza wymogi, ale też nie wyklucza inwestycji w gaz. Zasady są jednak zapisane bardzo ogólnie i nie do końca wiadomo, jak KE będzie to weryfikowała. Liczymy, że wygra podejście elastyczne – słyszymy. Mniej przekonany do tego jest resort funduszy, który odpowiada za przygotowanie krajowego planu odbudowy. W stanowisku przesłanym DGP podkreśla, że w krajowym planie odbudowy będzie stawiać na inwestycje polegające na zastosowaniu instalacji niskoemisyjnych i OZE, a projekty związane z gazem planuje dofinansować ze środków polityki spójności. – KE traktuje gaz jako jedno ze źródeł, które nie jest neutralne dla środowiska, dlatego też inwestycje w tym zakresie są możliwe, ale w bardzo ograniczonym zakresie i z wieloma uwarunkowaniami. Każdorazowo KE będzie szczegółowo analizowała inwestycje związane z gazem – dodaje resort.
Formalnie czas na przesłanie krajowego planu odbudowy do Brukseli jest do końca kwietnia. Bruksela ponagla jednak kraje członkowskie, by było więcej czasu na ewentualne zmiany. Po zapoznaniu się z propozycjami nadesłanymi już przez stolice KE odnotowała, że państwa koncentrują się za bardzo na wydawaniu, a za mało na reformach. W tym celu stolice powinny stosować się do semestru europejskiego, a więc zaleceń wydawanych co roku przez Brukselę na temat polityk gospodarczych i budżetowych w poszczególnych państwach. Do tej pory ich nieprzestrzeganie nie wiązało się z żadnymi sankcjami i kraje nie brały ich sobie szczególnie do serca. W przypadku funduszu odbudowy to ma się jednak zmienić.
Jak się dowiadujemy, większy nacisk na reformy Bruksela kładła także w negocjacjach z Polską. Na początku rozmów, które rozpoczęły się wczesną jesienią, Komisja Europejska podniosła nawet kwestię wieku emerytalnego, który w semestrze europejskim zaleca się podnieść i zrównać między kobietami i mężczyznami. – To od razu spotkało się z twardą odpowiedzią ze strony Polski, że o wszystkim możemy rozmawiać, ale nie o tym – podkreśla osoba znająca kulisy rozmów.
KE otrzymała pod koniec roku założenia polskiego planu. Zanim jednak całość trafi do Brukseli, projekt będzie musiał być poddany konsultacjom. – Parlament Europejski przyjmując rozporządzenie w sprawie funduszu odbudowy, wprowadził poprawką obowiązek skonsultowania planów z regionami, ich głos ma być także wzięty pod uwagę – dodaje nasz rozmówca.
Fundusz odbudowy nie ruszy do momentu, w którym nie ratyfikują go wszystkie parlamenty narodowe w krajach członkowskich. Na 42 izby na razie zrobiło to siedem. Dzisiaj zająć się tym miał polski rząd. Decyzja o podniesieniu pułapu zasobów własnych UE umożliwi KE zaciągnięcie pożyczek na rynkach, z których fundusz odbudowy zostanie sfinansowany. ©℗