Rząd zdecydował: nie będzie zgłaszał Komisji Europejskiej wsparcia publicznego dla zielonej energii. To olbrzymia odpowiedzialność. Sprawa może się skończyć zwrotem pieniędzy – ostrzegają prawnicy
Granice przywilejów / Dziennik Gazeta Prawna
Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii nie będzie notyfikowany Komisji Europejskiej. Taką decyzję – w trybie obiegowym – podjęła 11 czerwca br. Rada Ministrów. W ocenie rządu proponowany przez Ministerstwo Gospodarki system wsparcia odnawialnych źródeł energii, choć będzie stanowić pomoc publiczną, to jednak nie będzie wymagał zgłoszenia. Ma bowiem zostać objęty rozporządzeniem UE o włączeniach blokowych.

Dozwolone wsparcie

Zgodnie z art. 107 ust. 1 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) wszelka pomoc przyznawana przez państwo członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest co do zasady niezgodna z rynkiem wewnętrznym w zakresie, w jakim wpływa na wymianę handlową w ramach UE.
– Komisja Europejska już kilkakrotnie w przeszłości interweniowała wobec państw promujących systemy wsparcia produkcji energii, które w jej opinii stanowiły niedozwoloną pomoc publiczną – mówi Dag Nilsson, radca prawny, partner w kancelarii Nilsson & Partners – Adwokaci i Radcowie Prawni Sp.p.
Ekspert przypomina, że co do zasady państwa mają obowiązek notyfikowania każdej planowanej pomocy publicznej, chyba że spełnia ona kryteria wymienione w rozporządzeniu o włączeniach blokowych (GBER).
– Aby system wsparcia został uznany na podstawie prawa wspólnotowego za pomoc publiczną nie wymagającą notyfikacji, świadczenie takie musi spełnić kilka kryteriów. Wśród nich musi być zgodnośćź z wytycznymi w sprawie pomocy państwa dotyczącymi ochrony środowiska i energii na lata 2014–2020 oraz z GBER właśnie – wylicza mecenas Dag Nilsson.
Propozycje urzędu
Pod koniec maja poproszony o zajęcie stanowiska – w kwestii notyfikacji projektu ustawy o OZE – prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wskazał, że pewne modyfikacje w jego zapisach pozwolą, by ta nie była konieczna. Przypomnijmy, że na polski system wsparcia wytwarzania prądu z odnawialnych źródeł – zgodnie z projektem – składać się mają przepisy:
● ustanawiające system aukcyjny,
● wspierające wytwarzania energii w mikroinstalacjach OZE,
● mówiące o funkcjonowaniu systemu opartego na certyfikatach.
– Zgodnie z opinią UOKiK projekt ustawy nie wymagałby notyfikacji, o ile zostałyby w nim dokonane drobne zmiany, dotyczące przede wszystkim objęcia obowiązkiem zakupu energii instalacji o mocy zainstalowanej do 0,5 MW – zamiast planowanego 1 MW – oraz ograniczenia okresu obowiązywania systemu wsparcia do 10 lat – wyjaśnia mecenas Nilsson.
Sugestie te zostały przyjęte przez Ministerstwo Gospodarki. Resort wniósł do projektu stosowne poprawki i 27 maja skierował do Rady Ministrów wniosek o zrewidowanie dotychczasowego poglądu w kwestii notyfikacji. Jak przyznaje Mariusz Kozłowski z wydziału prasowego resortu gospodarki, chodziło o rezygnację ze zgłoszenia projektu o OZE do Komisji, w oparciu o zapisy rozporządzenia GBER. Uznaje ono niektóre rodzaje pomocy za zgodne z rynkiem wewnętrznym.

Mogą być problemy

Wniosek ten został przyjęty przez Radę Ministrów w zeszłym tygodniu: projekt ustawy notyfikowany Komisji nie będzie.
– Rząd argumentuje, że projektowany system będzie stanowił pomoc publiczną, tyle tylko, że nie będzie wymagał zgłoszenia, gdyż objęty będzie tzw. rozporządzeniem o wyłączeniach blokowych. To jednak bardzo dyskusyjne stanowisko – komentuje Marcin Stoczkiewicz, doktor nauk prawnych, członek zarządu Fundacji ClientEarth skupiającej prawników ochrony środowiska.
– Po pierwsze, jeśli rząd uznaje, że projektowane wsparcie dla OZE stanowić będzie pomoc publiczną, to dlaczego nie uznaje za pomoc publiczną systemu obecnego? To niekonsekwencja. Z punktu widzenia definicji pomocy państwa w rozumieniu art. 107 ust. 1 TFUE, różnica między funkcjonującym a planowanym systemem jest nieistotna – dodaje.
A trzeba pamiętać, że obowiązujący w Polsce system wsparcia jest już przedmiotem postępowania Komisji Europejskiej – właśnie pod kątem naruszania przepisów o pomocy publicznej.
– Zdaniem przedstawicieli polskiego rządu system certyfikatów nie stanowi pomocy publicznej, ponieważ nie angażuje środków publicznych. Jednakże kilka lat wcześniej, zanim system certyfikatów pojawił się w Polsce, KE uznała podobną pomoc udzielaną w Wielkiej Brytanii za pomoc publiczną ze względu na właściwości opłaty zastępczej, która musi zostać uiszczona w przypadku braku przedstawienia stosownych certyfikatów do umorzenia – wskazuje mec. Dag Nilsson.
W opinii Stoczkiewicza zaś objęcie całości projektowanego systemu wsparcia rozporządzeniem o wyłączeniach blokowych jest więcej niż wątpliwe.
– Obowiązek zakupu energii elektrycznej z OZE po cenie gwarantowanej stanowi pomoc publiczną nieobjętą wyłączeniami blokowymi. Jeśli dystrybutor kupuje energię od producenta z mikroinstalacji i płaci mu tylko 80 proc. rynkowej ceny z roku poprzedniego, to 20 proc. stanowi finansowe uprzywilejowanie dystrybutora – argumentuje dr Stoczkiewicz.
I podkreśla, że wskazany obowiązek zasadniczo różni się od niemieckiego systemu taryf gwarantowanych, tzw. feed-in tariff, który został uznany przez Trybunał Sprawiedliwości UE za niestanowiący pomocy publicznej (wyrok w sprawie PreussenElektra). – Tam zaangażowane we wsparcie były jednak wyłącznie przedsiębiorstwa prywatne, a więc nie doszło do użycia zasobów publicznych. Polski rynek energetyczny zarówno w segmencie wytwarzania, jak i dystrybucji, jest zdominowany przez kontrolowane przez Skarb Państwa przedsiębiorstwa publiczne – akcentuje ekspert.
– Według prawa konkurencji UE wszelka pomoc publiczna, która nie została zgłoszona, jest niezgodna z prawem i Komisja może nakazać jej zwrot – przypomina dr Stoczkiewicz.