Choć rząd popiera proponowane z tzw. poselskim trójpaku OZE wprowadzenie kadencyjności na stanowisku prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE), nie oznacza to szukania pretekstu do zmiany szefa tego urzędu, wynika z wypowiedzi premiera Donalda Tuska.

Według propozycji, której rząd udzielił dziś poparcia, po sześciu miesiącach od wejścia w życie trójpaku zostanie rozpisany konkurs na prezesa URE, zaś wcześniej planowano, że kadencyjność w URE zostanie wprowadzona w trzy lata po wejściu w życie zmian prawnych.

"Jestem bardzo zadowolony z pracy szefa URE, pana Woszczyka i żadne zmiany ustawowe nie mają być celem czy pretekstem do przeprowadzenia zmian w URE. Do tej pory miałem wyłącznie autentyczną satysfakcję ze współpracy z URE" - powiedział Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

Jak tłumaczył premier, jednym z celów udzielenia poparcia dla trójpaku - i decyzji o jego szybkim procedowaniu - jest chęć uniknięcia kar, jakie grożą Polsce za niewdrażanie unijnych dyrektyw.

Centrum Informacyjne Rządu (CIR) wyjaśniło w komunikacie, że rząd popiera rozwiązania, które powinny doprowadzić do wycofania skarg przeciwko Polsce, skierowanych przez Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości UE, w sprawie niepełnego wdrożenia przez nasz kraj wymogów dyrektyw: 2009/72/WE i 2009/73/WE.

"Rada Ministrów popiera też rozwiązania dotyczące powoływania prezesa Urzędu Regulacji Energetyki i nadzoru nad jego działalnością, które dotyczą zapewnienia niezależności krajowemu regulatorowi. Chodzi o wprowadzenie kadencyjności sprawowania urzędu (5 lat), określenie przesłanek odwołania prezesa URE i status prawny wiceprezesa. Zdaniem rządu, proponowane regulacje wymagają jednak rozszerzenia, aby zapewnić premierowi pełny nadzór nad prezesem URE" - głosi komunikat.

Dlatego także rząd popiera rozwiązania zmierzające do rozdziału nadzoru właścicielskiego nad operatorem gazowego systemu przesyłowego a spółkami zajmującymi się wytwarzaniem lub dystrybucją paliw gazowych.