Polski rynek energetyczny szuka kierunku rozwoju. Czy jest na nim miejsce dla wielu czy jednego dużego gracza? Czy będzie specjalizacja, czy wiele dziedzin pod jednym zarządem?
– W Polsce jest miejsce tylko na jeden koncern multi energetyczny – stwierdził w ubiegłym tygodniu Daniel Obajtek, prezes Orlenu, w obecności prezydenta Andrzeja Dudy we Włocławku. Podkreślił, że budowie takiego podmiotu służyło m.in. przejęcie Energi i ma temu służyć przejęcie Lotosu, na co wciąż nie zgodziła się Komisja Europejska.
Wiele osób w branży potraktowało tę wypowiedź jako kolejny ruch w cichym pojedynku między prezesami. Ambicję stworzenia takiego multienergetycznego koncernu ma bowiem również Jerzy Kwieciński, prezes PGNiG. Obajtek z Kwiecińskim spotkali się jeszcze przed mianowaniem tego ostatniego na szefa PGNiG i miały wówczas paść deklaracje o współpracy. Na razie jednak można odnieść wrażenie, że spółki się ścigają.
W ostatnich tygodniach Jerzy Kwieciński ogłosił wart 31 mln zł program wodorowy – m.in. budowę stacji wodorowej i instalacji do produkcji czystego pierwiastka w Odolanowie, a także akwizycje projektów OZE. Na budowanie segmentu odnawialnych źródeł energii gazowa spółka chce po 2022 r. wydać do 4 mld zł i docelowo osiągnąć nawet 900 MW mocy.
Wcześniej w wytwarzanie energii z OZE, nabywając Energę, zaangażował się Orlen. Prowadzi też badania związane z koncesją na budowę farm wiatrowych na Bałtyku. Płocki koncern jest także aktywny w projektach wodorowych: od końca 2019 r. współpracuje z PESĄ przy opracowaniu zasilanego tym paliwem pojazdu szynowego, a na koniec 2021 r. zapowiedział wybudowanie hubu we Włocławku. Mają tam powstać instalacja doczyszczania wodoru pozyskanego z elektrolizy solanki i stacje tankowania, głównie na potrzeby transportu publicznego i towarowego.
Eksperci wskazują, że to naturalne, iż spółki zajmujące się paliwami kopalnymi wchodzą w nowe, zielone obszary, ponieważ z czasem, w wyniku polityki klimatycznej i rozwoju OZE, znaczenie paliw kopalnych będzie zapewne spadać. Inna rzecz to jednak kształt całego rynku i rola lidera. Zdaniem Daniela Obajtka nie ma miejsca w Polsce na dwa multienergetyczne podmioty. Jego zdaniem potrzebny jest jeden silny podmiot, który byłby w stanie konkurować na rynku europejskim i przedstawiać kompleksową ofertę klientom detalicznym.
Nie tylko szef Orlenu formułuje w ostatnim czasie poglądy na temat przyszłej architektury szeroko rozumianej polskiej energetyki. Giełda pomysłów i projektów ruszyła jakiś czas temu z myślą o programach dla energetyki i górnictwa, jakie ma wkrótce ogłosić resort aktywów państwowych.
Wojciech Dąbrowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, jest przeciwny szerokiej konsolidacji. Podkreśla, że koncepcja koncernów multienergetycznych została w Europie zaniechana. Jego zdaniem powinna powstać w Polsce jedna duża, wyspecjalizowana grupa elektroenergetyczna, najlepiej uwolniona od aktywów węglowych, czyli bloków opalanych tym paliwem i kopalń.
Zamiar kontynuacji ruchów konsolidacyjnych wśród spółek należących do Skarbu Państwa podtrzymał w sobotę wicepremier i szef Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacek Sasin. Napisał na Twitterze, że by je wzmacniać, rząd ma w planach konsolidację i przejmowanie przez nie innych podmiotów. „Konsolidacja służy lepszemu zarządzaniu i budowaniu potęgi tych firm oraz możliwości konkurowania na rynkach zagranicznych” – napisał Sasin.
Zdaniem Łukasza Batorego z kancelarii Banasik Woźniak i Wspólnicy w dziedzinie nośników energii mogą powstać trzy ośrodki konsolidacyjne, związane z sektorem paliwowym, elektroenergetycznym oraz gazowym wraz z ciepłownictwem. W jego opinii opcja jednego koncernu multienergetycznego jest zbyt ambitna – utworzenie takiego koncernu byłoby możliwe w kilkunastoletniej perspektywie, a po drodze musiałyby mieć miejsce konsolidacje pośrednie. – Podmiotem, który również może próbować odnaleźć się na rynku multienergetycznym, jest KGHM, który szuka miejsca do inwestowania, zwłaszcza pod kątem OZE – wskazał Batory.
Dla losów konsolidacji w polskiej energetyce decydujące będę najbliższe tygodnie. W razie wygranej Andrzeja Dudy rząd zapewne stosunkowo szybko pokaże swoje plany. Jeśli wygra kandydat opozycji, te tematy ustąpią pewnie miejsca „wielkiej polityce”, choć rozwiązania problemów np. w górnictwie raczej nie da się odłożyć na później.