Firma będzie przez pięć lat wyłącznym użytkownikiem nadbrzeżnej stacji odbioru skroplonego gazu (LNG) w Kłajpedzie. Ułatwi jej to dostawy surowca do północno-wschodniej Polski i państw bałtyckich.
Umowa z Klaipedos Nafta, która będzie obowiązywać od kwietnia 2020 r., to pierwszy krok PGNiG w tej części Europy. Spółka chce dalej wzmacniać swoją pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej i basenie Morza Bałtyckiego.
Ze strategicznego punktu widzenia port w Kłajpedzie ma ogromne znaczenie dla PGNiG. Piotr Woźniak, prezes polskiej spółki, podkreśla, że daje on możliwość wejścia z ofertą na rynek krajów bałtyckich, a także szansę obniżenia kosztów transportu gazu do północno-wschodniej Polski. Z Kłajpedy jest tam bowiem o połowę bliżej niż z gazoportu w Świnoujściu.
– Postanowiliśmy zbudować tutaj bazę załadunkową dla naszych cystern, które będą rozprowadzać gaz w północno-wschodniej Polsce. Mamy tam klientów na LNG, a będzie ich jeszcze więcej. Poza Litwą będziemy też zdobywać rynki krajów bałtyckich. Popyt na LNG jest. Częściowo uda się przejąć portfel klientów, których do tej pory mieli wcześniejsi dostawcy, ale intencje Litwinów były takie, że chcą mieć pewne i niezależne źródło dostaw – mówi Woźniak.
Według Dariusa Šilenskisa, prezesa Klajpedos Nafta, obecnie ok. 60 proc. zużywanego gazu na Litwie to LNG. W przyszłym roku ma to być już ok. 70 proc. Litwa chce wciąż zwiększać dywersyfikację swoich dostaw.
– Rozwój rynku małego LNG w krajach bałtyckich i w Polsce daje wiele nowych możliwości zwiększenia dostępności dostaw energii dla przedsiębiorstw w całym regionie. Zapewni także więcej możliwości dywersyfikacji dostaw dla obiektów przemysłowych i osiedli oddalonych od gazociągów, a także transportu drogowego i morskiego – mówi.
Według Piotra Woźniaka PGNiG będzie samodzielnie decydować, od kogo kupi i sprowadzi LNG do nadbrzeżnej stacji odbiorczej na Litwie. Ma to znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw.
Te będą się odbywały drogą morską, małymi jednostkami o pojemności zbiorników 30 razy mniejszej niż w przypadku konwencjonalnych metanowców oceanicznych (tych, które zawijają np. do Świnoujścia). Nadbrzeżna stacja odbioru i przeładunku LNG wyposażona jest w pięć zbiorników o łącznej pojemności 5 tys. m sześc. Stacja działa w ten sposób, że gaz przywieziony drogą morską, poprzez dwa stanowiska do załadunku, jest tłoczony do autocystern lub ISO-kontenerów. Maksymalne tempo załadunku to ok. 100 m sześc. (45 ton) na godzinę, co oznacza, że proces ładowania jednej autocysterny skroplonym gazem ziemnym trwa ok. 30 minut. Cała przepustowość nadbrzeża to 225 tys. m sześc. w skali roku.
PGNiG od dłuższego czasu zwiększa portfel dostaw gazu LNG. Rok 2018 zamknął się podpisaniem czterech umów z partnerami z Ameryki. Przy okazji prezentacji wyników za III kw. 2019 r. Maciej Woźniak, wiceprezes ds. handlowych, powiedział, że spółka ma już zakontraktowane 10 dostaw LNG na I kw. 2020 r. Łącznie mają one zapewnić ok. 1 mld m sześc. gazu po regazyfikacji. Woźniak podkreślił, że po III kw. tego roku LNG ma prawie 23 proc. udziału w całym imporcie gazu przez PGNiG (dostawy ze Wschodu stanowiły niecałe 58 proc.). Znaczenie skroplonego gazu będzie systematycznie wzrastać, m.in. dzięki kontraktom amerykańskim.
W ubiegłym tygodniu radio RMF podało, że na stanowisku prezesa spółki mogą nastąpić zmiany. Piotra Woźniaka miałby zastąpić były minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. Rozpisany ponad dwa tygodnie temu konkurs na prezesa zarządu PGNiG został anulowany, wobec czego ma zostać rozpisany nowy. Źródło zbliżone do struktur rządowych w rozmowie z DGP podkreśla jednak, że zmiana jest mało prawdopodobna. Powody? Do końca roku ma zapaść decyzja sądu arbitrażowego w Sztokholmie w sprawie przeciwko Gazpromowi. Ponadto spółka przekazała Rosjanom oficjalne stanowisko dotyczące nieprzedłużenia kontraktu jamalskiego po 2022 r. Niedługo ma być uruchomiony gazociąg Baltic Pipe, którym ma również popłynąć gaz z norweskich złóż PGNiG. Nasz rozmówca podkreśla, że Piotr Woźniak jest kluczową postacią dla realizacji norweskich projektów.