Musimy wyjaśnić, w jaki sposób przedsiębiorstwa energetyczne zawierają kontrakty i skąd takie, a nie inne założenia do wniosków taryfowych - mówi Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Prowadzi pan rozmowy ze sprzedawcami energii w sprawie wnioskowanych podwyżek cen energii. Rozumiem, że służą one zbiciu ich wymagań?
Dialog z przedsiębiorcami w ramach postępowania administracyjnego ma zasadniczo na celu zweryfikowanie kosztów, na bazie których skalkulowali oni swoje taryfy. Weryfikujemy, czy są one uzasadnione, czy nie. Takie jest nasze zadanie. Jeśli uznamy, że koszty przedstawiane przez przedsiębiorców są uzasadnione, to zatwierdzamy taryfę.
Ale pan prezes już widział te wnioski. Czy koszty są uzasadnione, czy nie? Nieoficjalnie mówi się, że firmy chcą podwyżek taryf rzędu 20‒40 proc.
Nie mamy dziś przekonania, że te koszty są uzasadnione. Temu służy dalsze postępowanie administracyjne, aby wyjaśnić, dlaczego w jakiejś kategorii kosztów nastąpił taki czy inny wzrost. Właśnie poprosiliśmy sprzedawców energii o doprecyzowanie, w jaki sposób przedsiębiorstwa kalkulowały koszty.
Czyli nie wszystkie koszty są uzasadnione?
Dzisiaj nie jesteśmy jeszcze w stanie odpowiedzieć na to pytanie, a rozmowa o jakimkolwiek składniku tych kosztów ma umiarkowane znaczenie dla odbiorców prądu, ponieważ jedna kategoria może rosnąć, inna spadać i dopiero łączny wynik coś mówi o cenie. Mówimy o kilkunastu milionach odbiorców, którzy mogą korzystać z taryfy, dlatego przekazywanie jakichkolwiek informacji, które nie mają dla nich realnej wartości, byłoby moim zdaniem nieodpowiedzialne. Trzeba też pamiętać, że na dziś mamy wnioski tylko od sprzedawców, a druga połowa ceny, jaką płaci odbiorca, to dystrybucja.
Kiedy wnioski złożą dystrybutorzy?
Prawdopodobnie na początku grudnia, ponieważ zanim złożą wnioski, jeszcze parę rzeczy musi się wydarzyć. Po pierwsze, do końca listopada musimy opublikować stawkę opłaty OZE. Do końca listopada powinny być też opublikowane przez ministerstwo stawki opłaty kogeneracyjnej. Te dwie informacje są ważne dla dystrybutorów, aby móc przygotować wnioski taryfowe. Wówczas będziemy mieli pełny obraz tego, jak może wyglądać taryfa dla odbiorcy końcowego.
Wzrost kosztów w przypadku dystrybutorów jest jednak mniej dynamiczny, bo dla sprzedawców punktem odniesienia są rosnące ceny energii na TGE.
Ale to nadal tylko jedna kategoria kosztów i ona nie przenosi się jeden do jednego na taryfę stosowaną przez przedsiębiorstwa obrotu. Oczywiście stanowi dużą część kosztów takiego przedsiębiorstwa, ale nie tylko. Spółki te są też zobligowane do rozliczania świadectw pochodzenia energii i innych certyfikatów.
Nie miał pan prezes wrażenia zbiorowego „przestrzelenia” wniosków od sprzedawców w związku z niepewnością, czy np. nie dojdzie do zamrożenia cen?
Koszty zakupu energii, które zostały skalkulowane we wnioskach, odzwierciedlają ceny z notowań na TGE. Natomiast notowania odbywają się w różnym czasie, ceny są raz wyższe, raz niższe, są różne rynki. Kontrakty z dostawą na 2020 r. można było zawrzeć dziś, miesiąc temu, dwa lata temu… Są jeszcze kontrakty dwustronne. To jest kwestia strategii kontraktowania przedsiębiorstw. Musimy wyjaśnić, w jaki sposób zawierają kontrakty i skąd takie, a nie inne założenia do wniosków taryfowych.
Kiedy spodziewacie się tych wyjaśnień?
Myślę, że nie wcześniej niż na początku grudnia.
Nie wie pan, czy ceny zostaną zamrożone?
To jest poza moimi kompetencjami. Mogę przytoczyć słowa pana ministra Michała Dworczyka, który powiedział, że regulator ma swoje narzędzia, a politycy swoje. Ja skupiam się na swoich, nie mogę oglądać się na parlament, czy przyjmie taką czy inną ustawę. Jeśli zostaną przyjęte jakieś regulacje, to być może w konsekwencji trzeba będzie umorzyć postępowanie taryfowe albo w inny sposób je zakończyć i to możemy zrobić dość szybko. Natomiast ja nie mogę zwlekać, musimy być gotowi, żeby doprowadzić do końca postępowanie taryfowe i zatwierdzić lub odmówić zatwierdzenia taryf, bo przecież taki scenariusz też jest możliwy.