W odsłonie unijnego systemu handlu emisjami CO2 w latach 2021–2030 do polskiego sektora energetycznego może trafić na modernizację ok. 40 mld zł.
DGP
Tak wynika z wyliczeń ekspertów, z którymi rozmawiał DGP. Z przyjętych przez rząd we wtorek ogólnych rekomendacji ministra środowiska ws. funkcjonowania systemu EU ETS po 2020 r. nie wynika jednak, do jakich podsektorów i w jakich proporcjach środki te trafią.
– Jeżeli nie tylko do tradycyjnej energetyki, to rzeczywiście będzie modernizacja, i to istotna. W ramach nowej odsłony EU ETS sporo pieniędzy jest przeznaczone na ten sektor, pytanie, ile z tego trafi na energetykę jądrową, a ile na inne, bardziej rozproszone i niskoemisyjne źródła – ocenia Daria Kulczycka, dyrektor departamentu energii i zmian klimatu w Konfederacji Lewiatan. Jak zauważa, w komunikacie po wtorkowym posiedzeniu rządu nie ma jasnej deklaracji, że większość środków z aukcji CO2 będzie przeznaczona na transformację niskoemisyjną.

Bez bezpłatnych pozwoleń

Według rekomendacji Polska chce zrezygnować z tzw. derogacji dla elektroenergetyki, czyli bezpłatnych pozwoleń na emisję dla tego sektora. W zamian dochody ze sprzedaży 275 mln uprawnień do emisji zasiliłyby krajowy fundusz celowy, przeznaczony na modernizację sektora energetycznego. Ponadto niewykorzystane w obecnym okresie rozliczeniowym (2013–2020) ok. 60–70 mln uprawnień miałyby być sprzedane na aukcji, a dochody miałyby trafić do budżetu, przy czym środki ze sprzedaży 30 mln uprawnień mają trafić na inwestycje w sektorze energetycznym. Również część puli bazowej Funduszu Modernizacyjnego (FM) – w wysokości 57,5 mln uprawnień – ma być przeznaczona dla podmiotów z sektora energetycznego.
Ekspertka Lewiatana wylicza, że łączne środki dla elektroenergetyki (derogacja plus część FM plus część pieniędzy ze sprzedaży niewykorzystanych uprawnień) powinny wynieść ok. 40 mld zł. – Obawiamy się, że te pieniądze trafią na przykład do kilku, czy wręcz do jednej dużej firmy energetycznej, np. na energetykę jądrową czy offshore, czyli morską energetykę wiatrową. W związku z tym to, czego należy się absolutnie domagać, to jasnych reguł wydatkowania środków na modernizację energetyki – zaznacza Kulczycka. Jednak jej zdaniem fundusz celowy dla elektroenergetyki ma szansę być bardziej efektywnym rozwiązaniem niż Krajowy Plan Inwestycyjny.
– W planie tym za okres 2013–2020 wiele uprawnień przepadło, a zgłoszone inwestycje nie były realne – wskazuje Kulczycka. I dodaje, że Polska do końca września musi poinformować Komisję Europejską ws. derogacji dla elektroenergetyki, natomiast jeśli chodzi o Fundusz Modernizacyjny, to sama Komisja ciągle pracuje nad zasadami finansowania projektów i powinny być one znane w przyszłym roku.

Dla najbiedniejszych

Fundusz Modernizacyjny jest przeznaczony dla 10 najbiedniejszych państw Unii, zasili go kwota pochodząca ze sprzedaży 2 proc. wszystkich pozwoleń na unijnym rynku w latach 2021–2030. Uprawnione kraje, w tym Polska, będą mogły przeznaczać środki z funduszu na określone zielone cele energetyczne, tj. OZE, efektywność energetyczną, modernizację sieci, magazyny energii, interkonektory czy transformację regionów pogórniczych.
Ekspert fundacji ClientEarth Wojciech Kukuła podkreśla, że znowelizowana unijna dyrektywa wymaga, żeby całość środków z Funduszu Modernizacyjnego była wydawana na zielone technologie i niskoemisyjną transformację gospodarki. Zauważa też, że środki zastępujące bezpłatne uprawnienia mogły powędrować do zupełnie innych sektorów elektroenergetycznych. Z raportu ClientEarth, Zajdler Energy Lawyers & Consultants i Aurora Energy Research wynika, że najbardziej efektywne byłoby skierowanie tych dochodów właśnie do sektorów innych niż elektroenergetyczny, zwłaszcza nieobjętych systemem ETS, ponieważ w nich będzie trudno osiągnąć Polsce cele redukcyjne. Ponadto potrzebna jest m.in. pomoc na sprawiedliwą transformację regionów nadal mocno uzależnionych od przemysłu górniczego.
– Z rekomendacji wynika, że mimo iż nie będzie już darmowych pozwoleń dla polskich elektrowni, to większość pieniędzy ze wszystkich mechanizmów EU ETS zostanie przekierowana do sektora elektroenergetycznego – ocenia Kukuła. Jak przyznaje, nie jest zaskoczony, że także część Funduszu Modernizacyjnego ma być przeznaczona na sektor elektroenergetyczny. – Co najmniej od początku tego roku było wiadomo, że tak to może wyglądać – mówi prawnik. Zauważa jednak, że nie było transparentnych konsultacji publicznych w tej sprawie, tylko wewnętrzne.

Elastyczne wydatki

Największym zaskoczeniem, jego zdaniem, jest wybór funduszu celowego jako formy wydatkowania środków z puli przychodów ze sprzedaży pozwoleń, które mogły zostać przydzielone bezpłatnie energetyce. – Nie wiadomo, ile pozwolenie będzie warte, a tutaj pomoc byłaby przyznawana najpewniej w formie dotacji, czyli fizycznych pieniędzy. Wcześniej była jednak raczej mowa, żeby dofinansować nimi Fundusz Modernizacyjny lub, ewentualnie, zasilić budżet państwa – podkreśla Kukuła. Zaznacza, że gdyby te pieniądze przechodziły przez FM, to obowiązywałyby procedury unijne i projekty zatwierdzałby Europejski Bank Inwestycyjny, a nowo utworzonym funduszem celowym ma zarządzać Ministerstwo Energii, co daje większą elastyczność w ich wydatkowaniu władzom krajowym.