Sieć należącej do Enei elektrowni węglowej nie jest w stanie wyprowadzić z instalacji całej wyprodukowanej energii – ustalił DGP. Enea mówi, że problem nie istnieje.
B11 to najnowsze dziecko elektrowni w Kozienicach. Pod tajemniczym skrótem kryje się blok węglowy o mocy 1075 MW. Kosztował 5 mld zł i od końca grudnia 2017 r. zwiększył zainstalowaną moc zakładu o ok. 30 proc. Jednak od tego czasu dwa starsze bloki po 500 MW na zmianę zaliczały postoje. Pracownicy elektrowni, z którymi rozmawialiśmy, mówią wprost: sieci wysokiego napięcia, które wyprowadzają energię elektryczną z instalacji, mają za małą przepustowość dla pełnej mocy elektrowni.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), czyli krajowy operator sieci wysokiego napięcia, mówią o incydentalności takich zdarzeń. Enea uważa, że siłownia dałaby sobie radę, pracując nawet pełną parą, choć takiej okazji jeszcze nie było. Ale eksperci, z którymi rozmawialiśmy, wskazują na możliwe wąskie gardło.
– Elektrownia w Kozienicach to bardzo duża jednostka, która, jak na dostarczaną moc, ma słabe połączenia z systemem energetycznym. Ze względu na ograniczenia przesyłu duże jednostki są szczególnie trudne do bilansowania – mówi DGP Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes think tanku Forum Energii, który w ubiegłym tygodniu opublikował raport o stanie polskich sieci elektroenergetycznych. Dokument pokazuje, że większość z nich ma ponad ćwierć wieku, a ponad 1/4 – więcej niż 40 lat.
– Odkąd pracuje blok B11, bloki B9 i B10, każdy po 500 MW, nie chodzą równolegle razem z nim. Są przestoje, bo sieć niedomaga. Z malucha nie zrobi się porsche – mówią nam pracownicy kozienickiej firmy. – Postoje bloków 500 MW wynikają z planów remontowo-modernizacyjnych i nie mają związku z pracą bloku 1075 MW i wyprowadzeniem mocy. Możliwości techniczne w pełni pozwalają na wyprowadzenie mocy przy równoczesnej pracy wszystkich jednostek elektrowni Kozienice, w tym również bloku B11 – odpiera te zarzuty Piotr Kutkowski, doradca zarządu i rzecznik Enei Wytwarzanie.
Budowa nowych linii i modernizacja starych pochłoną 40 mld zł
Kutkowski tłumaczy, że bloki energetyczne Enei Wytwarzanie są jednostkami centralnie dysponowanymi. To znaczy, że to PSE decyduje o pracy tych bloków w zależności od potrzeb systemu. – W 2018 r. blok 1075 MW oraz jeden blok 500 MW pracowały równolegle, a drugi blok 500 MW był w okresie planowej modernizacji. W czasie równoległej pracy obu jednostek nie zanotowaliśmy żadnych problemów z wyprowadzeniem mocy – dowodzi nasz rozmówca.
Pracownicy elektrowni zwracają jednak uwagę na to, że jeden z bloków 500 MW, choć właśnie przeszedł modernizację, od października 2018 r. znowu stoi. – Do generatora wpadła śrubka, która zrobiła na tyle znaczące szkody, że instalacja nie pracuje do dziś – tłumaczą.
– Istniejące linie przesyłowe zapewniają wyprowadzenie mocy z całej elektrowni Kozienice w normalnych stanach pracy. Ewentualne trudności mogą się incydentalnie pojawiać przy niekorzystnych, specyficznych warunkach zapotrzebowania w całym krajowym systemie elektroenergetycznym (KSE) – odpowiada nam Maciej Wapiński z PSE. – Gdyby zaszła taka potrzeba, wielkość ewentualnego ograniczenia byłaby określana na bieżąco, gdyż jest zależna od wielu czynników sieciowych i aktualnego rozkładu mocy dyspozycyjnej w KSE. Nie należy jednak traktować tej sytuacji jako strukturalne, trwałe ograniczenie wyprowadzenia mocy z elektrowni Kozienice, lecz jako czynnik zewnętrzny, wynikający z zarządzania konfiguracją systemu – dodaje nasz rozmówca.
Jednocześnie jednak PSE przyznają, że aby zapewnić niezawodną pracę KSE, „niewątpliwie potrzebne jest dopełnienie inwestycji sieciowych, zwłaszcza w kierunku Warszawy” z elektrowni w Kozienicach. Chodzi o trwającą od końca 2018 r. budowę liczącej 50 km linii 400 kV wraz ze zmianą układu sieci najwyższych napięć pomiędzy aglomeracją warszawską a Siedlcami (planowe zakończenie w 2020 r.) i modernizację istniejącej od prawie 50 lat, a liczącej 72 km linii 400 kV Kozienice–Miłosna (planowe zakończenie w 2022 r.).
Sprawdziliśmy, jak z wyprowadzeniem mocy radzą sobie inni budujący tak wielkie bloki węglowe. W Tauronie usłyszeliśmy, że projekt budowy bloku 910 MW objął także 9 km linii wyprowadzającej moc z nowej jednostki (umowa „pod klucz” za 24,7 mln zł). Blok będzie podłączony do nowej rozdzielni 400 kV przekazującej energię elektryczną do KSE. Umowa z PSE o świadczenie usług przesyłowych także została już podpisana. Dwutorowa linia 400kV jest już wykorzystywana w trakcie prowadzenia prac rozruchowych bloku 910 MW.
PGE, która właśnie włącza do systemu jeden z dwóch budowanych w Opolu bloków (każdy po 900 MW), również przekonuje, że problemów nie ma. „Z kolei w przypadku elektrowni Turów w celu wyprowadzenia mocy z nowego bloku wykorzystana zostanie istniejąca linia blokowa 400 kV po zlikwidowanych już jednostkach wytwórczych (bloki 9 i 10). Dobudowany został fragment wyprowadzenia mocy (linii 400 kV) łączący istniejącą linię z transformatorem nowego bloku” – czytamy w odpowiedzi PGE na nasze pytania. PSE zaś informują o budowie tam nowej linii 400 kV Mikułowa–Pasikurowice, która zostanie ukończona w 2021 r.
Energa nie odpowiedziała na nasze pytania dotyczące wyprowadzania mocy z planowanego wspólnie z Eneą bloku 1000 MW Ostrołęka C (wciąż nie zostało ogłoszone finansowanie projektu za 6 mld zł), który ma wejść do sieci w 2023 r. Zrobił to operator – PSE.
„Infrastruktura niezbędna do wyprowadzenia mocy z nowego bloku już powstała. Koszt wybudowania linii najwyższych napięć jest uzależniony od wielu czynników, m.in. długości takiej linii, parametrów technicznych, uwarunkowań terenu i elementów środowiskowych” – czytamy w odpowiedzi, którą otrzymaliśmy z PSE.
Resort energii od 7 lutego nie odpowiedział na pytania DGP dotyczące sieci. Jednak z wielokrotnych wypowiedzi ministra Krzysztofa Tchórzewskiego wynika, że inwestycje w nowe linie i modernizację istniejących to jeden z priorytetów resortu, a łączne koszty tych przedsięwzięć w najbliższych latach wyniosą ok. 40 mld zł. Także dlatego – jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu – zapisy ustawy prądowej zamrażającej taryfy dystrybucyjne na poziomie z końca 2018 r. mają zostać cofnięte zgodnie z ogłoszonym w poniedziałek projektem nowelizacji, by operatorom sieci nie zabrakło pieniędzy na inwestycje.