Spółka Prairie Mining poinformowała premiera i prezydenta, że pozwała Polskę w międzynarodowym arbitrażu.
O tym, że australijska firma Prairie Mining rozważa możliwość pozwania naszego kraju na podstawie BIT, czyli dwustronnych umów o wzajemnej ochronie inwestycji, napisaliśmy jako pierwsi we wrześniu 2017 r. Chodzi o utrudnianie budowy dwóch kopalń – Jan Karski na Lubelszczyźnie w sąsiedztwie Bogdanki oraz Dębieńsko na Śląsku w sąsiedztwie kopalni Knurów-Szczygłowice należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
W kwietniu 2018 r., co również opisaliśmy, Australijczycy zagrozili arbitrażem, gdy stracili wyłączność na ubieganie się o koncesję wydobywczą dla kopalni Jan Karski. Ich zdaniem decyzja resortu środowiska naruszała prawo, choć ministerstwo przekonywało, że jest inaczej.
Teraz australijska firma zrobiła to, co zapowiadała. Jak ustaliliśmy, 5 lutego złożyła w kancelariach prezydenta pismo informujące o pozwie. Według naszych informacji może się domagać nawet 8‒10 mld zł odszkodowania. Pismo zaadresowano do Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego. Trafiło ono także do ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza i marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Poprosiliśmy o komentarz KPRM – nie dostaliśmy odpowiedzi na pytania. Podobnie jak od resortu energii, który choć nie był adresatem pozwu, to odegrał tu znaczącą rolę. Od kilku miesięcy o odkupienie projektów górniczych od Prairie Mining zabiega Jastrzębska Spółka Węglowa.
Liczący kilkaset stron segregator dokumentów dotyczących możliwe współpracy JSW z Australijczykami (którzy docelowo wyszliby z projektu, dostając zwrot tego, co zainwestowali już w badania, i to z nawiązką) leży zarówno u premiera, jak i u ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, nadzorującego JSW. Nie zapadły jednak żadne decyzje, więc JSW nie mogła podpisać umowy z Prairie, choć według naszych dwóch niezależnych źródeł wszystkie szczegóły współpracy zostały praktycznie dograne.
Ani Prairie, ani JSW nie chciały w piątek komentować sprawy arbitrażu. Nieoficjalnie usłyszeliśmy jednak, że można go było uniknąć, bo JSW w swoich opiniach prawnych zawarła m.in. to, że gdy stosowne porozumienie zostanie zawarte, Prairie wycofa roszczenia, do których od kilkunastu tygodni się szykowała.
Sprawa Prairie Mining to potencjalnie jeden z najwyższych pozwów o odszkodowanie wobec Polski. Dla porównania: w 2017 r. firma Invenergy pozwała nas po tym, jak Tauron wypowiedział jej umowę na zakup zielonych certyfikatów (świadectwa pochodzenia czystej energii) z należących do Amerykanów elektrowni wiatrowych. Ale Invenergy domaga się „tylko” 2,5 mld zł. Półtora roku temu toczyło się przeciwko Polsce w sumie 12 takich spraw opiewających łącznie na ok. 13 mld zł.
Nawet jeśli to inwestor wygra sprawę przed sądem międzynarodowym, zwykle dostaje tylko ułamek tego, czego żąda. ‒ Dlatego sumy roszczeń są tak monstrualne – tłumaczą prawnicy zajmujący się takimi sprawami.
Prokuratoria Generalna, która reprezentuje Polskę w postępowaniach w arbitrażu międzynarodowym, nie odpowiedziała nam w piątek na pytanie, ile obecnie toczy się postępowań przeciwko naszemu krajowi.
O sprawę chcieliśmy też zapytać rzeczniczkę PiS Beatę Mazurek, ale bezskutecznie. Czemu ją? Ponieważ jest posłanką ziemi chełmskiej i zawsze aktywnie wspierała projekt budowy na tamtym terenie kolejnej kopalni.
Przy okazji wyborów samorządowych Jastrzębska Spółka Węglowa potwierdziła zainteresowanie złożami węgla w zagłębiu lubelskim. 26 października ub.r. w Delegaturze Urzędu Wojewódzkiego w Chełmie spółka zaprezentowała swoje plany. Była nawet mowa o utworzeniu w Chełmie oddziału JSW Wschód. Spółka prowadziła badania nad złożami Karskiego i potwierdziła tam złoża węgla koksowego, bazy do produkcji stali (JSW jest największym w UE producentem tego surowca). Nieoficjalnie ustaliliśmy, że JSW porozumiała się w sprawie Karskiego z Bogdanką, która z kolei protestowała przeciwko działaniom Prai rie. Jastrzębsko-lubelskie, na razie nieformalne, porozumienie zakładało, że Bogdanka wybrałaby węgiel energetyczny z Karskiego, a JSW sięgnęłaby dopiero po koksowy.
Śląskie Dębieńsko dałoby JSW z kolei możliwość szybkiego zwiększenia produkcji bardzo drogiego obecnie węgla koksowego, bo po złoża tej kopalni można sięgnąć od strony sąsiedniej kopalni Knurów-Szczygłowice. Dopiero potem można by inwestować tam w nowy szyb.
Jak obliczyła JSW, z pokładów złoża Dębieńsko już półtora roku po uzyskaniu zezwoleń będzie można wydobywać do 500 tys. ton rocznie węgla koksowego typu 35 (czyli najlepszego), który stanowi 90 proc. zasobów surowca w tym rejonie.