Do 2038 r. czarne paliwo ma zniknąć z miksu energetycznego. Do regionów, w których działa branża węglowa, popłyną miliardy euro.
Niemiecka komisja węglowa osiągnęła porozumienie w nocy z piątku na sobotę po ponad 20 godzinach negocjacji. Gremium złożone z 28 polityków, ekologów, przedstawicieli biznesu i związków zawodowych końcowy raport miało opublikować już pod koniec listopada 2018 r. Wówczas negocjacje utknęły w martwym punkcie. Przedstawiciele przemysłu ciężkiego i premierzy krajów związkowych, w których działają kopalnie i elektrownie węglowe, chcieli opóźnić wiążący termin i wywalczyć jak największe sumy pieniędzy na wygaszanie branży. Organizacje ekologiczne, ale i większość społeczeństwa domagały się jak najszybszego odejścia od węgla i zmniejszenia emisji CO2. Dziś Niemcy odpowiadają za ponad jedną piątą emisji w całej Unii.
Pod budynkiem Ministerstwa Gospodarki i Energii w Berlinie, w którym w piątek toczyły się rozmowy komisji, tysiące uczniów i studentów domagało się od polityków większego zaangażowania w walkę ze zmianami klimatycznymi. Protestowali także związkowcy, którzy żądali nowych miejsc pracy i środków na wcześniejsze emerytury.
Raport końcowy ustala 2038 r. jako końcowy termin wykorzystywania węgla. Obecnie paliwo to odpowiada za 35 proc. rocznej produkcji prądu. Do 2022 r. jego udział ma zmniejszyć się o 30 proc. i o kolejne 30 proc. do 2030 r.
2 mld euro zostaną przeznaczone na subwencje dla osób prywatnych i firm z racji rosnących cen prądu. Około 1,3 mld euro rocznie przez najbliższe 20 lat otrzymają regiony, gdzie wydobywa się i spala surowiec. Około 5 mld euro zostanie przeznaczonych na dodatki emerytalne dla pracowników kopalni i elektrowni, którzy przekroczą w okresie transformacji 58 lat. Młodsi pracownicy zostaną objęci programem szkoleń, które umożliwią podjęcie nowej pracy. Prąd dotychczas otrzymywany z węgla ma być sukcesywnie zastępowany przez produkcję z odnawialnych źródeł energii i gazu.
Kwestie klimatyczne nabierają coraz większego znaczenia w niemieckiej dyplomacji. Dla Berlina są jednym z priorytetów niestałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ na lata 2019 i 2020. Wsparcie Niemiec pozwoliło przewodniczącej w tym miesiącu Dominikanie postawić problem klimatu wysoko na agendzie rozmów. Na posiedzeniu RB ONZ w zeszły piątek dyplomaci odbyli dyskusję na temat wpływu skutków globalnego ocieplenia na bezpieczeństwo na świecie. Niemcy zorganizowały też w zeszłym roku grupę 27 małych wyspiarskich państw, które są najbardziej zagrożone przez globalne ocieplenie.
Ale kwestia klimatu podobnie jak wiele innych spraw jest zakładnikiem polityki pięciu państw zasiadających w Radzie Bezpieczeństwa na stałe ze względu na przysługujące im prawo weta. Najbardziej krytyczne stanowisko ma Rosja, która nie chce, by te sprawy były poruszane na tym forum.
– Otwarta dyskusja na Radzie Bezpieczeństwa ma na celu przede wszystkim zwiększanie zrozumienia dla związku między zagrożeniami dla bezpieczeństwa i pokoju a zachodzącymi zmianami klimatycznymi – mówi analityk Polskiego Instytut Spraw Międzynarodowych Marek Wąsiński. Chodzi też o nawiązywanie współpracy w celu badania tych zagadnień oraz rozważenia możliwych sposobów zarządzania ryzykiem. – Coraz powszechniej w badaniach dostrzega się związek między zmianami klimatu a ryzykiem brutalnego konfliktu – podkreśla Wąsiński. Staje się jasne, że związane z konsekwencjami globalnego ocieplenia pogarszanie się warunków życia, konieczność migracji czy zmiany upraw oraz hodowli mogą być jednymi z czynników wpływających na bezpieczeństwo międzynarodowe.