Kijów chce stworzyć regionalne centrum handlu tym paliwem. Ale Warszawa ma narzędzia, by wyprzedzić potencjalnego konkurenta.
Kijów chce stworzyć regionalne centrum handlu tym paliwem. Ale Warszawa ma narzędzia, by wyprzedzić potencjalnego konkurenta.
Projekt hubu gazowego został zapisany w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Ostatnio w exposé wspomniał o nim także premier Mateusz Morawiecki. – Rozbudowujemy infrastrukturę gazową, co pozwoli uczynić z naszego państwa bijące serce regionu. Chcemy utworzyć tutaj hub gazowy, który będzie zaopatrywał naszych sąsiadów – deklarował podczas wystąpienia.
Hub gazowy to miejsce, w którym kumulują się strumienie gazu z różnych kierunków, dokonują się transakcje handlowe i kształtuje się cena rynkowa gazu w regionie. W Polsce elementem budowy hubu będzie połączenie z norweskimi złożami gazu (Baltic Pipe o przepustowości 10 mld m sześc. rocznie) i rozbudowa mocy terminala w Świnoujściu (do 7,5 mld m sześc. rocznie). Obie te inwestycje mają być gotowe do 2022 r., kiedy wygaśnie kontrakt jamalski z Gazpromem. Mają one zastąpić dostawy ze Wschodu, które w obecnej formule nie będą kontynuowane. Do tego dochodzą inwestycje w rozbudowę połączeń gazowych między Polską a krajami sąsiednimi oraz rozbudowa sieci przesyłowej w kraju.
Jednak nie tylko Polska myśli o budowie hubu. Taki plan ma też Ukraina. Przedstawiciele ukraińskiego rządu informowali, że chcą zwiększyć własne wydobycie gazu z obecnych 20 mld m sześc. do 35 mld m sześc. rocznie, zmniejszając jednocześnie jego zużycie do 30 mld m sześc. Oznaczałoby to, że kraj dysponowałby nadwyżką 5 mld m sześc., która mogłaby zostać przeznaczona na eksport. Ukraina chce też transportować swoimi gazociągami gaz z Rosji do Europy Zachodniej.
– Moim zdaniem Polska, biorąc pod uwagę możliwości dywersyfikacyjne, otoczenie prawne i rozwój rynku, ma większe szanse na stworzenie hubu – mówi DGP dr Mariusz Ruszel z Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza. Nasz rozmówca dodaje, że stworzenie centrum obrotu gazem wymaga spełnienia wielu warunków, w tym dywersyfikacji źródeł dostaw czy rozwoju sieci. – Ukraina ma sporo do nadrobienia, jeśli chodzi o otoczenie regulacyjne, transparentność rynku, odejście od monopolu i różnicowanie struktury wewnątrzrynkowej – zauważa. Ruszel zastrzega, że huby w państwach sąsiadujących teoretycznie nie są przeszkodą w budowie rynku obrotu gazem. – Polska, mając doświadczenie w rozwoju rynku obrotu gazem na giełdzie energii, mogłaby pomóc Ukrainie w rozbudowie rynku gazowego – ocenia.
Wojciech Konończuk, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich, uważa natomiast, że pomysł zorganizowania przez Ukrainę hubu gazowego jest bardzo luźny i daleki od realizacji. – Aby realnie myśleć o stworzeniu regionalnego hubu gazowego, Ukraina najpierw musiałaby implementować przepisy trzeciego pakietu energetycznego. Poza przyjęciem europejskich reguł gry konieczne byłoby też ukrócenie korupcji i jasne, biznesowe reguły działania – mówi DGP specjalista z OSW. W 2015 r. Kijów uchwalił ustawę o rynku gazu, która rozpoczęła proces reformowania ukraińskiego sektora gazowego. Zakładała ona m.in. wydzielenie z państwowego Naftohazu spółki zarządzającej gazociągami.
– Niestety, jej realizacja coraz bardziej odstaje od planowanego wcześniej kalendarza. Coraz więcej sygnałów wskazuje, że zaczyna brakować woli ze strony decydentów politycznych, by doprowadzić reformę do końca – informuje Konończuk. Kilka lat temu mówiło się o projekcie budowy terminalu LNG w Odessie. Ekspert OSW mówi jednak, że w tej sprawie obecnie nic się nie dzieje, i ocenia, że była to wirtualna inwestycja, która miała być narzędziem negocjacyjnym w rozmowach z Gazpromem na temat cen gazu.
Na korzyść Ukrainy przemawiają za to duże zdolności magazynowe. Wynoszą one ok. 32 mld m sześc. i obecnie są wykorzystywane w niewielkim stopniu. Kraj ten ma też spory potencjał, jeśli chodzi o rozwój wydobycia gazu. – Samo zwiększenie produkcji jest w zasięgu możliwości Ukrainy, ale będzie to uzależnione od kilku czynników: sprzyjającej polityki fiskalnej, stabilności politycznej, kontynuacji reformy sektora gazowego, poprawy klimatu inwestycyjnego, odpowiednich nakładów inwestycyjnych (ok. 1,5 mld dol. rocznie) oraz przyciągnięcia inwestycji zagranicznych – ocenia Konończuk.
Konkurencja ukraińska nie wydaje się więc zbyt groźna. Mimo to budowa hubu wymaga przemyślanej strategii, bo – jak przekonuje Mariusz Ruszel – plan ten może spalić na panewce, jeśli inwestycje zostaną źle zaplanowane. W pierwszej kolejności powinno powstać połączenie z Norwegią, a dopiero później rozbudowa interkonektorów z sąsiadującymi krajami. Na koniec należy zmodernizować infrastrukturę istniejącej już Towarowej Giełdy Energii, by uruchomić wszystkie usługi w zakresie handlu gazem.
– Zainwestowanie w pierwszej kolejności w interkonektory może sprawić, że do Polski wleje się tańszy gaz z kierunku zachodniego. W tej sytuacji trudno będzie znaleźć później miejsce dla surowca z Norwegii czy dla LNG. W Europie Środkowej i Wschodniej wiele państw kupuje – po różnych cenach – paliwo od Gazpromu. Oznacza to, że zewnętrzny podmiot decyduje o konkurencyjności wielu rynków i poprzez politykę cenową wpływa na rozpływ surowca w regionie – informuje dr Ruszel.
W korzystnej sytuacji znajdują się zwłaszcza Niemcy, które otrzymały rabat na kupowany od Gazpromu surowiec. Ruszel przekonuje, że to właśnie ten kraj chce być centrum dystrybucji gazu na UE. – Berlin dąży do tego, by sprzedawać gaz również na Ukrainę – mówi. – Jeśli zbyt szybko otworzymy się na połączenia z Niemcami czy Czechami, nie będziemy w stanie uruchomić hubu. Będziemy natomiast skazani na branie gazu z tych kierunków – dodaje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama