Nie milkną echa awantury o zagraniczny węgiel, którego ma być w Polsce więcej. Resort energii, który jeszcze rok temu chciał cła importowego dla paliwa z Rosji, wycofuje się ze zgody na jego import przez eksportera węgla, czyli Węglokoks – wynika z informacji DGP.

W poniedziałkowym wydaniu napisaliśmy, że główny eksporter polskiego „czarnego złota”, państwowy Węglokoks, zajmie się teraz jego importem. Powodem są niedobory węgla kamiennego na krajowym rynku spowodowane problemami wydobywczymi największego producenta – Polskiej Grupy Górniczej oraz zbyt małe ilości niskozasiarczonego węgla w krajowych kopalniach. A ten surowiec jest potrzebny ciepłowniom.

Najtaniej węgiel za granicą Polska kupuje w Rosji – dziś to ponad połowa importu do naszego kraju. - Politycznie jednak import węgla z Rosji przez dotychczasowego eksportera, czyli Węglokoks, wygląda po prostu źle – mówi nam osoba znająca sprawę.
Po publikacji DGP (sprawę możliwego importu węgla z Rosji przez Węglokoks opisała także „Rzeczpospolita”) resort energii nakazał PGG i Węglokoksowi wydanie stosownych oświadczeń dotyczących zagranicznych zakupów węgla. Jak ustaliliśmy, Węglokoks dostał też zakaz sprowadzania go z Rosji. Będzie więc musiał kupować paliwo drożej gdzie indziej. Nisko zasiarczony węgiel, którego najbardziej nam brakuje, jest dostępny np. w Kolumbii lub Mozambiku, ale tona kosztuje kilkadziesiąt złotych więcej niż surowca z Rosji. Węglokoks jednak pytany o kierunki importu zasłania się tajemnicą handlową.

PGG kupi Katowicki Węgiel?

Choć Polska Grupa Górnicza w wydanym oświadczeniu przekonuje, że sama zagranicznych zakupów paliwa mimo „węglowej dziury” nie planuje i nie ma na to umowy z Węglokoksem, to być może znajdzie sposób na dokupienie brakującego paliwa (w tym roku może być to ok. 5 mln ton wobec zaplanowanej produkcji na poziomie 32 mln ton).
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że PGG jest zainteresowana zakupem od Katowickiego Holdingu Węglowego jego spółki Katowicki Węgiel. 1 kwietnia PGG przejęła bowiem tylko kopalnie KHW. Katowicki Węgiel jest wyceniony na 38 mln zł, kiedyś sprowadzał węgiel z Rosji do mieszanek ekogroszków dla KHW (dla lepszej spiekalności węgla).

Mniejszy eksport

Węglokoks natomiast będzie też musiał zmniejszyć eksport paliwa. Jak dowiedział się DGP to efekt nacisków krajowej energetyki na PGG. W czwartek odbywało się posiedzenie rady nadzorczej PGG. Głównymi udziałowcami spółki są kontrolowane przez Skarb Państwa koncerny energetyczne (PGE, Enea, Energa, PGNiG Termika) oraz właśnie Węglokoks. - Energetycy zażądali, by PGG zagwarantowała im dostawy zamiast sprzedawać węgiel Węglokoksowi – mówi nam osoba zbliżona do spółki. Rada nadzorcza PGG zajmowała się w czwartek m.in. cennikiem referencyjnym węgla. Jak ustalił DGP polska energetyka może liczyć na średnią cenę ok. 10 zł za 1 GJ (to ok. 250 zł za tonę), z kolei oferta dla Węglokoksu ma być o ok. 30 proc. wyższa. Na takich warunkach sprzedaż węgla za granicę będzie bardzo trudna, bo oferta nie będzie już aż tak konkurencyjna. Z tego powodu przyszłoroczny eksport Węglokoksu będzie mniejszy. Jak ustaliliśmy, znacznie mniejsze dostawy pojadą m.in. do Niemiec – będzie to 0,7-0,8 mln ton mniej. Dla porównania – dziś tylko do elektrowni wokół Berlina Węglokoks wysyła ok. 1,2-1,3 mln ton węgla rocznie.

Także w sprowadzaniu paliwa z zagranicy ma pomóc Węglokoksowi zakup wraz z PKP Cargo Portu Gdańskiego Eksploatacja – sprawę jako pierwszy opisywał jakiś czas temu DGP. Z naszych informacji wynika, że sprawa powinna się wyklarować za około dwa miesiące.

Ze źródeł zbliżonych do spółki słyszymy, że dziś Węglokoks miałby możliwość ulokowania za granicą ok. 6 mln ton węgla rocznie. Ale paliwa najzwyczajniej nie ma. Nawet jego własna spółka, Węglokoks Kraj (kopalnie Bobrek i Piekary) produkują na potrzeby polskich klientów, choć węgiel tej jakości przy dobrej marży można byłoby sprzedać lepiej za granicą. Jednak Węglokoks Kraj ma trzy kontrakty w Polsce, których po prostu nie może wypowiedzieć – jeden z nich to umowa z Ciechem.

Chiński zakaz może pomóc

Informacje o tym, że w Polsce brakuje węgla nie są dla Węglokoksu dobrą kartą przetargową w zdobywaniu importowych kontraktów. Zagraniczni dostawcy korzystając z okazji będą próbowali podbić ceny. Jednak sytuacja może się odwrócić po 1 lipca 2017 r. Chiny bowiem zamykają część swoich portów dla zagranicznego węgla próbując w ten sposób ograniczyć jego import. A to oznacza, że nadpodaż surowca zostanie przekierowana na inne rynki, w tym europejskie, co przełoży się na jego cenę. Ta powinna spadać. To jednak z kolei nie jest dobra wiadomość dla polskich kopalń, których wysokie koszty wydobycia (spowodowane m.in. dużymi głębokościami, ale i nieefektywnym systemem wynagrodzeń) powodują, że nasz węgiel nie jest konkurencyjny. Ale skoro go brakuje, a polskie koncerny energetyczne mają jak na razie zakaz importu surowca – może się to okazać najmniejszym zmartwieniem. Jednak energetyka może próbować kompensować sobie wydatki na droższe paliwo – podwyższając ceny prądu odbiorcom. O ile bowiem taryfa G-11 dla klientów indywidualnych jest nadal regulowana, tak ta dla przemysłu już nie. Efekt? I tak Kowalski zapłaci więcej.