Jest szansa, że farmy wiatrowe nie zapłacą w tym roku wyższego podatku od nieruchomości mimo niejasnych zapisów w ustawie – dowiedział się DGP. Ale to niewielka szansa.
Problemem farm wiatrowych jest definicja budowli, która pojawiła się w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych z maja 2016 r. Nie ma jednoznaczności, czy budowlą, jak dotychczas, jest tylko fundament i wieża wiatraka, czy także np. turbina. Ta ostatnia jest najdroższą częścią wiatraka, a podatek płaci się od jego wartości.
Branża wiatrowa do końca stycznia musi złożyć w gminach deklarację dotyczącą wartości podstawy opodatkowania. A zdaniem ekspertów ubiegłoroczna ustawa „przy okazji” podnosi podatek od nieruchomości dla wiatraków. Jeśli gminy pobierające opłaty w ten właśnie sposób zinterpretują ustawę, właściciele farm wiatrowych mogą płacić czterokrotnie wyższe opłaty od nieruchomości niż dotychczas.
Jak dowiedział się DGP, jest szansa, że podatek utrzymany zostanie na dotychczasowym poziomie. Ministerstwo Infrastruktury, które było jednym z inicjatorów ustawowych zmian, odpowiedziało pod koniec grudnia – po 4,5 miesiąca– na pytanie Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej dotyczące definicji budowli w kontekście wyższego podatku od nieruchomości.
„Modyfikacja definicji budowli dokonana ustawa? z dnia 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych nie miała na celu zmiany podstawy opodatkowania elektrowni wiatrowych podatkiem od nieruchomości” – czytamy w piśmie resortu infrastruktury, który tłumaczy jednocześnie, że sprawy podatkowe reguluje dokument z 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych, więc teraz zmiany „nie były intencją ustawodawcy”, ale definicja budowli, która pochodzi z prawa budowlanego, tworzona była „dla potrzeby procesu budowlanego, a nie w celu realizacji norm z zakresu prawa podatkowego”. – Mamy punkt zaczepienia – twierdzą inwestorzy.
Nie mogą jednak odetchnąć z ulgą, bo odpowiedź na zapytanie jednego z podmiotów nie jest wiążąca. Poza tym resort finansów ma zupełnie inne zdanie.
„1 stycznia 2017 r. zmieniły się zasady opodatkowania elektrowni wiatrowych podatkiem od nieruchomości w zakresie określenia podstawy opodatkowania tym podatkiem. W związku ze zmianą definicji budowli opodatkowaniu podlega cała elektrownia wiatrowa” – czytamy w stanowisku Ministerstwa Finansów przesłanym do DGP. Resort zapewnia, że nie prowadzi prac nad wydaniem interpretacji ogólnej z uwagi na „jednoznaczną interpretację przepisów podatkowych w związku z zapisami prawa budowlanego oraz na brak przesłanek do wydania takiej interpretacji”.
– Podatek nie wzrósł, bo nie można zmieniać podatków „przy okazji” zmian w innych ustawach. A celem ustawy, która całe to zamieszanie podatkowe wywołała, nigdy nie było podwyższenie podatku od nieruchomości – mówi DGP Grzegorz Skarżyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. – Konstrukcja podatku od nieruchomości jest złożona, dlatego pojawiły się różne interpretacje. Nie zmienia to faktu, iż jest niewyobrażalne wprowadzenie kilkusetprocentowej podwyżki daniny w drodze ustawy, w której w uzasadnieniu nie tylko nie wspomina się o podatkach, ale wprost pisze się, że nie wpłynie ona na podmioty gospodarcze. Żeby zobrazować skalę zamieszania, to biorąc pod uwagę średniej wielkości farmę wiatrową, udział podatku od nieruchomości w kosztach operacyjnych wzrósłby z 19 proc. do 42 proc., a obciążenie przychodów tym podatkiem wzrosłoby z 5 proc., do 17 proc. W przeliczeniu na 1 MWh produkcji farmy wiatrowe obciążone byłyby 12-krotnie wyższym podatkiem od nieruchomości niż elektrownie węglowe i 15-krotnie wyższym podatkiem niż elektrownie gazowe – wylicza.
Stowarzyszenie Małej Energetyki Wiatrowej wyliczyło, że roczny podatek od nieruchomości dla jednostek z zainstalowaną turbiną o mocy 900 kW mógłby wzrosnąć z obecnych 34,8 tys. zł do 114,8 tys. zł. A dla mniejszej turbiny 800 kW z 22,8 tys. zł do 87 tys. zł.
Niejasna definicja budowli to problem nie tylko energetyki wiatrowej. Z podobnym borykają się kopalnie węgla kamiennego. Zgodnie z ustawą – Prawo geologiczne i górnicze muszą płacić tzw. podatek od wyrobisk, czyli od podziemnych budowli (do dziś nie do końca wiadomo, co pod ziemią jest nieruchomością). Po korzystnym dla górnictwa wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 września 2011 r. batalia na linii kopalnie – samorządy trwa. Część gmin zrezygnowała z pobierania opłat, a część, która je pobierała, często musi je zwracać. Wciąż toczy się spór o 200 mln zł. ⒸⓅ