Kopalnie mają najniższe zapasy od dekady. Część dostaw nie dociera do klientów w terminie.
Stan zapasów węgla kamiennego na zwałach kopalni na koniec roku / Dziennik Gazeta Prawna
Kłopoty z realizacją zakładanej wielkości wydobycia miała m.in. należąca do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalnia Pniówek. Z tego powodu spółka nie zrealizowała w pełni dostaw węgla koksowego do największej koksowni w tej części Europy – Zdzieszowic należących do ArcelorMittal Poland. – W czwartym kwartale ubiegłego roku dostawy z JSW do naszej koksowni były mniejsze, niż zakładano. Z tego tytułu konieczne było skorzystanie z zamorskich źródeł – potwierdza nasze informacje Monika Olech z ArcelorMittal Poland.
– Uzgodnienia z kontrahentami i plany sprzedaży są oparte o planowaną produkcję i posiadane zapasy. W trakcie uzgodnień staramy się minimalizować ryzyko możliwych wahań podaży. Jeśli występują ograniczenia, to w takich przypadkach uzgadniamy niezbędne wydłużenie okresu realizacji dostaw – mówi nam rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer. Zapewnia, że do końca trzeciego kwartału niedoborów produkcji nie było. Pytana o czwarty kwartał tłumaczy, że dane znajdą się w raporcie rocznym, który będzie publikowany na początku marca. Największa z naszych spółek węglowych, Polska Grupa Górnicza, zapewnia, że dostawy w 2016 r. realizowała w terminie.
Problemy z wydobyciem dotyczą jednak niemal wszystkich kopalń poza Bogdanką, która nie ma takich problemów geologicznych i zagrożeń naturalnych, jak kopalnie na Śląsku. Jednak generalnym problemem polskiego górnictwa nie jest sama wielkość produkcji, ale jej jakość. To, że kopalnie wyprodukowały w ubiegłym roku 70,4 mln ton węgla kamiennego (wstępne dane katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu) wobec 72,2 mln ton rok wcześniej, wiele nie mówi. Jeśli jednak dodamy, że ok. 5 proc. tej produkcji to paliwa nienadające się do sprzedaży, których spalanie niebawem będzie zakazane (chodzi m.in. o muły węglowe o najgorszej kaloryczności), to okaże się, że paliwa, na które jest zapotrzebowanie, po prostu zaczyna brakować. Zwłaszcza gdy nałożą się na to jeszcze problemy geologiczne (np. nieprzewidziane uskoki ścian), techniczne (np. awarie maszyn) czy naturalne (np. zagrożenie pożarowe czy wzrost stężenia metanu wymuszający zatrzymanie wydobycia).
– Obecnie wydobycie jest prowadzone zgodnie z planem. Natomiast w ubiegłym roku okazało się ono o 800 tys. ton mniejsze od zakładanego w planie rocznym – przyznaje rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros. W KHW do kłopotów produkcyjnych przyczyniło się m.in. zagrożenie pożarowe w kluczowym z punktu widzenia wyników spółki zakładzie, czyli w kopalni Mysłowice-Wesoła, gdzie na jakiś czas praktycznie zatrzymano wydobycie. – Ponieważ dotyczyło to wcześniej podpisanych kontraktów, negocjowaliśmy z odbiorcami przesunięcia terminów, zastępowanie dostaw węglem o innych parametrach. Osiągnęliśmy porozumienia z odbiorcami. Pomogło nam, że w następstwie kolejnych ciepłych zim w większości mieli oni zapasy na swoich własnych zwałach – tłumaczy Jaros.
Ta zima jednak najcieplejsza nie jest, a w ostatnim czasie Polska bije rekordy zapotrzebowania na moc. Na razie elektrownie zapewniają, że ich zapasy są wystarczające. – Ilość węgla na składowiskach w elektrowniach Tauron Wytwarzanie utrzymuje się na poziomie pozwalającym spełnić normy określone w obowiązujących przepisach – zapewnia rzecznik Tauronu Maciej Wąsowicz. Podobne deklaracje składają przedstawiciele Energi czy PGE. Elektrownie spalające węgiel kamienny, zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki, muszą mieć zapas surowca na 30 dni. Na razie jest to możliwe także dlatego, że otrzymują one węgiel również w ramach przedpłat za surowiec, dzięki którym część kopalń w ogóle może przetrwać (np. poziom przedpłat w KHW to 200 mln zł).
Wydobycie węgla energetycznego u jego trzech śląskich producentów (PGG, KHW, Tauron Wydobycie) po 11 miesiącach 2016 r. było niższe od zakładanych 30,8 mln ton o 4,2 mln ton, a stan zapasów wyniósł 1,2 mln ton wobec zakładanych 3,4 mln ton. Na koniec 2016 r. zapasy mogły nawet spaść poniżej 1 mln ton. Kłopoty wydobywcze polskich kopalń nie przełożyły się jednak znacząco na zmiany w eksporcie i imporcie, choć dane za cały 2016 r. nie są jeszcze dostępne. Z danych Węglokoksu wynika, że po 10 miesiącach 2016 r. import węgla do Polski wyniósł 6,36 mln ton wobec 6,49 mln ton w analogicznym okresie 2015 r. Z kolei eksport czarnego złota wyniósł 7,41 mln ton wobec 7,77 mln ton rok wcześniej. Jak dowiedział się DGP, kopalnie nie były w stanie zareagować na dodatkowe zamówienia. Na przykład jeden z tureckich kontrahentów, zgłaszający zapotrzebowanie na 2 mln ton węgla, został odprawiony z kwitkiem.
Z kolei spółki energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa mają zakaz importu węgla. Są więc zdane na łaskę krajowych producentów, z którymi zresztą coraz częściej pozostają kapitałowo powiązane (Energa, PGE i PGNiG Termika są udziałowcami PGG, Enea kontroluje Bogdankę, a Tauron jest właścicielem kopalń Janina, Sobieski i Brzeszcze). Ale dla innych krajowego węgla może zabraknąć, więc jeśli kłopoty z wydobyciem potrwają dłużej, wzrost importu będzie tylko kwestią czasu. A przesłanek do odwrócenia trendu nie widać. 30 grudnia pracę skończyła kopalnia Makoszowy. Do końca stycznia wydobycie zakończy Krupiński, z kolei pod koniec miesiąca ma zapaść decyzja dotycząca przyszłości Sośnicy.