Jeśli państwo stać na działania ekstra, jak np. 13. czy 14. emerytura, to pojawia się chęć skorzystania z tego. Co nie zmienia faktu, że uderzają one w teoretyczną spójność systemu opartego na zdefiniowanej składce – mówi DGP prezes ZUS, Zbigniew Derdziuk.
Jak pan ocenia sytuację finansową ZUS?

Samego ZUS jest bardzo dobra, ale oddzielam ją od sytuacji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Ta jest dużo ciekawsza.

To znaczy jaka?

Jest dobra i zgodna z prognozami. FUS składa się z czterech funduszy: emerytalnego, rentowego, chorobowego i wypadkowego. Łącznie dają one ok. 460 mld zł wydatków tylko w tym roku. System emerytalny jest tak skonstruowany, że fundusz emerytalny ma stały deficyt strukturalny. Z kolei fundusze wypadkowy oraz rentowy mają nadwyżkę.

Z czego wynikają te różnice?

Fundusz emerytalny ma stały deficyt wynikający chociażby ze zmian demograficznych – Polacy żyją coraz dłużej, mamy niższy przyrost naturalny, więc nasze społeczeństwo starzeje się. Obecnie wpłacane składki pokrywają 85,6 proc. wydatków FUS. To dobry wynik. Sytuacja FUS jest stabilna i zgodna z prognozami, które uwzględniają spadek stopy zastąpienia.

Czyli brakuje?

Jak zawsze od 30 lat, w których bywało gorzej. Liczba aktywnych płatników składek i osób ubezpieczonych w ZUS pozostaje stabilna. Wzrosła za to znacząco liczba osób pobierających świadczenia. Obecnie emerytury i renty otrzymuje ok. 8 mln osób. Z kolei na koniec marca br. było 2,9 mln płatników, to oznacza wzrost w porównaniu z końcem 2023 r. o ok. 1,1 tys. Do tego coraz więcej cudzoziemców pracuje w Polsce i odprowadza składki. Jest ich ok. 1,2 mln. Dla porównania pod koniec 2015 r. było to zaledwie 185 tys.

Największa grupa to Ukraińcy?

Tak, zaraz potem są Białorusini, ale rośnie również grupa osób innych narodowości. Jesteśmy atrakcyjnym krajem dla cudzoziemców.

ZUS korzysta z dotacji z budżetu państwa, bo składki opłacane przez płatników to za mało. Jak obecnie wygląda wykorzystanie dotacji?

W tym roku wynosi ona ok. 73 mld zł. Na razie wykorzystane jest ok. 39 proc. kwoty. To trochę lepiej niż w poprzednich latach, choć w I kw. br. spływ składki był nieco niższy od zakładanego. Nadrobiliśmy w kolejnych miesiącach. Do maja ściągalność składek osiągnęła poziom 98,8 proc.

Pomógł również wzrost średniego wynagrodzenia.

Tak, średnie wynagrodzenie jest już powyżej 8 tys. zł. Ten wzrost oraz podwyższanie płacy minimalnej w oczywisty sposób wpływają na wysokość pobranych składek ubezpieczeniowych.

Ważny jest również wiek przejścia na emeryturę.

Obecnie jesteśmy w trendzie, w którym będzie przybywać osób starzejących się i przechodzących na emeryturę. Więc i obciążenia dla systemu będą rosły. Tendencji demograficznych nie oszukamy – jesteśmy starzejącym się społeczeństwem. Jeszcze w latach 90. na rynek pracy wchodziło co roku ok. 750 tys. młodych osób. Obecnie zdecydowanie mniej. Do tego rodzi się coraz mniej dzieci – ok. 270 tys. w 2023 r. To wszystko wpływa na wydolność systemu ubezpieczeń społecznych.

Dobre lata mamy już za sobą?

Prognozy ZUS na temat przyszłości FUS pokazują znaczną odporność systemu emerytalnego na finansowe skutki zmian demograficznych, które uwzględniają spadek stopy zastąpienia. Z naszych analiz wynika, że deficyt roczny funduszu emerytalnego wyrażony w procencie PKB może rosnąć z poziomu 2,2 proc. w 2023 r. do 2,9 proc. w latach 2025–2030, po czym zmaleje do poziomu 0,7 proc. w 2080 r.

Obecnie na emeryturę przechodzą kobiety urodzone w latach 60. i o pięć lat starsi od nich mężczyźni. I są to osoby, których średni wiek przeżywalności wydłuża się. A to oznacza, że będą dłużej pobierać świadczenia z ZUS. Niestety nie przybywa osób w wieku produkcyjnym. Zbilansowanie systemu jest więc w zasadzie niemożliwe. Dlatego potrzebna jest dotacja ze strony budżetu państwa.

Dotacja z budżetu państwa zostanie wykorzystana do końca roku w całości?

Na dzisiaj szacunki wskazują, że nie. Ale to nie powinno być przesłanką do zagospodarowania tych pieniędzy na jakieś inne świadczenia. Bo czasami okazuje się, że to, co miało być wyjątkiem, staje się zasadą. I wymaga dodatkowych pieniędzy.

Czyli pomysły polityków, jak np. 13. i 14. emerytura burzą przyjęty po 1999 r. system ubezpieczeniowy i są niepotrzebne?

Różne tego typu dodatki zaburzają przyjęty w teorii systemowy model wyliczania świadczeń. Nie wszyscy jednak znają teorię ubezpieczeń i się nią kierują.

Nie powinno ich być?

ZUS nie tworzy systemu ani go nie recenzuje, skupiamy się na wdrażaniu uchwalonych przepisów i nałożonych na nas zadań. Obecnie chociażby na programie „Aktywny rodzic”, który ma zwiększyć aktywność zawodową. Przed nami tzw. wakacje składkowe dla przedsiębiorców.

Politycy mają prawo, nawet kosztem racjonalności, wprowadzać rozwiązania, które zaburzają system?

System emerytalny jest elementem redystrybucji dochodu narodowego. Jeśli więc państwo stać na takie działania ekstra, to pojawia się chęć skorzystania z tego. Co nie zmienia faktu, że uderzają one w teoretyczną spójność systemu opartego na zdefiniowanej składce, którego uczymy się od 25 lat, tj. od czasu jego reformy z 1999 r.

Racjonalne byłoby więc podniesienie wieku emerytalnego.

Poprzedni rząd Donalda Tuska podjął decyzję o podniesieniu wieku emerytalnego. Była to racjonalna decyzja. Ale z powodów politycznych kolejny rząd tę decyzję cofnął. Moim zdaniem dzisiaj nie ma przestrzeni na podniesienie wieku emerytalnego.

Wycofanie się z podwyżki wieku emerytalnego to tchórzostwo i kierowanie się wyłącznie słupkami wyborczymi, a nie odpowiedzialnością za pokolenie, które będzie w przyszłości dostawać groszowe emerytury.

Będę się upierał, że to jednak racjonalność, tylko bardzo doraźna. Ale, żeby nie zrealizował się czarny scenariusz, należy przekonywać młodych do jak najdłuższej aktywności zawodowej. Niełatwo jest administracyjnie coś narzucać. Najważniejsze jest uświadamianie, że dłuższa praca niesie korzyści. Obecnie system premiuje te osoby, które przełożą odejście na emeryturę np. o kilka lat. W takim przypadku może to podwyższyć świadczenie nawet o kilkanaście procent.

Nie można jednak abstrahować od warunków, w których funkcjonujemy. Polska jest krajem starzejącym się, na rynek pracy wchodzi coraz mniej ludzi. Dlatego, żeby system ubezpieczeniowy był dalej wydolny, musimy pracować dłużej, niezależnie od tego, czy osiągnęliśmy wiek, który uprawnia nas do przejścia na emeryturę. I to jest odpowiedzialność polityków, żeby taki system skutecznych zachęt i bodźców stworzyć.

Ludzie też są racjonalni, więc kiedy osiągają wiek emerytalny, wolą wziąć przyznane świadczenie tu i teraz, niż czekać, co przyniesie przyszłość.

Można to nazwać racjonalnością kontekstową. Stoimy przed ogromnym wyzwaniem budowy zasobów rynku pracy. Będziemy mieć coraz mniej ludzi pracujących, a coraz więcej wymagających wsparcia. Tak jak powiedziałem – należy przekonywać do dłuższej aktywności. Ta przekuwa się na lepsze samopoczucie i większe osobiste dochody. Już nie mówiąc o korzyściach dla państwa, któremu rośnie PKB.

Pan mówi o zachętach do dłuższej pracy, a politycy i obywatele chcą czegoś innego i proponują emerytury stażowe. Przecież to oznacza, że część osób przejdzie na emerytury jeszcze wcześniej.

Prezes ZUS jest od tego, żeby wyliczyć, ile to będzie kosztowało i ewentualnie zbudować mechanizm, żeby dane rozwiązanie wdrożyć. A o tym, czy wejdzie ono w życie, decydują rząd, parlament i prezydent.

Ale kolejne tego typu decyzje polityczne tylko bardziej destabilizują system. Pan zaś mówi, że trzeba edukować społeczeństwo i zachęcać, żeby dłużej pracowało.

Bo na to prezes ZUS ma wpływ. Co roku publikujemy prognozy. One pokazują, jakie będzie obciążenie pracujących kosztami emerytur, jakie będą wysokości świadczeń i jak będą się kształtować. Jednak żyjemy w demokratycznym państwie, w którym to obywatele wybierają, co uważają za najsłuszniejsze.

Jak pan ocenia pomysł miesięcznych wakacji składkowych dla przedsiębiorców?

Jeśli ktoś ma problem z finansami, to warto z tego skorzystać, skoro to może mu pomóc.

Jednak mówimy tylko o jednym miesiącu w ciągu roku. Możemy się założyć, że wszyscy uprawnieni z tego skorzystają, bo dlaczego nie?

Zobaczymy. Ustawa precyzyjnie wymienia, jakie warunki należy spełnić, aby skorzystać z wakacji. Przedsiębiorca będzie musiał złożyć wniosek do ZUS w miesiącu poprzedzającym wybrany przez siebie miesiąc. Z rozwiązania będą mogli skorzystać przedsiębiorcy objęci ubezpieczeniem społecznym, którzy zatrudniają do 10 osób (licząc z przedsiębiorcą włącznie) i których przychody roczne nie przekroczyły w ciągu ostatnich dwóch lat 2 mln euro. Z wakacji nie będą mogły korzystać osoby, które prowadzą firmę i wykonują działalność na rzecz poprzedniego pracodawcy. Poza tym wakacje będą wliczane do pomocy de minimis, więc ci, którzy przekroczą limit, również nie będą mogli skorzystać z jednomiesięcznej ulgi w opłacaniu składek.

Zakładam, że jeśli wszyscy skorzystają z wakacji od ZUS, to nie zrujnuje to jego budżetu?

Na pewno to rozwiązanie będzie kosztowało. Nie ma darmowych obiadów, ale umożliwi to przeżycie podmiotom w trudnej sytuacji, które po wakacjach składkowych nadal będą płacić składki i zasilać system.

Pod koniec lipca ZUS szykuje ważne zmiany w systemie PUE (Platforma Usług Elektronicznych). Na czym będą one polegać?

Pracujemy nad nimi z Centralnym Ośrodkiem Informatyki (COI) Ministerstwa Cyfryzacji. Chcemy sprawić, żeby PUE było intuicyjne i wygodniejsze dla użytkownika.

Na pierwszym etapie wdrożymy dla wszystkich podwójne uwierzytelnianie, bo tego wymagają dzisiaj względy cyberbezpieczeństwa. Czyli login i hasło oraz uwierzytelnienie za pomocą SMS-a. Zmienimy też stronę logowania, będzie się nazywała e-ZUS.

Przygotowujemy się także do tego, żeby jeszcze w tym roku zmienić wygląd strony użytkownika. Pierwsza zmieni się część dla płatników, potem ubezpieczonego, a następnie świadczeniobiorcy. Dwie ostatnie części zintegrujemy w rolę klienta indywidualnego. Trzecim krokiem będą lekarze i komornicy.

Kiedy zakończy się cały proces?

Prawdopodobnie w przyszłym roku, bo mówimy o ogromnym oprogramowaniu i ingerencji w system.

Teraz wdrażamy wiele programów, w tym np. Aktywny rodzic, który zastąpi rodzinny kapitał opiekuńczy i świadczenie żłobkowe. Trzeba będzie go zatem przeprogramować, zrobić analitykę, bo już od października będzie można składać wnioski, a w trzeciej dekadzie listopada będą wypłaty.

Jak będzie można się ubiegać o to świadczenie?

Wnioski można będzie składać tylko elektronicznie od 1 października 2024 r. Po weryfikacji danych ZUS planuje pierwsze wypłaty na przełomie listopada i grudnia. Szacujemy, że z programu Aktywny rodzic będzie mogło skorzystać ponad 570 tys. dzieci w wieku od pierwszego do trzeciego roku życia. Rządowe rozwiązania mają ułatwić rodzicom pogodzenie zadań związanych z rodzicielstwem i aktywizacją zawodową.

A macie jakieś problemy z wdrożeniem Aktywnego rodzica?

Nie mamy, ale pojawia się problem ze świadczeniem wspierającym.

Na czym on polega?

Jeśli mamy cyfrowe państwo, a wprowadza się do niego element „białkowo-celulozowy”, czyli człowieka i papier, to ono wtedy nie działa automatycznie. Barierą bywają zaświadczenia o niepełnosprawności z wojewódzkich zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności (WZON). Jeśli ich nie ma, to ZUS nie może wypłacić pieniędzy. Musimy czekać, aż klient dostarczy to zaświadczenie.

Można to jakoś rozwiązać?

Można. Wystarczy usprawnić działanie WZON. Generalnie dostrzegam problem z orzecznictwem lekarskim. Dotyka to całego kraju. Lekarz specjalista zarabia ok. 10 tys. zł, to więcej niż my możemy płacić lekarzowi orzecznikowi. W ZUS jest niedobór, mamy ok. 60-proc. obsadę, i to wszystko wydłuża termin oczekiwania na świadczenie.

Prób reform systemu orzeczniczego było sporo i – mówiąc kolokwialnie – wszyscy się na tym wyłożyli.

To prawda, nie widzę dużych rezultatów. Dostrzegam jednak cztery możliwe działania. Po pierwsze, wprowadzenie asystentów medycznych, którzy zdejmą z lekarzy pracę biurowo-administracyjną i będą bieglejsi w obsłudze komputerów. Druga sprawa to dostęp do dokumentacji medycznej, wciąż w znacznym stopniu papierowej. Zaproponowaliśmy już resortowi pracy zmiany dotyczące e-dokumentacji. Trzecią kwestią jest wykorzystanie sztucznej inteligencji w systemie opieki zdrowotnej. Są już dostępne rozwiązania w tym zakresie na rynku. Już dzisiaj ZUS korzysta z AI w zakresie polityki antyfraudowej, czyli kontroli L4 czy płatników składek. Czwartym czynnikiem jest uelastycznienie sposobu kontraktowania usług lekarskich. Dziś możemy dawać tylko umowy o pracę, a chcielibyśmy oferować też B2B, zlecenia, umowy o dzieło itd.

ZUS jest gotowy na wypłatę rent wdowich?

Jak już będzie uchwalone prawo, to ZUS będzie je wypłacał.

A co ich wprowadzenie do systemu oznacza dla zakładu?

Dwa niezbędne działania. Trzeba zrobić system do obsługi, co oznacza przesunięcie wszystkich innych projektów, a także wyliczyć konkretną sumę potrzebną na wypłaty, uwzględnić zbiegi świadczeń itd.

Wiele razy powtórzył pan, że nie recenzuje działań polityków. Ale może pan walczyć u ministra finansów o dodatkowe pieniądze. Chociażby ze względu na to, że na pracowników ZUS są nakładane dodatkowe obowiązki. Do tego związki zawodowe od lat apelują o wzrost pensji pracowników ZUS, a także o dodatki stażowe.

ZUS jest częścią sfery budżetowej. Prezes oczywiście ma prawo walczyć o dodatkowe pieniądze, ale nie może zapominać, że są one częścią systemu finansów publicznych. To samo zresztą powtarzam przedstawicielom związków zawodowych.

To jakie działania już zostały podjęte?

W tym roku ZUS otrzymał przyrost funduszu wynagrodzeń o ponad 700 mln zł, z których 512 mln zł przeznaczyliśmy na dodatki stażowe, które zgodnie z propozycją związkowców mogą wynosić do 20 proc. wynagrodzenia. Pozostałe środki przeznaczono na podwyżki wynagrodzeń zasadniczych, od 200 do 800 zł. Pozostałe środki zostaną przeznaczone na premie.

Będzie pan walczył o dodatkowe pieniądze?

Oczywiście. Będę rozmawiał na ten temat z ministrem finansów. Zwracam uwagę, że mamy nowe zadania i nawet jeśli dostajemy na nie środki, to nie zwiększają one funduszu wynagrodzeń, a powinny. Dochodzi jeszcze bowiem aspekt rosnącej płacy minimalnej, która w 2025 r. ma wzrosnąć o 7,6 proc. Natomiast w projekcie założeń do ustawy budżetowej przewidziany jest wzrost wynagrodzeń w budżetówce na poziomie 4,1 proc. Liczę na to, że ZUS otrzyma konkretne pieniądze na podwyżki mimo procedury nadmiernego deficytu. Uważam, że pracownicy zakładu zasłużyli na to. ©℗

Rozmawiali Dominika Sikora, Krystian Rosiński