ZUS stosuje przepis, którego już od niemal dwóch lat nie ma w polskim prawie.
Z całą stanowczością stwierdzam, że to nieprawda.
Nie wymyśliłem tego. Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego w Lublinie z 16 grudnia 2015 roku.
Po pierwsze pamiętajmy o tym, że to wyrok nieprawomocny. Została złożona apelacja i niewykluczone, że sąd drugiej instancji ją uwzględni. Po drugie zaś bazuje pan na uzasadnieniu orzeczenia, a w nim niestety pominięto wiele argumentów podnoszonych przez oddział ZUS, które świadczą właśnie o tym, że stosujemy się do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.
Wyjaśnijmy czytelnikom, o co chodzi. Otóż do 26 maja 2014 r. art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej stanowił, że „małżonka rozwiedziona lub wdowa, która do dnia śmierci męża nie pozostawała z nim we wspólności małżeńskiej, ma prawo do renty rodzinnej, jeżeli oprócz spełnienia warunków określonych w ustępie 1 i 2, miała w dniu śmierci męża prawo do alimentów z jego strony ustalone wyrokiem lub ugodą sądową. TK uznał, że ostatnia część tego przepisu jest niezgodna z ustawą zasadniczą. Mówiąc prościej: istotny jest sam fakt otrzymywania alimentów, ale nie musi to wynikać z wyroku bądź ugody sądowej.
W uproszeniu – tak. I my się do tego stosujemy. Doprecyzujmy jednak, że wyrok Trybunału dotyczy sytuacji małżonki rozwiedzionej. Od małżonki rozwiedzionej ubiegającej się o rentę rodzinną po byłym mężu nie wymagamy ani wyroku, ani ugody sądowej, jeżeli widzimy, że alimentacja odbywała się na zasadzie dobrowolności. Pamiętajmy, że z uzasadnienia wyroku TK wynika również, że dobrowolne opłacanie alimentów ma mieć na celu realizację obowiązku alimentacyjnego istniejącego z mocy prawa między rozwiedzionymi małżonkami. To czy obowiązek alimentacyjny istnieje w danym przypadku wynika zaś z przepisów kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
Państwa pełnomocnik przez sądem mówił co innego. Wskazywał, że właśnie tego brakowało.
Taki wniosek rzeczywiście można wyciągnąć z uzasadnienia wyroku, ale podkreślam jeszcze raz, że nie ma w nim całości argumentacji oddziału ZUS. Zdaniem oddziału bowiem, kobieta ubiegająca się o rentę nie udowodniła, że alimenty w ogóle otrzymywała.
Czyli prawnik Wam położył sprawę.
Nie znam przebiegu sprawy więc nie chcę się wypowiadać co do tego, jak dokładnie wyglądała sytuacja. Fakty są jednak takie, że powodem odmowy przyznania renty rodzinnej przez Oddział ZUS nie była nieznajomość orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, lecz nieprzedstawienie przez kobietę wymaganych dokumentów, tj. dowodów na otrzymywanie alimentów
Jakie więc dokumenty musi przedstawić osoba, która otrzymywała alimenty od zmarłego byłego małżonka?
Najlepiej by było, gdyby przedstawiła umowę w formie pisemnej lub np. wyciągi z rachunku bankowego ze wskazaniem, że pieniądze były przekazywane na poczet alimentów. Tego typu dowody nie pozostawiają złudzeń co do alimentacji i mogą być, przy spełnieniu innych warunków wynikających z ustawy emerytalnej, podstawą do przyznania prawa do renty rodzinnej.
Ale nic takiego nie wynika z wyroku TK! To państwa nadinterpretacja.
Trybunał wskazał, że istotny jest fakt otrzymywania alimentów. Ale przecież fakt ich otrzymywania musi być w jakiś sposób udowodniony. Trudno, żeby instytucja dawała wiarę na słowo. Tak jak powiedziałem, najlepiej by było, gdyby ubiegający się o rentę rodzinną przedkładał takie dokumenty dowodowe, o których wspomniałem. Ale to nie oznacza, że brak takowych automatycznie będzie oznaczał odmowę przyznania świadczenia. Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie.
Ale jakąś ogólną interpretację centrala rozesłała do oddziałów.
Oczywiście. Wszak wyrok Trybunału trzeba przełożyć na stosowanie przepisu w praktyce. W interpretacji więc wskazaliśmy, że najlepiej jeśli dowody potwierdzające otrzymywanie alimentów będą w formie pisemnej.
A część oddziałów mogło to zinterpretować tak, że muszą być w formie pisemnej.
Nie docierały do tej pory do nas tego typu wątpliwości. Pamiętajmy jednak, że spraw tego typu jest niewiele, nie ma utrwalonego orzecznictwa. Przyglądamy się jak wygląda praktyka i to niezbyt liczne orzecznictwo.
Jak to się dzieje, że Państwa zdaniem ubiegająca się o rentę nie wykazała, że otrzymywała alimenty, a w ocenie sądu wykazała to bezsprzecznie?
Podkreślmy raz jeszcze, orzeczenie jest nieprawomocne i nie wiemy co orzeknie sąd drugiej instancji. Poza tym dość częstą praktyką jest, że ludzie nie dostarczają do ZUS wielu potrzebnych dokumentów, a czynią to dopiero na etapie postępowania sądowego, a to daje już możliwość przyznania prawa do świadczenia.
W licznych przypadkach są to zeznania świadków. Państwo im nie dają wiary, a sądy już tak.
Ludzie mobilizują się przed sprawami w sądzie znacznie bardziej niż gdy pracownik ZUS ich o coś dodatkowego poprosi. Weźmy również pod uwagę to, że sąd ma większą swobodę interpretacyjną w ocenie przedłożonych dowodów niż Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Trudno też czynić zarzut Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych z powodu zachowania ostrożności przy przyznawaniu prawa do świadczeń. Często się o tym zapomina, ale my nie czuwamy nad naszym prywatnym majątkiem, lecz nad środkami publicznymi, pieniędzmi wszystkich ubezpieczonych Polaków, 24 milionów klientów ZUS. Jeśli odmawiamy komuś przyznania świadczenia to tylko z tego powodu, że nie spełnił w naszej ocenie warunków określonych w ustawie, którą mamy obowiązek przestrzegać. Dziś mamy ok 7,5 mln osób, które spełniły warunki do przyznania świadczenia i pobierają emeryturę bądź rentę, czy to rodzinną, czy z tytułu niezdolności do pracy.
Z niektórych orzeczeń w sprawie prawa do renty rodzinnej wynika, że ZUS powoływał się na wcześniejsze oświadczenia ubiegających się, np. ze spraw rozwodowych. Wygląda to jak szukanie haków.
Zapewniam z pełną stanowczością: ZUS na nikogo nie szuka haków. Realizujemy tylko obowiązki nałożone na nas przez ustawodawcę. Praktyka powoływania się na dawniejsze oświadczenia czy zeznania ubiegających się o świadczenie jest niezmiernie rzadka i zakładam, że stosowana wyłącznie wówczas, gdy niezgodność między poprzednim stwierdzeniem a obecnym jest drastyczna.