Zastępca przewodniczącego sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny Magdalena Kochan (PO) oceniła pozytywnie propozycję przedstawioną przez prezydenta i powiedziała, że prace nad projektem ustawy rozpoczną się, gdy tylko wpłynie on do Sejmu. "Jeśli projekt ustawy pana prezydenta trafi (do Sejmu) w najbliższym czasie, mamy jeszcze siedem posiedzeń Sejmu do końca kadencji, to będziemy pracować najszybciej, jak tylko to jest możliwe zgodnie z procedurami sejmowymi" - powiedziała Kochan.
Dodała, że nie spodziewa się protestu wobec tej propozycji ze strony sił w politycznych zasiadających obecnie w Sejmie. Według niej determinacja do wprowadzenia tego typu rozwiązań "była nie od wczoraj", ale ze względu m.in. na niepokojące wskaźniki demograficzne powodowały, że chęć wprowadzenia kryterium 40 lat stażu pracy jako elementu uprawniającego do przejścia na emeryturę, była "dość chłodna".
"Dzisiaj już wiemy, że te rzeczy, które wprowadziliśmy w polityce prorodzinnej spowodowały, że drgnęła demografia na plus. To powoduje bardziej optymistyczne patrzenie i wyliczanie przyszłych emerytur. Jeśli te działania prorodzinne spowodują trwały wzrost demograficzny, będzie nas stać na to rozwiązanie" - powiedziała Kochan.
Wiceszef klubu PSL Jan Łopata powiedział PAP, że ludowcy poprą projekt, którego złożenie zapowiedział prezydent. "Niezależnie od wyniku wyborów w niedzielę - choć wierzę, że prezydent Komorowski wygra - ten projekt powinien zostać uchwalony przez Sejm jeszcze w tej kadencji" - zaznaczył polityk PSL.
Z kolei wiceprzewodniczący komisji polityki społecznej Janusz Śniadek (PiS) ocenił w rozmowie z PAP, że inicjatywa prezydenta podyktowana jest toczącą się kampanią wyborczą. "To są żałosne próby. Wystarczyło nie podpisywać ustawy o podniesieniu wieku emerytalnego, zakwestionować ją, skierować do Trybunału Konstytucyjnego" - powiedział Śniadek.
Dodał, że rozwiązanie zaproponowane przez prezydenta Komorowskiego powinno być wprowadzone już kilka lat wcześniej. "Związki zawodowe i +Solidarność+ walczyły o to przez lata. I rozwiązanie jest realizacją postulatów zgłaszanych od pięciu, siedmiu lat, więc tym bardziej haniebne, że teraz ratując swoją skórę, (prezydent) wykonuje takie gesty" - ocenił Śniadek.
Pytany, czy jego klub poprze projekt ustawy w Sejmie, odpowiedział, że nie chce się w tej chwili określać w tej sprawie.
Jako niepoważną i podyktowaną potrzebami wyborczymi deklarację prezydenta ocenił też szef SLD Leszek Miller. "Nie możemy przyjąć deklaracji prezydenta Komorowskiego jako deklaracji poważnej. Jesteśmy przekonani, że jest to dyktowane tylko i wyłącznie potrzebami wyborczymi" - powiedział Miller.
Przypomniał, że w Sejmie jest już projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z FUS - autorstwa Sojuszu - który wprowadza kryterium 40 lat stażu pracy jako elementu uprawniającego do przejścia na emeryturę dla mężczyzn i 35-lat stażu pracy dla kobiet. Zaznaczył też, że klub SLD proponował, by przejście na emeryturę zależało nie tylko od wieku, ale też od stażu pracy, już w czasie prac nad rządową reformą systemu emerytalnego.
"Oczekujemy na stanowisko premier Ewy Kopacz, bo kiedy rząd wprowadził do Sejmu ustawę wydłużającą wiek emerytalny do lat 67, słyszeliśmy, że jest to konieczne, ponieważ bez tego system emerytalny się załamie, emeryci dostaną głodowe emerytury, będą leżeć na chodnikach i umierać. Prezydent, jak rozumiem, nie zgadza się ze swoim zapleczem politycznym, chcielibyśmy usłyszeć opinię rządu w tej sprawie" - powiedział szef SLD.
Również przewodniczący klubu parlamentarnego Zjednoczona Prawica Jarosław Gowin uważa, że propozycja Komorowskiego jest podyktowana kampanią wyborczą. "Do wczoraj Bronisław Komorowski propozycję obniżenia wieku emerytalnego traktował jako przejaw groźnego dla państwa populizmu i "rozwalania" systemu emerytalnego" - powiedział Gowin. Dodał, że wprowadzenie kryterium 40 lat pracy to zły pomysł. "Uważam, że to jest zły pomysł, dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie będzie nas stać na emerytury" - ocenił Gowin.
Podkreślił, że przedstawia własne stanowisko, a klub Zjednoczonej Prawicy skupia polityków Polski Razem i Solidarnej Polski.