Wierzyliśmy w obywatelską postawę Polaków – tymi słowami zareagowała przedstawicielka Ministerstwa Klimatu i Środowiska na spotkaniu z samorządami zorganizowanym przez Związek Miast Polskich na sygnały o mnożącej się w imponującym tempie liczbie gospodarstw domowych składających wnioski o dodatek węglowy.

Wśród nich są małżonkowie, którzy nagle uznali, że nie do końca im ze sobą po drodze i chociaż się nie rozwodzą, to gospodarują samotnie, więc składają dwa wnioski o 3 tys. zł na zakup opału na zimę. Są też rodzice dorosłych dzieci, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej – gdy chcieli uzyskać świadczenia pomocy społecznej lub dodatek osłonowy – deklarowali, że tworzą jedną wielką rodzinę, ale teraz doszli do wniosku, że gospodarują osobno. Bywa nawet tak, że już złożony wniosek jest po kilku dniach wycofywany, a zamiast niego pojawiają się dwa lub trzy.
Cała ta sytuacja jest spowodowana złymi przepisami, które zawierają mało precyzyjną definicję gospodarstwa domowego i pozwalają na otrzymanie dodatku przez więcej niż jedną rodzinę ogrzewającą się tym samym piecem. Otworzyło to pole do nadużyć i kombinowania, bo przecież dobrze jest dostać 3 tys. zł wsparcia, ale jeszcze lepiej otrzymać dwa, a nawet trzy razy więcej… Skoro można, to czemu nie skorzystać z takiej możliwości?
Czyżby Ministerstwo Klimatu miało plan, aby wodzić Polaków na pokuszenie, tworząc pełne luk przepisy, a potem liczyć na to, że nie zejdą na złą drogę? Niestety te nadzieje na niezłomną postawę rodaków zostały zawiedzione. No cóż, nie posądzałabym resortu o taką przewrotność. Słowa jego przedstawicielki wyglądają mi raczej na jakąś mało udaną próbę szukania alibi do tego, że – powtórzę to jeszcze raz – ministerstwo stworzyło bubel prawny. W najgorszym, ale całkiem realnym scenariuszu może bowiem dojść do tego, że limit pieniędzy przewidziany na wypłatę dodatków się wyczerpie i część rodzin otrzyma je w obniżonej kwocie. Ustawa powstawała bowiem w odpowiedzi na doraźne zapotrzebowanie polityczne, w pośpiechu, bez zewnętrznych konsultacji z gminami, które mają wieloletnie doświadczenia w przyznawaniu różnych świadczeń i mogłyby wskazać jej mankamenty. Resort klimatu mógł też sięgnąć po rozwiązania funkcjonujące od dawna w innych ustawach, które sprawdziły się w praktyce, ale tego nie zrobił. A przecież już wcześniejsza ustawa jego autorstwa w sprawie dodatku osłonowego pozostawiała wiele do życzenia, czego przykładem było zamieszanie związane z tym, czy wliczać do dochodu 13. emeryturę, czy nie.
W konsekwencji zamiast jasnych i precyzyjnych przepisów powstał potworek prawny, z którym teraz muszą sobie radzić gminy, bo to na ich barkach ma spoczywać sprawdzanie tego, czy te pączkujące gospodarstwa domowe powstają wyłącznie na potrzeby uzyskania dodatku węglowego, czy faktycznie funkcjonują jako odrębne byty. Pracownicy samorządowi mają teraz bawić się w detektywów, tyle że – abstrahując od tego, czy taka ma być właśnie ich rola – nie mają podstaw do tego, aby to robić, bo tu znowu wracamy do kwestii wadliwych przepisów, które nie dają im takich uprawnień. Na horyzoncie jest też zapowiedź ministerstwa, że będzie chciało w jakiś sposób uszczelnić przepisy. Jak? Nie wiadomo. Oby tylko nie okazało się, że lekarstwo jest gorsze od choroby.