Koszt wprowadzenia emerytur stażowych w wersji zaproponowanej przez prezydenta byłby pięciokrotnie niższy od rozwiązań zawartych w propozycji obywatelskiej – wynika z analizy wykonanej przez Biuro Analiz Sejmowych (BAS).

Temat emerytur stażowych co jakiś czas wraca jak bumerang. Andrzej Duda jeszcze przed wyborami w 2015 r. zapowiadał wprowadzenie prawa do świadczenia uzależnionego wyłącznie od stażu pracy. Taką samą deklarację powtórzył, ubiegając się o reelekcję, ale odpowiedni projekt złożył w Sejmie dopiero pod koniec ubiegłego roku. Stało się to kilka miesięcy po tym, gdy do izby niższej parlamentu trafiła inicjatywa obywatelska w tej samej sprawie.
Obydwa projekty odstępują od zasady, że emerytura należy się osobom, które osiągnęły 60 lat (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni) oraz wypracowały odpowiedni okres składkowy i nieskładkowy. Liczyć ma się przede wszystkim staż pracy. W obywatelskim projekcie ustawy przewidziano, że w przypadku kobiet będzie on wynosił 35 lat, a w przypadku mężczyzn – 40 lat, w inicjatywie prezydenckiej to odpowiednio 39 i 44 lata. W obu propozycjach warunkiem nabycia prawa do emerytury stażowej ma być zgromadzenie składek, które pozwolą wypłacić świadczenie w wysokości nie niższej niż emerytura minimalna (obecnie to 1338,44 zł brutto).
Problem w tym, że prace nad tymi projektami utknęły w martwym punkcie, a cierpliwość kończy się i związkowcom, i zainteresowanym tymi rozwiązaniami obywatelom (pisaliśmy o tym w DGP nr 71/2022 „Związkowcy upominają się o emerytury stażowe”).
Urszula Rusecka (PiS), przewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny, informowała niedawno, że zleciła analizę porównawczą obu projektów oraz pogłębioną analizę skutków finansowych, które mogą wywołać. Posłowie PiS deklarują, że po otrzymaniu wyników prace nad propozycjami w sprawie emerytur stażowych mają być kontynuowane.
Taki dokument przedstawiło właśnie Biuro Analiz Sejmowych. Eksperci BAS w pierwszej kolejności zwracają uwagę na wysokie koszty budżetowe projektowanych przepisów. W zależności od projektu są one jednak różne.
I tak przyjęcie rozwiązań zaproponowanych w inicjatywie obywatelskiej mogłoby spowodować, iż w pierwszych 10 latach obowiązywania zmienionych przepisów negatywne skutki finansowe dla FUS (polegające na wzroście wydatków na emerytury oraz zmniejszeniu wpływów składkowych) wyniosłyby ok. 12 mld zł rocznie (przy założeniu, że 100 proc. uprawnionych skorzysta z tej możliwości). Według BAS negatywny efekt rozwiązań zaproponowanych w projekcie prezydenckim byłby pięciokrotnie niższy. W latach 2023–2032 byłoby to ok. 2,7 mld zł rocznie (gdyby z tej możliwości skorzystało 100 proc. uprawnionych), a najwyższego negatywnego efektu – na poziomie ponad 3 mld zł – można oczekiwać w latach 2024–2026.
Biuro zwraca uwagę, że kwoty te mogą być wyższe, bo wyliczenia nie uwzględniają dodatkowych wydatków związanych z 13. i 14. emeryturą ani emerytur stażowych przyznawanych rolnikom.
BAS podkreśla też inne różnice. Wskazuje, że w obywatelskim projekcie (w przeciwieństwie do prezydenckiego) nie określono szczegółowo sposobu ustalania emerytury stażowej. W obu projektach nie odniesiono się też do art. 103 ust. 1 i 2 ustawy o emeryturach i rentach z FUS (Dz.U. z 2022 r. poz. 504), który przewiduje, że świadczenia emerytów, którzy nie osiągnęli 60 lat (kobiety) lub 65 lat (mężczyźni), są zawieszane lub zmniejszane na zasadach określonych w przepisach ustawy. ©℗