Do 2040 r. średnia emerytura spadnie z obecnych 53 proc. przeciętnego wynagrodzenia do poniżej 40 proc. – czytamy w "Newsweeku”, we wprowadzeniu do wywiadu z prezes ZUS prof. Gertrudą Uścińską.
Uścińska pytana, jak bardzo spada siła nabywcza osób teraz przechodzących na emeryturę, powiedziała, że emerytury i ich siła nabywcza rosną i będą rosły dzięki waloryzacjom, ale także dlatego, że na emeryturę będą odchodzić kolejne pokolenia, które w trakcie swojego życia zarabiają coraz więcej.
"Natomiast podawana publicznie tak zwana stopa zastąpienia, czyli relacja przeciętnej emerytury do przeciętnego wynagrodzenia, będzie maleć. Dzisiaj jest ona bardzo dobra, bo wynosi 53 proc., a w innych krajach Unii Europejskiej sięga mniej więcej 50 proc." – wskazała.
Ważne jest jednak to, jak zaznaczyła, że na obecne emerytury w około 60 proc. składa się tzw. kapitał początkowy, czyli w uproszczeniu emerytura ze starego systemu sprzed 1999 r., bardzo uprzywilejowana. Wyjaśniła, że jej wysokość kalkulowano na podstawie wynagrodzenia z ostatnich lub najlepszych lat kariery zawodowej.
"Pozostałe 40 proc. stanowi emerytura z nowego systemu, czyli ze składek opłaconych po 1999 r. Z biegiem lat proporcja będzie się zmieniać na rzecz nowego systemu i po 2039 r. kapitał początkowy będzie odpowiadał za mniej niż 10 proc. emerytury" – powiedziała prezes ZUS.
"Prognozujemy, że w 2040 r. stopa zastąpienia będzie poniżej 40 proc. i dalej będzie spadać, jednak należy zaznaczyć, że siła nabywcza emerytur będzie rosnąć" – wskazała.
Pytana, ile osób pobiera teraz minimalna emeryturę z ZUS, prof. Uścińska podała, że ta emerytura wynosi obecnie 1250,88 zł i pobiera ja około 230 tys. osób. "Ale blisko 350 tys. dostaje niższe świadczenia, bo przez całą karierę zawodowa opłacili relatywnie niewiele składek emerytalnych do ZUS, a pracowali krócej niż 20 lat w przypadku kobiet lub 25 lat w przypadku mężczyzn. Wypłacamy im emerytury w wysokości jednego grosza, ośmiu groszy, 10 złotych, ale też 200, 600 czy 1000 złotych. Bez zmiany przepisów ta grupa będzie rosła" – wskazała.
Dodała, że teraz mikroemeryturę otrzymuje co dziesiąty nowy emeryt, ale w ciągu pięciu lat może ich już być nawet 500 tys., a za dziesięć lat – 650 tys. "To efekt przerw w zatrudnieniu, bezrobocia, ale też pracy na czarno czy na podstawie co prawda legalnych, ale nieoskładkowanych umów" – wyjaśniła.