Od 1 kwietnia Polacy mogą decydować, gdzie mają być gromadzone ich składki na przyszłą emeryturę. Mają wybór OFE i ZUS, albo tylko ZUS. Jak na razie niewiele osób zapisało się do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Nie dziwi to ekonomisty profesora Stanisława Gomułki. Jeśli wybierzemy OFE, to trafi tam zaledwie 2,92 procent naszej składki emerytalnej.

Nasz wybór nie będzie więc miał większego znaczenia - powiedział IAR. Wyjaśnił, że jest to właściwie wybór pomiędzy 100-procentowym ZUS-em, a niemal 100-procentowym ZUS-em. Praktycznie więc nie ma wyboru, bo decyzję już podjął rząd zmniejszając wysokość składki przesyłanej do OFE. Spowodowała ona, że tak czy inaczej o emeryturach w Polsce decyduje państwo. To ZUS będzie głównym dostarczycielem emerytur - podkreślił profesor.

Oprócz zlikwidowania obowiązku przynależności do OFE nowe przepisy przewidują, że Fundusze nie będą mogły inwestować w obligacje Skarbu Państwa. Będą mogły natomiast kupować inne papiery wartościowe, między innymi akcje. Zdaniem profesora Gomułki, osoby, którym do emerytury brakuje niewielu lat, nie mają powodu, by pozostawać w OFE. Inaczej jest w przypadku ludzi młodych, którzy mogą sobie pozwolić na ryzyko inwestowania ich części składki emerytalnej na giełdzie. W przypadku osób starszych, skoro mają być w OFE tylko przez kilka lat, nie mogą liczyć na znaczący zysk. Dla nich więc przejście do ZUS ma sens. Profesor Gomułka zwraca uwagę, że na 10 lat przed emeryturą środki z OFE i tak będą stopniowo przekazywane do ZUS-u.