Po wyroku w Częstochowie kolejny sąd decyduje się prowadzić postępowanie dotyczące tzw. ustawy dezubekizacyjnej.
Po wyroku w Częstochowie kolejny sąd decyduje się prowadzić postępowanie dotyczące tzw. ustawy dezubekizacyjnej.
Piotrkowski sąd okręgowy nie zawiesił postępowania w dwóch sprawach byłych funkcjonariuszy, którzy zaskarżyli obniżenie im przez Zakład Emerytalno-Rentowy świadczeń. Sędzia poprosiła o ich ponowne wyliczenie w oparciu o przepisy sprzed obowiązywania ustawy. Na tej podstawie, bez czekania na Trybunał Konstytucyjny, wyda wyrok.
Przypomnijmy: do tej pory sędziowie zawieszali działania, oglądając się na Sąd Okręgowy w Warszawie, który przeszło półtora roku temu skierował do Trybunału pytania dotyczące konstytucyjności zapisów ustawy. Pół roku temu stowarzyszenie Iustitia wystąpiło do TK z apelem, by zajął się sprawą. – Pozostał bez echa – mówi sędzia Bartłomiej Przymusiński.
Mecenas Michał Wawrykiewicz z inicjatywy „Wolne Sądy” przekonuje, że sędziowie nie muszą czekać na TK. Mają prawo procedować w oparciu o art. 8, ust. 2 konstytucji, który mówi, że przepisy ustawy zasadniczej stosuje się bezpośrednio. – To, że nie zawieszają postępowań, pokazuje, że postanowili wziąć na barki ocenę ustawy w indywidualnych sprawach – ocenia. To tzw. rozproszona kontrola konstytucyjna.
– Sądy nie działają w próżni. Widzą, jak działa, a raczej – nie działa, trybunał. Teraz dochodzi nowa okoliczność: niestosowanie bezpośrednie konsytuacji narusza prawo stron do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie – przekonuje Bartłomiej Przymusiński. Zaznacza, że nawet gdy TK w końcu się wypowie, może powstać kolejny problem. Do rozpatrzenia został wyznaczony skład, w którym zasiadają Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak. Zajmują oni miejsca w TK, na które już wcześniej prawidłowo zostali wybrani inni sędziowie.
Mecenas Anna Rakowska-Trela reprezentowała jednego z funkcjonariuszy przed sądem w Piotrkowie. – Sędzia uznała, że może samodzielnie orzekać – mówi. Podkreśla, że sprawa dotyczy człowieka, który przepracował kilka lat w służbach wymienionych w ustawie, następnie przeszedł weryfikację i kolejnych kilkanaście lat służył w policji. Większą część emerytury wypracował więc już po 1990 r. – Ustawa najbardziej zaszkodziła właśnie takim osobom. Zerowy przelicznik emerytalny wyznaczony za lata przed 1990 r. prawie ich nie dotyka. Co innego założona w ustawie gilotyna, która ucina emerytury do maksymalnie 1,8 tys. zł netto.
Od kiedy obowiązuje ustawa, wydatki budżetu państwa zostały zmniejszone o prawie 1,2 mld zł, a najwyższa kwota, o jaką obniżono miesięczną emeryturę, to ponad 18 tys. zł – mówił niedawno wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński. To, jak przekonywał, ma być dodatkowy profit dla państwa, obok „elementarnej sprawiedliwości dziejowej”. Tymczasem z danych ZER wynika, że tuż przed wprowadzeniem ustawy średnia emerytura policyjna funkcjonariuszy wynosiła 2870,84 zł. Natomiast średnia emerytura funkcjonariuszy dotkniętych tzw. pierwszą ustawą dezubekizacyjną z 2009 r. – 2125,49 zł.
Rzecznik praw obywatelskich wydał stanowisko, w którym też zachęca sądy, by mając na względzie dobro obywateli, nie czekały na TK. – Warto przypomnieć hierarchię źródeł prawa. Na pierwszym miejscu jest konstytucja, dalej ratyfikowane umowy międzynarodowe. I to te akty prawne mają pierwszeństwo przed ustawą – mówi Tomasz Oklejak z Biura RPO. Podkreśla, że pytania do TK wiążą tylko te składy sędziowskie, które je zadały. Każdy inny sędzia może procedować lub w każdej chwili podjąć zawieszone postępowanie.
Dariusz Mazur, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie i rzecznik stowarzyszenia Themis, przypomina konferencję sprzed dwóch lat „Kryzys sądownictwa konstytucyjnego a rozproszona kontrola zgodności prawa z Konstytucją”. – Już wtedy część środowiska uznała, że przy kontrowersjach, jakie wywołuje choćby sam wybór składu trybunału, sędziowie muszą brać na siebie ciężar orzekania – mówi. – To wtedy z Ministerstwa Sprawiedliwości poszedł przekaz, że ci, którzy będą bezpośrednio stosować konstytucję, muszą liczyć się z konsekwencjami dyscyplinarnymi. Potem pojawiła się Izba Dyscyplinarna SN. To mogło spowodować, że część środowiska w sprawie ustawy dezubekizacyjnej postanowiła zawieszać postępowania. Tym większy szacunek należy się tym, którzy tego nie robią.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama