Resort kultury chce zapewnić starszym twórcom lepszy byt. Eksperci od ubezpieczeń społecznych zastanawiają się zaś, dlaczego mielibyśmy dopłacać właśnie do świadczeń muzyków czy tancerzy? I czy Polskę jako państwo w ogóle na to stać?

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracuje nad projektem ustawy o statusie artysty. Jak poinformował nas resort, obecnie toczą się one na forum Zespołu Ekspertów Ogólnopolskiej Konferencji Kultury, a po uzyskaniu akceptacji kierownictwa MKiDN projekt zostanie skierowany do dalszych prac. Jego podstawowym celem ma być rozwiązanie kłopotów związanych z ubezpieczeniami społecznymi artystów. A mówiąc wprost: walka z niskimi świadczeniami emerytalnymi. Projekt ustawy ma przewidywać, że osoby zawodowo prowadzące działalność twórczą i artystyczną, a niemające tytułu do ubezpieczenia społecznego, po prostu opłacałyby składki takie, jak przy płacy minimalnej. A – i to wzbudzi zapewne największe kontrowersje – artystom, których przeciętny miesięczny przychód byłby niższy niż przeciętne wynagrodzenie, przysługiwałyby dopłaty do składek na ubezpieczenie społeczne w wysokości dostosowanej do przychodu uzyskanego w poprzednim roku. Dopłaty byłyby dokonywane przez państwowy fundusz celowy – Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych, którego operatorem miałby być Narodowy Fundusz Artystów.

W telegraficznym skrócie: Skarb Państwa dołożyłby twórcom, aby nie byli skazani na niskie świadczenia, poniżej wysokości emerytury minimalnej. Tyle że przecież dziś otrzymują je w takiej wysokości dlatego, że przez lata nie odprowadzali składek. Wielu artystów, choć miało taką możliwość, uważało, że nie warto myśleć o przyszłości.

Gaże gwiazdorskie, a świadczenia już nie takie

Dyskusja o niskich emeryturach artystów powraca regularnie za sprawą tekstów w prasie kolorowej oraz serwisach plotkarskich. Doskonale kojarzone przez wszystkich gwiazdy utyskują na wysokość wyliczonych im emerytur. Wszyscy zaś zastanawiają się, jak to możliwe, że ktoś zapełnia całe sale koncertowe, a państwo ma mu do zaoferowania tak niewiele. Przykłady? Romuald Lipko, twórca sukcesu Budki Suflera, skarżył się w prasie, że dostanie ok. 800 zł miesięcznie emerytury. To i tak więcej niż Krzysztof Cugowski, związany z Budką Suflera od kilkudziesięciu lat, któremu wyliczono świadczenie na poziomie 570 zł miesięcznie. Bogaczami przy nich – przynajmniej gdy idzie o wysokość państwowych świadczeń – są Andrzej Rosiewicz z niespełna 900 zł miesięcznie oraz Ryszard Rynkowski z 1160 zł. Królowa polskiej muzyki Maryla Rodowicz także na emeryturę może liczyć iście królewską – bite 1600 zł.

Oczywiście wszyscy wyżej wymienieni nie należą do ludzi biednych. Koncertują, więc dalej zarabiają na życie. Nie brakuje jednak artystów, którzy dziś nie są rozchwytywani. A rzecz jasna są również i tacy, którzy rozchwytywani nie byli nigdy. Stąd pomysł na państwowe wsparcie dla nich.

TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>