W piątek rządową ustawą o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym zajmuje się izba wyższa. Podczas dyskusji głos zabrał wiceminister Marcin Zieleniecki, który ocenił, że obecna sytuacja dyskryminuje osoby, które zrezygnowały ze swoich aspiracji zawodowych na rzecz wychowania dzieci. Zwrócił uwagę, że prawa do minimalnej emerytury nie ma 85 tys. osób, kobiet i mężczyzn, którzy osiągnęli wiek emerytalny i wychowali co najmniej czworo dzieci.
Wątpliwości senatorów wzbudzał jednak przepis ustawy, który stanowi, że świadczenie będzie przyznawane wówczas, gdy matka (w szczególnych przypadkach ojciec) "nie posiada dochodu zapewniającego niezbędne środki utrzymania".
Wiceminister wyjaśniał, że przy ocenie prawa do świadczenia będą brane pod uwagę jedynie źródła dochodu osoby, która się o nie ubiega. Oznacza to, że np. wysoka emerytura lub wynagrodzenie męża nie spowoduje, że kobieta nie otrzyma rodzicielskiego świadczenia uzupełniającego.
"Emerytura, jakiekolwiek świadczenie, wynagrodzenie, dochód z działalności gospodarczej, jaki osiąga drugi ze współmałżonków, ten który utrzymuje rodzinę, nie jest brane pod uwagę przy ocenie prawa do świadczenia. W tym sensie mówimy o uhonorowaniu tego trudu wychowawczego, który został podjęty przez tego z rodziców, który zrezygnował czy ograniczył swoje aspiracje zawodowe i przez to nie wypracował własnego, osobistego dochodu w postaci świadczenia emerytalnego" - powiedział wiceszef MRPiPS.