Sejm 31 stycznia uchwalił ustawę o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym znanym jako matczyna emerytura. Ma być ono przeznaczone dla osób, które nie wypracowały prawdziwej emerytury, bo wychowywały dzieci (co najmniej czwórkę). Początkowo dyskusja publiczna wokół projektu dotyczyła tego, czy jest sens wprowadzenia takiego świadczenia. Teraz zaś wszyscy zadają pytanie, czy projekt nie dyskryminuje mężczyzn. Bo chociaż oni też mogą liczyć na taką emeryturę, to na gorszych zasadach niż kobiety. Twórcy ustawy założyli bowiem, że takie świadczenie ojciec czwórki dzieci otrzyma jedynie wtedy, gdy poświęcił się ich wychowaniu, bo matka dzieci umarła, porzuciła rodzinę lub trwale zaprzestała ich wychowywania. Tymczasem kobieta może ubiegać się o świadczenie, gdy zrezygnowała z pracy, jednak w tym przypadku nie jest wymagane, aby ojciec dzieci był nieobecny w życiu jej i dzieci. Innymi słowy – ustawodawca wziął pod uwagę jedynie tradycyjny model rodziny, w którym to kobieta zajmuje się dziećmi w domu, a mężczyzna pracuje zawodowo. Odwrotna sytuacja spowoduje, że mężczyzna na świadczenie nie ma co liczyć.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W "TYGODNIKU GAZETY PRAWNEJ" >>>>