W listopadzie ub.r. media obiegły informacje o serii zatruć spowodowanych przez niewłaściwe posługiwanie się środkami do zwalczania gryzoni, tzw. fumigantami. Początkowo organy państwa zaapelowały o zachowanie szczególnej ostrożności zarówno do użytkowników tych preparatów, jak i ich sprzedawców i dystrybutorów. Szybko wyszło jednak na jaw, że większość osób, które weszły w ich posiadanie, nie miała stosownych uprawnień do posługiwania się nimi.
Silne toksyny sprzedawali przez internet
Sprzedaż produktów była prowadzona przez internet przez przedsiębiorców, którzy niezgodnie z prawem nie weryfikowali tego, czy kupujący legitymują się właściwymi certyfikatami poświadczającymi przeszkolenie w zakresie używania fumigantów. W rezultacie silnie toksyczne substancje znalazły się w rękach zwykłych właścicieli domów borykających się z gryzoniami, a nie ekspertów specjalizujących się w ich zwalczaniu. Ruszyły kontrole Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN). Do końca zeszłego roku wystawiono ponad 2 tys. mandatów, nałożonych zarówno na sprzedających, jak i kupujących (patrz: infografika).
PIORiN poinformowała również, że „środki ochrony roślin do fumigacji, które zostały nabyte bez stosownych uprawnień do zakupu lub stosowania, nie mogą być stosowane i nie powinny być składowane w nieprzystosowanych do tego miejscach. Środki te powinny zostać oddane do utylizacji podmiotom upoważnionym do odbioru odpadów niebezpiecznych”. Odpowiedzialnością oraz kosztami za odbiór i bezpieczną utylizację fumigantów obciążono jednak nie tych, którzy wypuścili je na rynek, lecz samorządy.
Za utylizację muszą płacić gminy
– Problem preparatów na gryzonie (fumigantów) ma charakter ogólnopolski. Sprawa jest o tyle kuriozalna, że koszt zbierania od mieszkańców i następnie utylizacji tych preparatów mają ponosić samorządy. Przykładowo, wojewoda wielkopolski stwierdza, że powodujące zatrucia u ludzi specyfiki do likwidowania gryzoni to zwykły odpad komunalny i dlatego powinien być zbierany przez punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK). To jest przecież absurd – przekonuje Maciej Kiełbus, prawnik i partner zarządzający w kancelarii Ziemski&Partners.
DGP dotarł do pisma skierowanego przez wicewojewodę wielkopolskiego do wójtów, burmistrzów i prezydentów miast województwa wielkopolskiego. Wojewoda najpierw wskazuje, że opakowania po fumigantach zgodnie z art. 43 ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych „należy zwrócić do przedsiębiorcy prowadzącego jednostkę handlu detalicznego lub hurtowego, który sprzedaje środki niebezpieczne będące środkami ochrony roślin”. Następnie pisze jednak, że to gminy i prowadzone przez nie PSZOK-i są zobowiązane do zapewnienia odbioru tych niebezpiecznych substancji.
Samorządowcy nie zgadzają się z wojewodą
Z taką narracją nie zgodził się jeden z działających na terenie województwa wielkopolskiego międzygminnych związków gospodarowania odpadami i w piśmie do wojewody wskazał, że odpady z fumigantów nie wchodzą w zakres odpadów przyjmowanych przez PSZOK-i. Wojewoda pozostał jednak nieugięty i swoje stanowisko poparł zaleceniami głównego inspektora ochrony środowiska (GIOŚ), który wprost wskazuje, że to gmina jest zobowiązana do odbioru fumigantów od swoich mieszkańców.
Odmienną niż tę zaprezentowaną przez GIOŚ interpretację przepisów proponuje dr Sergiusz Urban, zarządzający zespołem prawa ochrony środowiska i partner w kancelarii WKB Lawyers. Według niego przepisy w tym zakresie są jasne.
– Ustawa o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi przewiduje, że to na podmiocie, który wprowadza na rynek dany produkt (środek) niebezpieczny w opakowaniu, spoczywa odpowiedzialność za zorganizowanie systemu zbierania ich opakowań od konsumenta. Nie widzę więc jednoznacznych powodów do przerzucania odpowiedzialności za odbiór tych preparatów gryzoniobójczych na gminy i prowadzone przez nie PSZOK-i – mówi dr Sergiusz Urban.
Toksyczne odpady jak gorący kartofel
– Jeśli chemiczne specyfiki zawierające fumiganty trafiły do szerokiego grona, a problem jest znaczący, to należałoby pomyśleć o jego systemowym rozwiązaniu. Najrozsądniejsze wydaje się zobowiązanie do odbioru tych odpadów tych, którzy doprowadzili do ich nielegalnej sprzedaży. Gminy, które nie są niczemu winne, nie powinny musieć ponosić kosztów utylizacji tych substancji – wskazuje dr Sergiusz Urban.
Tak samo uważa Maciej Kiełbus, który wyjaśnia, że fumiganty nie wpisują się w definicję odpadu komunalnego i samo to, że zostały nielegalnie nabyte przez osoby fizyczne, nie powoduje zmiany ich statusu prawnego. Zdaniem Macieja Kiełbusa to sam przedsiębiorca, który wypuścił ten niebezpieczny produkt na rynek, powinien odpowiadać za jego zbiórkę.
– Teza lansowana m.in. przez wojewodę wielkopolskiego o tym, że to PSZOK odpowiada za odbiór fumigantów, prowadzi do absurdalnych wniosków. Równie dobrze za odpad komunalny można by uznać dowolny odpad niebezpieczny, który znajduje się w posiadaniu osoby fizycznej, np. materiał wybuchowy albo powojenny niewybuch. Nie ma żadnych podstaw prawnych do nakazywania PSZOK-om odbierania tych substancji – uważa Maciej Kiełbus.
Gminy protestują
Samorządowcy są niezadowoleni, że nałożono na nich kolejny obowiązek. Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń DGP, niektóre PSZOK-i odmawiają przyjmowania fumigantów, zasłaniając się brakiem właściwie przeszkolonego personelu i odpowiednich warunków do przechowywania powodujących zatrucia substancji.
– Problem preparatów gryzoniobójczych ma charakter ogólnopolski. Docierają do mnie sygnały, że gminy i prowadzone przez nie PSZOK-i przyjmują te niebezpieczne substancje. Zalecenia wojewodów i inspekcji weterynaryjnych mówią o możliwości przyjmowania tych odpadów przez gminne PSZOK-i. Można jednak zapytać, dlaczego to samorząd, a więc de facto my, wszyscy mieszkańcy, mamy ponosić koszt zbierania tych substancji? – pyta Piotr Szewczyk, prezes Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK).
– Dlaczego nikt nie zaproponował obciążenia tym kosztem samych przedsiębiorców, którzy wypuścili na rynek te substancje? – zastanawia się prezes RIPOK.
Poprosiliśmy PIORiN o wyjaśnienie, z jakiego powodu to właśnie samorządy, a nie sami wprowadzający na rynek obciążono kosztem zbierania tych fumigantów. Zapytaliśmy również o to, czy do PIORiN napływają informacje o tym, że niektóre PSZOK-i niechętnie podchodzą do obowiązku odbierania od mieszkańców gmin odpadów z fumigantów. Do czasu zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi. ©℗